wtorek, 30 września 2014

Sałatka krewetkowa z najlepszym sosem


To nie jest jakaś wymyślna sałatka, z drogich, świeżych krewetek, które trzeba czyścić, a potem zachwycać się ich smakiem. Krewetki są „lidlowe” – ugotowane, obrane i zamrożone, całkiem przyzwoite smakowo i cenowo. Do tego świeża sałata, pomidory, awokado, jajka na twardo i bardzo, bardzo, bardzo pyszny sos, decydujący o charakterze tej przystawki. No i jest to jedna z nielicznych potraw, która smakuje wszystkim moim domownikom - bez wyjątku. Zawsze ją przygotowuję w tej samej, dużej misce i zawsze jest jej za mało. :)

Składniki (3-4 porcje):
Trzy duże garście różnego rodzaju sałaty – opłukanej, wysuszonej i – jeśli jej liście są duże – podzielonej na mniejsze kawałki (fryzyjska, endywia, roszponka, rukola, masłowa itp.),
5-6 jajek ugotowanych na twardo,
1 duże, dojrzałe awokado,
2 -3 średnie pomidory,
1 opakowanie mrożonych, ugotowanych krewetek (250 g),
2 łyżki posiekanej zieleniny (natka pietruszki, szczypiorek, bazylia),
Sól, pieprz.

Sos:
5 łyżek jogurtu greckiego,
3 łyżki majonezu,
4 łyżki keczupu,
2-3 łyżki koniaku,
½ łyżeczki wędzonej papryki w proszku (jeśli nie lubicie/nie dysponujecie – może to być słodka, zwyczajna papryka, ale wówczas – 1 płaska łyżeczka),
1 duży, rozgnieciony ząbek czosnku,
½ łyżeczki kurkumy,
Szczypta chili w proszku,
Sól i pieprz – do smaku
Odrobina Maggi (opcjonalnie)
.

Sos warto przygotować dzień wcześniej – bedzie lepszy. Mieszamy wszystkie jego składniki ze sobą i odstawiamy do lodówki. Można dołożyć do niego od razu połowę krewetek.
W misce układamy sałaty, na nie dajemy obrane, pokrojone na cząstki awokado. Pomidory sparzamy wrzątkiem, obieramy ze skórki, kroimy każdy na 8 części i dorzucamy do sałaty. Dalej – jajka pokrojone na ćwiartki i rozmrożone krewetki. Całość doprawiamy solą i pieprzem, a tuż przed podaniem polewamy sosem i posypujemy zieleniną. Można skropić dodatkowo oliwą z oliwek.
Sałatka źle znosi przechowywanie – trzeba ją zjeść od razu (nie będzie to raczej problem :)).


sobota, 27 września 2014

Francuska tarta cukrowa z jabłkami


Ciasto tak inne od wszelkich znanych mi jabłeczników i szarlotek, że musiałam po wypróbowaniu przepisu jak najszybciej podzielić się nim na blogu. Niezwykle delikatne, wykwintne, niewysokie, ale o głębi jabłkowego smaku, której nie powstydzi się nawet najbardziej szlachetny i drogi calvados. Bo cydr chyba jednak zbyt słaby i ciut za pospolity, choć może z powodzeniem towarzyszyć delektowaniu się tą tartą. A zaczęło się oczywiście od jabłek, którymi zostałam obdarowana, niepozornych, za to tak pysznych, że mogą konkurować z dorodnymi antonówkami i złotymi renetami. Do tych ostatnich są nawet trochę podobne, ale różnią się gruszkową nutą, wyczuwalną w smaku.
Wyobraźcie sobie połączenie słodkiego, silnego aromatu takich jabłek, z karmelem, miodem, dobrym alkoholem i ciepłym masłem... To mogli wymyślić tylko Francuzi! Będę jeszcze wiele, wiele razy wracać do tego przepisu*.

Składniki (forma o średnicy 26-28 cm):
Lekko wypieczony spód do tarty (przygotowany np. według tego przepisu),
1 kg jabłek (reneta, antonówka),
50 ml calvadosu albo brandy,
9 łyżek białego cukru,
3 żółtka,
250 ml śmietany kremówki (30 lub 36 %),
3 łyżki płatków migdałów,
40 g masła.


Pewnie doskonale wiecie, jak upiec spód do tarty, ale na wszelki wypadek przypomnę. Formę wykładamy papierem do pieczenia i przenosimy na nią rozwałkowane ciasto, albo po prostu umieszczamy w niej ukrojone kawałki ciasta (wcześniej schłodzonego w zamrażalniku). W każdym razie powinno być na spodzie i bokach. Dziurkujemy ciasto widelcem, kładziemy na nie folię aluminiową i wysypujemy na nią np. suchą fasolę (ciasto dzięki temu nie spłynie z boków). Wkładamy do nagrzanego piekarnika (190 stopni), pieczemy ok. 8 minut, zdejmujemy folię z fasolą i dopiekamy od góry drugie 8 minut (można nieco dłużej). Boki ciasta będą lekko zrumienione, a spód matowy.
Zanim na tak przygotowany spód wyłożymy jabłka, trzeba je wcześniej obrać, wypłukać, zetrzeć na płatki (albo pokroić), zalać alkoholem i odstawić na 30 minut. Po tym czasie odciskamy jabłka z płynu (zachowujemy go!), spód tarty posypujemy trzema niepełnymi łyżkami cukru, dajemy na to jabłka i podpiekamy je ok. 10 minut w piekarniku (190 stopni).
Ucieramy żółtka do białości z kolejnymi trzema łyżkami cukru. Śmietanę lekko ubijamy i dodajemy do utartych żółtek, dolewamy odsączony alkohol (5-6 łyżek) – mieszamy całość i wylewamy na ciasto z jabłkami. Wierzch posypujemy płatkami migdałowymi, resztą cukru i pokrojonym na małe kawałki masłem. Pieczemy w temp. 200 stopni ok. 30 minut.
Podajemy tartę ciepłą, z bitą śmietaną, sosem waniliowym, schłodzonym cydrem (albo piwem jabłkowym). Bardzo mi smakuje bez tych dodatków, za to skropiona leciutko brandy :).

*Przepis pochodzi z książki Marka Łebkowskiego „Ciasta i desery” (wyd. Bertelsmann Media).



czwartek, 25 września 2014

Zupa jarmużowa z porem i boczkiem (lub bez niego)


Jesienny ogród pustoszeje, zamiera, przygotowuje się do zimowego letargu. Jeśli tylko pogoda w miarę sprzyja, na posterunku w coraz niższej temperaturze pozostaje on – mężny jarmuż. Niepozorny, może nawet nieapetyczny, ale gdy mu się przyjrzeć – ma w sobie siłę i werwę, zaklęte w kędzierzawe, twarde liście. I tak, jak nie wymaga szczególnych warunków, by rosnąć, tak nie wymaga jakichś specjalnych przypraw czy zabiegów kulinarnych, by smakować. Wiem już, że pyszna jest tarta z jarmużem, może więc i zupa sprawdzi się, gdy sezon ogrodowy pozostanie wspomnieniem?

Składniki (na 3-4 porcje):
20 liści jarmużu czerwonego, wypłukanych i drobno pokrojonych (bez ogonków),
1 duży por (biała część),
1-2 duże, obrane ziemniaki,
Garść wypłukanej rukoli,
1,5 l bulionu warzywnego,
4-5 plastrów surowego boczku ( w wersji wegetariańskiej oczywiście pomijamy),
2 łyżki startego parmezanu,
Łyżka kwiatków pora lub posiekanego szczypiorku.
3-4 łyżki oliwy,
Sól, pieprz.


W rondlu rozgrzewamy oliwę i wrzucamy: pokrojone plastry boczku, albo – jeśli nie jadacie mięsa – od razu pokrojonego pora. Boczek powinien się wysmażyć, aż stanie się chrupiący, wtedy wyjmujemy go z garnka i wrzucamy pora. Por musi się lekko zrumienić i zmięknąć. Wówczas dodajemy jarmuż, podlewamy odrobiną bulionu i dusimy ok. 10 minut, mieszając od czasu do czasu. Potem dokładamy pokrojonego ziemniaka i posiekaną rukolę, wlewamy resztę bulionu, całość zagotowujemy i gotujemy pod przykryciem na małym ogniu ok. 25-30 minut. Zestawiamy zupę z ognia, doprawiamy do smaku solą i pieprzem, wrzucamy 1 łyżkę parmezanu i miksujemy blenderem. Jarmuż nie zmiksuje się zupełnie, powinien być wyczuwalny podczas jedzenia. Rozlewamy zupę do miseczek, posypujemy resztą sera i na wierzchu kładziemy zrumieniony boczek, albo dodajemy kwiatki pora, czy też szczypiorek.
Dodatkiem do zupy może być zmiażdżony ząbek czosnku dodany pod koniec gotowania lub słodka śmietana wlewana do każdej porcji. Ja lubię jeść jesienno-zimowe zupy z dobrym, ciemnym chlebem.
Uwaga: Jarmuż dobrze się zamraża – po opłukaniu trzeba go wysuszyć, oczyścić z ogonków i twardszych części liścia, pokroić i umieścić w zamrażalniku w foliowych woreczkach.


wtorek, 23 września 2014

Makaron z grillowaną cukinią, pomidorem i kwiatkami mięty


Przeglądam sobie ostatnio rozsypującą się przy każdym otwarciu książkę Pani Monatowej (o której pisałam tutaj) i natykam się na taki „kwiatek” w części zatytułowanej „Makaron i łazanki fabryczne” (pisownia oryginalna):

„W mieście gdzie sługa, czasem jedna do wszystkiego, mało ma czasu, najlepiej używać fabrycznego makaronu i łazanek, które można dostać w najrozmaitszych rodzajach i formach. Jest w tem duża oszczędność czasu, a w cenie prawie żadna różnica, szczególniej gdy jaja drogie”.

I proszę jak niewiele się zmieniło w ciągu ponad 100 lat. Sługa jak najbardziej jedna do wszystkiego ;), czasu mało, a dobre jaja faktycznie drogie. I wraca ta sługa z pracy do domu, głodna jak diabli, makaron tylko fabryczny, w dodatku w każdej torebce po trochu z każdego najrozmaitszego rodzaju. Co tu zrobić, żeby było szybko i smacznie? Wystarczy świeża, ogrodowa cukinia, dorodny pomidor, oliwa i odrobina ziół.

Składniki (na 1-2 porcje):
200 g suchego makaronu (cienkie rurki, świderki, kokardki),
1 duży pomidor (najlepiej malinówka),
1 średnia cukinia (może tez być młody kabaczek albo patison),
Świeża bazylia, tymianek, kwiaty mięty,
Oliwa,
Sól i pieprz,
ew. czosnek i szczypta suszonych ziół,
1-2 łyżki sosu worcester (opcjonalnie),
Starty parmezan do posypania.


Makaron wrzucamy do wrzątku (czas – zgodnie z zaleceniami producenta), a gdy się gotuje, na patelni grillowej rozgrzewamy odrobinę oliwy. Cukinię płuczemy i kroimy w średnią kostkę. Wrzucamy ją na patelnię i grillujemy przez 5-7 minut (aż zmięknie nieco i się zezłoci). Dorzucamy do niej obranego ze skórki, pokrojonego pomidora, dusimy razem ok. 5 minut, mieszając i dolewając odrobinę wody. Doprawiamy solą i pieprzem (kto lubi – rozgniecionym ząbkiem czosnku), ziołami, sosem worcester. Wykładamy na talerz, posypujemy bazylią, tymiankiem i kwiatkami mięty, spryskujemy oliwą i dodajemy starty parmezan.

A z tymi kwiatkami mięty jest tak, że gdy się już uda je kupić (najczęściej na targowisku), a właściwie całą wiązankę kwitnącej mięty, to można zerwać kwiatki i drobne listki i je zamrozić. Genialny, aromatyczny i efektowny dodatek. Mam w domu wielbiciela ziół, który nie przepuści ani melisie, ani bazylii, wsuwa też szałwię. Mięta była dla niego zbyt intensywna, ale jako wyjątkowy esteta i smakosz, docenił jej kwiatki . Muskał je noskiem, wąchał z przymkniętymi powiekami, by w efekcie, z ogromną lubością, zjeść od razu kilka. Taki ziołomaniak z tego mojego Mańka :).


sobota, 20 września 2014

Bonnie Cranachan


Nie wiem skąd się wzięła ta nazwa, kojarzy mi się z jakąś dzielną szkocką dziewczyną, choć nie chcę nawet uruchamiać mojej zbyt bujnej wyobraźni i domyślać się, co też Bonnie mogła zrobić, że na jej cześć nazwano tradycyjny deser... W każdym razie przyszedł mi on do głowy z dwóch powodów: postanowiłam przygotować coś biało-czerwonego na cześć naszych siatkarzy i jednocześnie zrobić przyjemność zaprzyjaźnionej mieszkance Szkocji, która cieszy się z wyniku wyborów.
Bez względu na to, czy Polacy znajdą się na podium Mistrzostw Świata*, czy nie, ich sukces już zasługuje na świętowanie. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by uczcić go czymś pysznym i pochodzącym z kraju odważnych i - jak się okazało – rozsądnych ludzi. Takie spotkanie mniejszej historii z wielką, przy pucharku wypełnionym malinami, bitą śmietaną i whisky. :)

Składniki na 3-5 porcji (zależnie od wielkości naczyń):
½ kg malin, truskawek, albo mieszanki leśnych owoców (świeżych lub mrożonych),
Gałązka świeżego rozmarynu,
3-4 łyżki płynnego miodu,
Sok i starta skórka z jednej pomarańczy,
½ kubka płatków owsianych,
50-60 g płatków migdałowych,
Łyżeczka ekstraktu waniliowego lub łyżka cukru z prawdziwą wanilią,
200 ml śmietanki kremówki (30 proc.),
1-2 łyżki cukru,
200 ml greckiego jogurtu,
3-4 łyżki whisky,
Do przybrania: Garść świeżych malin (albo innych owoców jagodowych).


Do rondelka wrzucamy maliny i dusimy je aż puszczą sok – następnie przecieramy je przez sito. Jeśli nie przeszkadzają wam te małe pesteczki – nie musicie tego robić. Do przetartych (lub nie) owoców dodajemy całą gałązkę rozmarynu, łyżkę (lub dwie – jeśli wyda się wam to mało słodkie) miodu, skórkę i sok z pomarańczy. Zagotowujemy całość, od razu zmniejszamy ogień i na takim niewielkim gotujemy ok. 10 min. Wyjmujemy rozmaryn i odstawiamy syrop z owocami do przestudzenia. Płatki owsiane wsypujemy na suchą patelnię i prażymy mieszając, aż delikatnie zbrązowieją. Wysypujemy je z patelni na talerz, a na patelnię wlewamy miód i wsypujemy do niego płatki migdałowe. Mieszamy je przez kilka minut – do momentu aż się lekko zezłocą. Ubijamy śmietanę, pod koniec dodajemy do niej cukier waniliowy (albo ekstrakt) i cukier. Łączymy śmietanę z jogurtem i whisky. Nakładamy do szklanych naczyń pucharków warstwami śmietanę z jogurtem, płatki migdałowe, owoce, płatki owsiane. Zresztą proporcje i kolejność - jak kto lubi. Wierzch zdobimy świeżymi owocami i skrapiamy dodatkowo whisky.

*PS. A jednak zostali Mistrzami Świata! :):):)

Zmodyfikowany nieco przepis pochodzi z książki Jamiego Olivera - nomen omen ;) - „Jamie’s Great Britain” (wyd. Penguin).



piątek, 19 września 2014

Szarlotka orkiszowa z pianką


Pojawiły się na targowisku antonówki, jedna z rzadziej już spotykanych w sadach, dawnych odmian jabłek. Czekam na nie co roku, by otworzyć kolejny sezon szarlotkowy. Są duże, konkretne, czuje się ich ciężar trzymając takie jabłko w dłoni. A potem nagle – pokrojone, wrzucone do rondla, przytrzymane w nim przez chwilę pod przykryciem, zamieniają się w lekki mus o cudownej, delikatnej konsystencji, szlachetnie kwaskowy,w kolorze mlecznego bursztynu. Nie ma możliwości, by klasyczna szarlotka z tych jabłek nie udała się, albo nie smakowała. Kompozycja masy jabłkowej, z lekko orzechowym ciastem z mąki orkiszowej i rozpływającą się w ustach pianką... Czyż może być coś lepszego na przełomie lata i jesieni? Tak – to samo, tylko z dodatkiem bitej śmietany. :)

Składniki:
2 szklanki mąki orkiszowej (typ 700),
4 żółtka
200 g schłodzonego, twardego masła
1/3 szklanki cukru pudru,
1 łyżka lodowatej wody,
5-6 dużych jabłek (antonówka, reneta - ok. 1-1,2 kg),
½ szklanki brązowego cukru,
4 białka,
½ szklanki + 2 łyżki cukru pudru,
1-2 łyżki bułki tartej,
200 g śmietany kremówki (30 proc.)
Cukier puder z cynamonem – do posypania (opcjonalnie).


Mąkę, cukier puder (1/3 szkl.), żółtka, pokrojone masło i wodę miksujemy krótko w malakserze - do uzyskania zwartego, gładkiego ciasta. Dzielimy je na 3 części, owijamy folią spożywczą i wkładamy na 30 min do zamrażarki. Jabłka obieramy, oczyszczamy z gniazd, 3-4 sztuki kroimy na kawałki i wrzucamy do rondla. Zasypujemy cukrem i dusimy pod przykryciem na małym ogniu, aż się rozpadną. Pozostałe ścieramy na tarce (grube oczka) i dodajemy je do gorącej masy jabłkowej, po odstawieniu jej z ognia.
Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 180 stopni.
Formę o średnicy 23-25 cm wykładamy papierem do pieczenia. Jedną część ciasta kroimy cienko i dajemy plastry na spód, drugą część – na boki, a trzecią pozostawiamy w lodówce. Wstawiamy ciasto do nagrzanego piekarnika i podpiekamy je ok. 8-10 minut, włączając w połowie tego czasu jedynie górną grzałkę. Wyjmujemy ciasto, posypujemy spód bułką tartą i wykładamy na niego masę jabłkową. Białka ubijamy na sztywną pianę, dodając pod koniec po łyżce cukier puder (1/2 szklanki).Pianę umieszczamy na jabłkach, na to ścieramy resztę schłodzonego ciasta i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni ok. 50-55 minut. Studzimy ciasto w lekko uchylonym piekarniku. Podajemy je posypane cukrem pudrem z cynamonem, albo z bitą śmietaną (ubijamy kremówkę i dodajemy do niej pod koniec 1-2 łyżki cukru pudru). Albo z jednym i drugim :).

Zmodyfikowany przepis pochodzi z książki Doroty Świątkowskiej „Moje wypieki i desery” (wyd. Egmont).


wtorek, 16 września 2014

Tarta z hummusem


Przejadł mi się hummus. Zdarza się. Patrzyłam na słoiczek i myślałam, że muszę sobie zrobić przerwę w produkcji domowego hummusu, bo nawet najlepsza potrawa jedzona zbyt często, staje się nudna jak film z nadmiarem efektów specjalnych. No cóż, ale przecież nie mogę zaprzepaścić takiego „materiału”, trzeba więc zrobić „remake”, czyli właściwie to samo, tylko ze zmienioną obsadą, nieco innym scenariuszem i scenografią. Rzut oka do lodówki: mam ciasto francuskie, dobry ser, suszone pomidory. Bohaterów w sam raz, by stworzyć coś nowego, raczej dla koneserów, bywalców kin studyjnych... No i powstała wariacja na temat etniczny, z odrobiną moralnego niepokoju i zaskakująco miłą puentą. Taka niskobudżetowa produkcja, obliczona na niewielką frekwencję i sukces w wąskim kręgu odbiorców. :)

Składniki (na tartę o śr. 25-28 cm):
Średni słoiczek domowego hummusu,
Gotowe ciasto francuskie na prawdziwym maśle (225 g),
8-10 szt. suszonych pomidorów,
Kawałek koziego (albo innego twardego) sera – wielkości dwóch pudełek zapałek,
2-3 łyżki pesto,
Oliwa,
Świeża bazylia.


Formę do tarty wykładamy dwiema warstwami papieru do pieczenia. Piekarnik włączamy, by się nagrzał do temp. 200 stopni. Ciasto francuskie umieszczamy w formie – powinno wystawać nieco poza brzeg. Ciasto pokrywamy hummusem, na nim układamy pokrojone pomidory i starty na płatki ser, łyżeczką nakładamy pesto i skrapiamy całość oliwą. Brzeg ciasta kładziemy na wierzch (można posmarować go żółtkiem rozbełtanym z łyżką mleka) i wkładamy tartę do nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok. 25-30 min (do lekkiego zrumienienia się brzegu). Po upieczeniu posypujemy tartę listkami świeżej bazylii.





niedziela, 14 września 2014

Consumela. Opowieść kulinarna cz.7

Consumela długo będzie wspominać ten dzień.
Zaczął się wspaniale. Antonio zjawił się w domu dziewczyny skoro świt, skradł jej kilka pocałunków (bez specjalnego oporu zresztą) i zaglądając z czułością w oczy zapytał, czy nie przygotowałaby czegoś pysznego dla jego matki, która właśnie obchodzi urodziny.
Consumelę zastanowiło odrobinę to, że Assunta świętuje we wrześniu, skoro urodziła się na początku sierpnia (była kiedyś świadkiem zamawiania przez Antonia w kwiaciarni bukietu z tej okazji), ale nie dała niczego poznać po sobie.
– Wiesz, to powinno być coś prostego i niezwykłego jednocześnie - tłumaczył pokrętnie. - Taki smakowity drobiazg, który załagodzi napięcia, przełamie opór i pobudzi zmysły... Eeee, to znaczy w takim sensie, że „mamaíta” tak mało przyjemności ma w życiu – dodał pośpiesznie, widząc minę Consumeli. „Cóż to za czuły syneczek z tego Antonia!”. - No, dobrze, coś wymyślę. - Moja piękna, najlepsza, cudowna! Dziękuję! I znów deszcz pocałunków zrosił dłonie i usta czarnowłosej… - Muszę pędzić do zakładu, będę wieczorem! Wybiegł w takim pośpiechu, jakby czekało na niego dwudziestu kawalerzystów, by przyciął im wąsy i bokobrody. Gdyby Consumela wyjrzała przez okno spostrzegłaby, że wcale nie udał się w stronę głównego placu miasteczka, przy którym mieścił się jego salon fryzjerski, noszący nazwę „Assunta”...

Tymczasem dziewczyna wybrała się na targ. Większość składników miała w domu, ale musiała kupić najsmaczniejsze pod słońcem, nabrzmiałe od słodyczy figi. Wiedziała, że matka Antonia bardzo je lubi, postanowiła więc przygotować małe tarty ze świeżymi figami. Wśród straganów panowało jakieś zamieszanie, ludzie z mikrofonami, lampami i kamerami krążyli wokół bardzo wysokiego, szczupłego mężczyzny w skórzanej marynarce. Przechadzał się, brał do ręki warzywa, rozmawiał ze sprzedawcami i… klął w taki sposób, jakiego nie powstydziłby się tutejszy szewc – Juan, słynący z niewybrednego języka. Przybysz miał przy tym w sobie jakiś magnetyczny wdzięk, ale Consumela aż się wzdrygnęła, gdy przechodząc usłyszała: - Ja pi..lę, o w mordę, jaki za… sty melon! W całym moim pi…nym, nędznym życiu nie widziałem nic piękniejszego! Biust Dolly Parton to przy nim agrest miniaturka! Co wy tu k…a macie za klimat, że takie owoce rosną! Jestem chyba k…a, w jakimś pieprzonym warzywno-owocowym raju!
Consumela przemknęła szybko obok i skupiła się na tym, by wybrać idealne, kształtne, dojrzałe figi. „Powinny być takie pomiędzy Cameron Diaz a Penelope Cruz… Santa Clara! Cóż za niedorzeczne skojarzenia!”. Zirytowana nachyliła się nad straganem, gdy nagle, tuż przy sobie usłyszała: - O do diaska! A kogóż my tu mamy…?!

