wtorek, 12 maja 2020

Tarta z niczego


No bo jak nazwać coś, co powstaje z resztek, zwykle wyrzucanych?
To „nic” składa się z łodygi brokułu, nieszczęśnika, którego doprowadziłam do stanu nieużywalności.
Byłam zła, nie lubię marnować jedzenia. Dlatego postanowiłam siebie (i nie tylko) ukarać i zjeść to, co zostało z warzywa, co jeszcze w jakikolwiek sposób nadawało się do wykorzystania.
Przypomniałam sobie, że mam na blogu przepis, który mi to ułatwi.

Składniki (porcja dla 2-3 osób, na tortownicę o śr. 18-20 cm):
Łodyga i łodyżki sporego brokułu,
Zioła suszone,
Curry,
Harissa, albo chili,
Sos sojowy,
Oliwa,
50 g masła.

Ciasto
2 jaja (duże!)
3 łyżki śmietany (18 % ),
2 łyżki majonezu,
5 łyżek mąki (może być orkiszowa),
1/2 łyżeczki soli,
płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
przyprawy: odrobina mielonej kolendry i kuminu, curry, ostrej papryki itp.
gotowe ciasto francuskie,
Zielenina – do posypania.


Najpierw umyłam i oczyściłam grubszą łodygę brokułową z twardej skórki, a te mniejsze – również oczywiście umyte łodyżki, oddzieliłam od łodygi. Pokroiłam wszystko na cienkie plasterki, wsypałam do miski, dołożyłam trochę aromatycznych przypraw: mogą być zioła, może być pikantna harissa, kurkuma, trochę sosu sojowego, curry, skórka cytrynowa - co lubicie. Dolałam ze dwie łyżki oliwy, wymieszałam i w takiej marynacie pozostawiłam na godzinę.
Formę (może to być tortownica, albo taka forma do tarty, z wyjmowanym dnem) wyłożyłam papierem do pieczenia. Umieściłam w niej łodygi, roztopiłam masło i gorącym zalałam warzywo.
Ciasto przygotowałam dokładnie jak w tym przepisie, tak samo też wykonałam resztę czynności. Można przed włożeniem do piekarnika ciasta posypać je np. posiekanym szczypiorkiem, albo świeżym szpinakiem.

Czyli: pieczemy, wyjmujemy z piekarnika, kładziemy na wierzch krążek wycięty z ciasta francuskiego, znów pieczemy, wyjmujemy na dobre.

Po upieczeniu odczekałam chwilkę i odwróciłam zawartość formy do góry nogami, przykładając talerz. Zrobiłam dobrą sałatkę grecką, przygotowałam dip jogurtowy z czosnkiem i sos winegret.
Za karę zjedliśmy coś naprawdę ekstra - ciekawego w smaku, sycącego, smacznego. Nawet jeśli nie zasłużyłam, to postarałam się swoją winę odkupić. Postanowiłam też nie grzeszyć więcej. ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz