sobota, 31 maja 2014

Grzanki z macerowanymi truskawkami i serem ricotta


Może to i oklepane połączenie, ale nadal je lubię. Truskawki, ocet balsamiczny i pieprz – tym razem na chrupiącej, żytniej grzance. Pomysł na taką prostą przekąskę znalazłam w nieocenionej dla jaroszy książce, czyli w „Poniedziałkach bez mięs” (wyd. Publicat). Tylko zamiast serka mascarpone użyłam bardziej wyrazistej ricotty, a pieprz mielony zastąpiłam zielonym ze słoiczka. Znakomite połączenie – szczególnie, gdy ma się jeszcze porządny, uczciwie upieczony chleb.

Składniki:
2 kromki świeżego, żytniego chleba,
8-10 truskawek,
Łyżeczka octu balsamicznego,
Łyżeczka cukru pudru,
Łyżeczka zielonego pieprzu (ze słoiczka – w zalewie),
Ser ricotta.


Truskawki kroimy na plasterki, dodajemy do nich ocet balsamiczny, cukier puder, pieprz i odstawiamy na godzinę (moje stały całą noc – można więc to zrobić wieczorem i na drugi dzień przygotować kanapkę na śniadanie). Chleb opiekamy na patelni grillowej (albo w opiekaczu), ciepłe kromki smarujemy ricottą, wykładamy na nie truskawki i... gotowe. Świetne z kawą zbożową :).


piątek, 30 maja 2014

Torcik z rabarbarem, truskawkami i kremem


Ten miły dla oka i podniebienia torcik powstaje „w try miga”. Polecałam ostatnio na FB upieczenie w weekend ciasta z tego przepisu, tylko z rabarbarem. I sama też to zrobiłam.
Tak więc: wykorzystajcie przepis na ciasto ucierane z kremem, tylko zastosujcie dostępny jeszcze rabarbar i upieczcie ciasto zgodnie ze wskazówkami, ale w okrągłej formie o średnicy 25-28 cm.

Na wierzch potrzebne będzie:
250 ml śmietanki kremówki 30%,
250 g serka mascarpone,
Kilka łyżek (4-5) gęstego likieru advocaat,
2 łyżki cukru pudru.
Do ozdoby: kilkanaście truskawek i uprażone płatki migdałowe.


Ubijamy śmietanę, a gdy nieco zgęstnieje dodajemy do niej mascarpone, następnie cukier i likier. Wykładamy krem na wystudzone ciasto, smarujemy lekko także boki. Na wierzchu tworzymy rozetę z pokrojonych na plasterki truskawek (zaczyna się od największego okręgu, pomiędzy plasterkami układa się kolejne i tak do samego środka), a boki posypujemy płatkami migdałowymi.
Ciasto jest mało słodkie, jeśli ktoś lubi więcej słodyczy, można tuż przed podaniem posypać wierzch cukrem pudrem (za wyjątkiem truskawek). Ja dodaję jeszcze do każdej porcji świeże truskawki.

czwartek, 29 maja 2014

Risotto z truskawkami


Błeeee... A cóż to za wynalazek? Truskawki na słono? W dodatku z ryżem? A jednak chciałabym was namówić na wypróbowanie tego przepisu*, znanego we Włoszech od kilkudziesięciu lat. Niestety – nie jest to wierna realizacja tej receptury, bo nie miałam ryżu Arborio (krótkie, pękate ziarenka), który jest niezbędnym składnikiem prawdziwego risotto. Ale byłam tak ciekawa tej potrawy, że musiałam ją zrobić – tym bardziej, że kupiłam idealne, mocno pachnące i kwaskowate truskawki.
Gdybym miała jakoś opisać ten smak, zaliczyłabym go do grupy, którą – chyba Nigella Lawson, nazwała smakami „otulającymi”. Dającymi poczucie bezpieczeństwa, niosącymi pociechę w trudnych chwilach, przypominającymi beztroskę dzieciństwa. Do takich smaków ja zaliczam rosół z kaszą manną, który gotowała moja Mama, gdy byłam chora, pieczone jabłka, kurczaka w mleku Jamiego Olivera i od wczoraj – właśnie to risotto.
I jeszcze jedno – być może risotto kojarzy wam się z rozgotowanym na mamałygę ryżem. Dobrze przygotowane risotto to jędrne, wyczuwalne ziarna ryżu i aksamitna konsystencja całości. Dlatego tak ważne jest stosowanie się do zaleceń przepisu i użycie masła.
Polecam, namawiam – w końcu w gotowaniu też obowiązuje zasada „No risk, no fun” :).

Składniki:
1 mała cebula drobno posekana,
125 g ryżu (najlepiej Arborio),
½ l gorącego, warzywnego bulionu,
Kilka łyżek (2-3) oliwy,
250 g świeżych, posiekanych (niezbyt drobno) truskawek,
20 g masła,
Kilka łyżek startego parmezanu (w ostateczności innego dojrzewającego, żółtego sera),
Sól, pieprz.


W garnku o grubym dnie rozgrzewamy oliwę, wrzucamy posiekaną cebulę i mieszając smażymy całość, aż cebula się delikatnie zezłoci. Dorzucamy ryż i znów dokładnie mieszamy – by każde ziarenko było pokryte oliwą. Dolewamy chochelkę gorącego bulionu i mieszamy, aż do wchłonięcia płynu przez ryż. Dorzucamy ¾ posiekanych truskawek i znów dolewamy bulion porcjami – po chochelce, mieszając i czekając z kolejną porcją płynu, do wchłonięcia wcześniejszej.
Gdy ryż jest ugotowany „al dente”, zdejmujemy garnek z ognia i dorzucamy do ryżu masło, oraz połowę startego sera, mieszamy, doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Odstawiamy ryż na kilka minut, potem nakładamy go do miseczek, dodając resztę posiekanych truskawek i posypując na końcu pozostałym serem.

*Zmodyfikowałam odrobinę przepis z książki Gennaro Contaldo „Gennaro’s easy Italian” (wyd. Headline).

środa, 28 maja 2014

Happy Days!

Zupełnie zapomniałam, że wczoraj skończył 39 lat ulubieniec połowy kulinarnego świata, bez którego książek i programów moja kuchnia nie byłaby taka sama...
Jeśli jeszcze nie macie żadnej książki Jamiego Olivera polecam bardzo na początek "Happy Days with the Naked Chef" wydaną po raz pierwszy w 2001 roku. Zdaje się, że nie ma jej polskiego wydania, ale warto kupić angielską wersję. Jamie opisuje swoje potrawy w sposób prosty i soczysty :). Obiecuję, że często będę korzystać z mojego sfatygowanego egzemplarza na potrzeby bloga.

A tutaj najbardziej egzotyczna wersja jaką udało mi się znaleźć:


"Sczastliwyje dni s Gołym Powarom" - nieźle brzmi... :)

Paprykarz szczeciński!

Najprościej było rozwiązać tę zagadkę wrzucając w wyszukiwarkę słowa: miruna, pagrus i Afryka albo Kolumbia. Ale po kolei...


Komisarz Miruna nie spodziewał się, że tak łatwo uda się znaleźć sprawcę zbrodni. Historia powstania i produkcji paprykarzu szczecińskiego obfitowała w wiele zwrotów akcji, ale wszystkie tropy śledztwa prowadziły do Kolumbii. To tam podrobiono oryginalny produkt i największy kartel rybny na jego sprzedaży przez lata zarabiał krocie. Podróbka cieszyła się powodzeniem do czasu, gdy po wielu modyfikacjach receptury, straciła swój charakterystyczny wygląd i smak. Sprzedaż spadła i wysłano do Polski człowieka, który miał wydobyć dawny przepis od ostatniego, żyjącego pracownika laboratorium. Kolumbijczyka złapano dwa dni po zabójstwie, gdy w przebraniu usiłował dostać się na teren jednego z zakładów przetwórstwa rybnego. Oryginalną recepturę złożono do sejfu, ale zanim to się stało aspirant Pagrus skorzystał z niej po kryjomu...

To oczywiście fikcja, ale prawdziwa historia powstania paprykarzu jest naprawdę fascynująca. Może powstałby na jej podstawie całkiem niezły kryminał retro?


Składniki:
1,5 kubka ugotowanego na sypko ryżu,
150-180 g oczyszczonej z ości wędzonej makreli lub/i pstrąga (można kupić gotowe filety z tych ryb),
Kopiasta łyżeczka słodkiej papryki w proszku,
1 pokrojona w kostkę, duża cebula,
2 łyżeczki koncentratu pomidorowego,
2-3 łyżki pikantnej pasty Aivar, albo nieco mniej (ilość zależy od ostrości) węgierskiej pasty paprykowej w tubce.
Chili w proszku – do smaku,
Sól, pieprz,
Olej rzepakowy.


Ryż łączymy z rozdrobnioną rybą. Cebulę smażymy do zezłocenia na oleju i dodajemy ją wraz z innymi składnikami do ryżu. Mieszamy dokładnie i doprawiamy do smaku chili, solą oraz pieprzem. Jeśli paprykarz wydaje się za suchy, można dolać do niego odrobinę oleju. Powinien być pikantny, ale trzeba też pamiętać, że nabiera właściwej mocy, gdy składniki się ze sobą „przegryzą”.
To akurat jest naprawdę miłe wspomnienie z PRL-u :).




wtorek, 27 maja 2014

Zagadka kryminalno-kulinarna

We Wrocławiu cyklicznie odbywa się Festiwal Kryminału. Z zamiłowania do tej literatury przygotowałam zagadkę, która będzie miała kulinarne rozwiązanie.

Komisarz Miruna dotarł na miejsce zbrodni. Aspirant Pagrus zdał mu relację i wręczył kartkę z ostatnim słowami, jakie ofiara przekazała lekarce pogotowia. Początkowo komisarz nie zrozumiał o co chodzi, ale przeczytał jeszcze raz i zdumiony wyraził na głos swoje zdziwienie. - Przecież to są składniki... Jakby jakiś przepis? Co u diaska? To był kucharz? Aspirant jednak miał już wytłumaczenie. - To był ostatni pracownik laboratorium, które w latach 60-tych XX wieku opracowało doskonałą recepturę na...