Kim był mężczyzna o tak soczystej wymowie? Jakich rad udzielił Consumeli? Czy prezent smakował obdarowanej osobie?
Cdn.

sobota, 13 września 2014

Kurczak w mleku


Nie tęsknię za smakiem mięsa, a gdybym tęskniła, to właśnie za tym aromatycznym, soczystym kurczakiem w mleku*. Brzmi dziwnie, może nawet niezachęcająco, ale wierzcie mi – to jedna z lepszych, mięsnych potraw jakie jadłam. Kurczak pod wpływem mleka staje się delikatny, cytryna i czosnek dodają mu wigoru, a cynamon i szałwia otulają subtelnym korzenno-ogrodowym woalem... Fantastyczne danie na rodzinny obiad, a tym, którzy nie przepadają za dzieleniem kurczaka na kawałki, polecam wykorzystanie nóżek, albo udek. Ja kupuję kurczaka zagrodowego i gdy zostaną na nim po obiedzie mniejsze kawałki mięsa, oddzielam je od kości, zalewam pozostałym sosem (którego będzie sporo) i zamrażam. Potem można dodać je do makaronu, czy kaszy z warzywami.

Składniki:
Kurczak zagrodowy (ok. 1,5 kg),
Sól i świeżo zmielony pieprz,
100 g masła,
Oliwa,
Kawałek laski cynamonu (ok. 4-5cm),
Garść świeżych listków szałwii,
¼ kiszonej cytryny albo skórka starta z 2 cytryn,
10 ząbków czosnku – całych, w łupinach,
0,5 l mleka.


Włączamy piekarnik, by nagrzał się do 190 stopni, przygotowujemy żaroodporne, dopasowane do wielkości kurczaka, naczynie. Nacieramy mięso solidnie solą i pieprzem, na patelni rozgrzewamy masło z oliwą (2-3 łyżki) i obsmażamy kurczaka – do porządnego zrumienienia się, przewracając go kilkakrotnie na drugą stronę. Przekładamy kurczaka do naczynia i wylewamy na niego tłuszcz z patelni. Dorzucamy pozostałe składniki – kiszoną cytrynę kroimy na kawałeczki, cynamon można włożyć do wnętrza kurczaka, posypujemy listkami szałwii, dodajemy ząbki czosnku, zalewamy całość mlekiem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok. 1,5 godziny, polewając od czasu do czasu w trakcie pieczenia, wierzch powstałym sosem.
Dzielimy kurczaka na kawałki i podajemy go z ziemniakami oraz sałatą.

*Przepis Jamiego Olivera z książki „Happy Days with the naked Chef” (wyd. Penguin Books).



wtorek, 9 września 2014

Cytrusowa sałatka z komosą ryżową, fasolką i awokado


Są takie produkty, na które pojawia się moda. Kiedyś był to amarantus, niedawno jagody goji, a teraz każda „dama modna” opowiada w kolorowych magazynach, jak to odżywia się quinoa. I mam nadzieję, że te opowieści nikogo nie zniechęcą, bo komosa ryżowa, o której mowa, jest nie tylko zdrowa, ale i bardzo, bardzo smaczna. Uwielbiam jej konsystencję, lekko twardawą, hardą, sprawiającą, że komosa nie staje się jedynie tłem dla innych składników, ale wyraźnym, miłym leitmotivem. Ten południowoamerykański , spokrewniony z burakami i szpinakiem, niepozorny gość, powinien jak najczęściej bywać w domach osób, które nie jedzą mięsa, bo kryje w sobie bardzo dużo białka i żelaza, błonnik, kwasy NNKT, pierwiastki mineralne oraz witaminy z grupy B. Nie zawiera glutenu i ma niski indeks glikemiczny. Nawet NASA zainteresowała się komosą, potwierdzając jej cudowne właściwości (chroni przed cukrzycą, nowotworami i chorobami wieńcowymi). Choć Inkowie jedli komosę już 5 tysięcy lat temu, my poznajemy ją dopiero teraz. O wiele za późno...

Ta sałatka jest kwintesencją tego, co lubię. Rześka, wyrazista, lekka, zaskakująca. A zaskakuje, bo urozmaiciłam ją kiwano, czyli warzywem łączącym w sobie cechy ogórka, kiwi, melona i banana.

Wygląda ono troszkę egzotycznie, a rośnie również i w Polsce! Ma kapitalny zapach i niezwykłą świeżość smaku, a jak natrafi się na jego kawałeczek w sałatce, to aż się człowiek uśmiecha jedząc, takie to nieoczekiwanie przyjemne i inne doznanie. Na targowisku zapłaciłam za kiwano 3 zł – warto!

Składniki (porcja dla 2-3 osób):
100 g komosy,
20 dag zielonej fasolki szparagowej (w sezonie można ją zastąpić zielonymi szparagami),
15 szt. pomidorków koktajlowych,
1 szt. dojrzałego awokado,

Ćwiartka kiszonej cytryny albo sok wyciśnięty z cytryny i starta skórka,
2-3 łyżki posiekanego szczypiorku,
Natka pietruszki – kilka gałązek,
1-2 ząbki czosnku (zależnie od ich wielkości i naszego upodobania),
¼ kiwano albo 1 średni ogórek gruntowy,
Pieprz,
Oliwa,
Sól – odrobina do gotującej się komosy, a do sałatki tylko w tym przypadku, gdy nie dodajemy kiszonej cytryny.


Fasolkę czyścimy, płuczemy i gotujemy, aż zmięknie, ale będzie jędrna (czas zależy od grubości i odmiany fasolki, dlatego trzeba próbować). Komosę zalewamy gorącą wodą, solimy lekko i gotujemy kilkanaście minut – próbując pod koniec, czy już odpowiednio zmiękła. Jeśli tak – odcedzamy. Studzimy obydwa składniki (ugotowana fasolka zanurzona od razu w lodowatej wodzie zachowa ładny kolor). Dodajemy do komosy opłukane, przekrojone na pół pomidorki, pokrojony na kawałki miąższ awokado, fasolkę kroimy na niewielkie kawałeczki i też dorzucamy. Do tego – drobno posiekana kiszona cytryna (albo sok i skórka), szczypiorek, zmiażdżony czosnek, natka (kilka listków zostawiamy do dekoracji), pokrojone kiwano albo ogórek. Skrapiamy oliwą, posypujemy pieprzem, a jeśli nie używamy kiszonej cytryny, to solimy do smaku.

Uwaga: do gotującej się komosy wrzuciłam kilka kawałeczków suszonej papryczki chili, można też dodać odrobinę świeżej - już do sałatki.


sobota, 6 września 2014

Sernik mocno czekoladowy


Choć mocno czekoladowy to mało powiedziane. Ten sernik jest wykwintny i prawie wytrawny – bo z gorzkiej czekolady. Jeśli ktoś woli słodszy, można dodać do masy więcej cukru, albo posypać wierzch po upieczeniu grubszą warstwą cukru pudru, a na nią sypnąć kakao. Bo ten sernik ma być ciemny, mroczny, bez żadnych dodatków, upiększeń. Chyba, że zdarzy się amator mięty z czekoladą i dołoży do masy serowej klasyczne „After Eight” *– wówczas będzie i bardziej słodko i oryginalnie.

Składniki:
Spód
80 g masła, 300 g ciemnych, kruchych ciastek (kakaowe, czekoladowe, digestive).
Uwaga - w wersji bezglutenowej można albo zrezygnować ze spodu, albo wykorzystać do niego po prostu ciasteczka bezglutenowe, które są dostępne w specjalistycznych sklepach lub działach z tzw. zdrową żywnością.

Masa
200 g sera kremowego („Mój ulubiony” z Wielunia jest OK.),
400 g sera mascarpone,
100 g gorzkiej czekolady (roztopionej w kąpieli wodnej),
80 g ciemnego cukru,
5 płaskich łyżek kakao,
3 duże jajka (0/1),
Opcjonalnie – garść połamanych czekoladek „After Eight”.


Nagrzewamy piekarnik do temp. 180 stopni, a tortownicę (śr. 20 cm) lekko smarujemy tłuszczem i umieszczamy w niej papier do pieczenia.
Ciastka i masło wrzucamy do malaksera i rozdrabniamy, by powstała sypka masa o konsystencji mokrego piasku. Wykładamy nią tortownicę (można brzegi również) i wstawiamy do lodówki przynajmniej na pół godziny.
Ser miksujemy z mascarpone i cukrem, dodajemy pojedynczo jajka, następnie kakao, a na końcu roztopioną czekoladę. Można oczywiście w tym momencie dołożyć też miętowe czekoladki. Mieszamy aż masa będzie gładka (nie wiem jak to będzie wyglądać, gdy dodaje się „After Eight” – ale przypuszczam, że nie muszą połączyć się dokładnie z masą). Wylewamy masę na schłodzony spód i pieczemy w nagrzanym piekarniku ok. 50-60 minut. Po wyłączeniu piekarnika zostawiamy w nim sernik do wystudzenia przez godzinę (drzwiczki piekarnika zamknięte), a następnie chłodzimy ciasto w formie przynajmniej przez 3 godziny w lodówce. Przekładamy sernik na paterę, a przed podaniem posypujemy kakao, albo najpierw cukrem pudrem, a potem kakao.

*Taką opcję poleca autor przepisu – Eric Lanlard („Home bake”, wyd. Mitchell Beazley). Inny wariant to dodanie zamiast miętowego akcentu skórki pomarańczowej.



piątek, 5 września 2014

Szybki śledzik z buraczkami


Przez cały rok mam ochotę na śledzie, może jedynie latem nieco mniejszą. Za to, gdy zbliża się jesień, bywa ona (ta ochota) czasem gwałtowna. Zazwyczaj wystarczy słoiczek „kupnych” rybek, ale gdy powstrzymam się odrobinę, w try miga powstaje taka przegryzka. A nawet zakąska :).

Składniki (porcja dla 1-2 osób):
3-4 płaty matiasów w oleju,
2 łyżki pokrojonego łososia wędzonego,
2 łyżki jogurtu greckiego,
1 łyżka majonezu,
2 łyżki posiekanego szczypiorku,
1 łyżeczka ziarnistej musztardy (opcjonalnie),
Pieprz,
Kilka małych buraczków ze słoika (takich w całości),
Ocet balsamiczny,
Łyżeczka zielonego pesto,
Sól,
Pieczywo pełnoziarniste,
Rukola, koperek albo natka pietruszki do ozdoby.


Śledzia kroję na kawałki, mieszam go z łososiem, szczypiorkiem, jogurtem i majonezem (ew. musztardą). Doprawiam pieprzem. Na małe kromeczki pieczywa wykładam śledzia, ozdabiam zieleniną. Kroję buraczki na małe kawałki, dodaję do nich odrobinę octu balsamicznego, sól i pieprz do smaku. Buraczki nakładam na środek talerza, na ich wierzchu umieszczam pesto, a wokół nich układam chleb ze śledziem. Do tego kieliszeczek kminkówki i jest dobrze :).

środa, 3 września 2014

Kabaczek z grzybami i bakłażanem


To doprawdy perwersja faszerować jedne warzywa drugimi, ale taki już los kabaczka. Sam niespecjalnie jest smaczny, choćby kombinować i robić z niego placki, gulasze i inne cuda. Za to wespół z dominującymi smakami grzybów, przypraw, sera, mięsa albo innych warzyw, bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Taki warzywny Woody Allen z okresu „Zeliga”, w przebraniu smętnie nijakim, za to z charakterem i rozbrajającym urokiem brzydala.
Więc nie ma co załamywać rąk nad podarowanym w dobrej wierze kabaczkiem, że: „co ja z tego z robię”, „a kto to będzie jadł” itp. Trzeba spojrzeć na niego łaskawym okiem, dostrzegając smaczny potencjał.




Składniki (porcja dla 2 osób):
1 większy kabaczek,
1 średni bakłażan,
5-7 grzybów średniej wielkości (leśnych, albo pieczarek),
2 łyżki pokrojonego sera (mozarella, gorgonzola, miękki kozi),
1 średni pomidor,
Zioła (świeże lub suszone),
Odrobina świeżej, pokrojonej chili,
Oliwa,
Masło,
Sól i pieprz.


Rozcinamy sporego kabaczka na dwie połowy, wydrążamy bezlitośnie, usuwając pestki. Połówki umieszczamy na blaszce wyłożonej pergaminem. Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 190 stopni. Średniego bakłażana myjemy, kroimy w kostkę i wrzucamy na patelnię grillową. Skrapiamy solidnie oliwą i grillujemy, aż się nieco przypiecze. Grzyby czyścimy, kroimy i podsmażamy na oliwie z masłem. Po kilku minutach łączymy bakłażana z grzybami i dodajemy jakiś ładnie topiący się ser (mozarella, gorgonzola, miękki kozi) – niezbyt dużo, bo nie ma dominować, a jedynie spajać farsz wprowadzając serową nutę. Doprawiamy świeżymi ziołami (albo suszonymi np. prowansalskimi), chili, solą, pieprzem i wykładamy taką mieszanką wydrążone części kabaczka. Na wierzchu umieszczamy pomidora – bez skórki, pokrojonego na kawałki, posypujemy ziołami, skrapiamy oliwą i wstawiamy do piekarnika na ok. godzinę. Ja po upieczeniu skrapiam takie faszerowane warzywa dodatkowo kremem, albo octem balsamicznym. Przyda się solidna pajda dobrego chleba – kawałki wrzucone do powstałego w kabaczku sosu, pozwolą wyjeść go do ostatniej kropli.

Zdjęcie filmowe: http://www.broadway.org.uk/








poniedziałek, 1 września 2014

Placek śliwkowy, czyli klinek na splinek


Niesamowity przepis! To już trzecia jego wersja na moim blogu – po tym torciku z truskawkami, i takim ucieranym cieście z kremem, przyszła pora na ciasto ze śliwkami. Może zbyt zwyczajne, banalne, takie trochę „babcine”. Ale – wierzcie mi – to jeden z lepszych sposobów na szybkie wyleczenie z jesiennej chandry. Śliwki, zapach migdałów, mięciutkie ciasto, kawa, albo herbata z cytryną i jakaś fajna muzyka...
Wykorzystajcie więc wspomniany przepis ponownie, tylko bez dodatku kremu. Przygotujcie śliwki - opłukane, wypestkowane układamy na ciasto rozcięciem do góry. Według mnie idealny rozmiar blaszki na tę proporcję to 32/21 cm. Jedyną fanaberią są płatki migdałowe, którymi posypujemy ciasto przed włożeniem do piekarnika i cukier puder – do posypania po upieczeniu.

PS. To ciasto potwierdza teorię, że mniej czasem znaczy więcej. Mnie też będzie mniej. I nie chodzi o kilogramy (niestety), a o czas, jaki będę mogła poświęcać blogowi. Proszę o wyrozumiałość – postaram się odwdzięczyć najlepiej jak umiem. :)