No właśnie – na co? Może rozwiązanie tej zagadki ułatwi fakt, że jeden ze składników pochodził z Afryki, a w kręgu podejrzanych znalazły się osoby pochodzące z miast nadmorskich oraz...Kolumbijczyk. Zresztą śledztwo wykazało, że to on był sprawcą.

Odpowiedź i przepis poznacie już jutro.

niedziela, 25 maja 2014

Rafaello, czyli ciasto z życzeniami


Zastanawiałam się jaki przepis polecić na Dzień Matki. Powinno to być coś lekkiego, łatwego i przyjemnego, bo tego wszystkim Mamom i sobie życzę. Żeby Wam było lżej, łatwiej i przyjemniej w życiu :). Dlatego ciasto będzie z półproduktów, ale za pełnię smaku ręczę. Do zrobienia przez dzieci – gdy młodsze, to oczywiście z pomocą, albo przez Mamy, które chcą słodko uczcić swoje święto.
Jak widzicie ciasto wygląda jak Robert Redford w białym mundurze w filmie „Tacy byliśmy” (ta scena w barze... ). Smak równie hipnotyzujący.

Składniki (na dużą blachę 38/25/7 cm):
2 tabliczki białej czekolady,
2 galaretki cytrynowe,
200 g wiórków kokosowych,
2 opakowania bitej śmietany błyskawicznej w proszku,
Duża paczka biszkoptów podłużnych (proponuję dwie – biszkopty przydadzą się też do posypki)
2 szkl. mleka do przygotowania bitej śmietany,
ok. 20-25 dag kokosowych kulek (można takie kupić na wagę),
Ewentualnie trochę likieru advocaat albo malibu do nasączenia biszkoptów (wskazane :)).


Galaretkę rozpuszczamy w dwóch szklankach gorącej wody, łamiemy na kawałki czekoladę i wrzucamy ją do gorącej galaretki, mieszając, by się w niej rozpuściła. Odstawiamy do przestudzenia. Miksujemy śmietanę w proszku z mlekiem i dodajemy do niej po małej chochelce lekko już tężejącą galaretkę. Na koniec wsypujemy do masy ok. 150 g wiórków (resztę zostawiamy do posypania wierzchu). Dno dużej, prostokątnej blachy wykładamy pergaminem, na nim układamy biszkopty (można nasączyć je alkoholem), wylewamy masę, posypujemy rozdrobnionymi w blenderze kilkoma biszkoptami i wiórkami. Na wierzchu układamy w równych odstępach kulki, wciskając je lekko w masę. Wstawiamy do lodówki na ok. 2 godziny.
Uwaga: biszkoptowy spód bez nasączania mięknie dopiero na drugi dzień po przygotowaniu ciasta.



A jednak nie mogłam się powstrzymać...
Zdjęcie pochodzi ze strony http://m.inmagine.com/

Consumela. Opowieść kulinarna cz.3

Trochę zmieniłam plany i dziś świeżo napisany odcinek, a nie ten ostatni sprzed wielu lat. Wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń jest oczywiście niezamierzone...

To był upalny dzień. Powietrze swoją gęstością przypominało polentę, której Consumela nienawidziła, a cały gar ugotować musiała, podobnie jak drugi – pełen chili con carne. Mężczyźni wieczorem mieli oglądać jakiś bardzo ważny mecz, brzęczały butelki, kibice licytowali się kto wygra.
Zmęczona krzątaniną przysiadła na chwilę w ulubionym fotelu i, nie wiedząc kiedy, zasnęła.
We śnie pojawił się długi, wąski korytarz pełen drzwi, nad którymi świeciły neony z numerami. Strasznie chciało jej się pić, wchodziła więc do kolejnych pomieszczeń. W każdym dopadała ją osoba z megafonem i coś przez niego do niej wywrzaskiwała.

Chudy mężczyzna z rozbieganym wzrokiem obiecywał każdemu, kto go wybierze, legalną możliwość posiadania dwóch żon, inny – z ledwo dopinającą się na wielkim brzuszysku koszulą – oferował w zamian za głos trzy króliki („po roku będziesz mieć całą hodowlę i materac wypchany pieniędzmi!”). Kobieta w białym stroju przypominającym mundur nie przebierała w słowach: „Samiec twój wróg! Koniec wyzysku! Rzuć fartuchem, dołącz do nas, załóż uniform!”. Tu Consumela nawet przez chwilę przystanęła, ale ochrypła od wrzasku agitatorka nie zwróciła na to uwagi...
Kolejny oryginał krzyczał o swoim cudownym uleczeniu: „Dzięki wstawiennictwu świętego Coriandra, uleczyłem się z wrodzonej niechęci do kolendry!
Wybierz mnie, a dostaniesz butelkę eliksiru z tej boskiej rośliny, który skutecznie pozbawi Cię złudzeń!”.
W ostatnim pokoju stał wyjątkowo cichy mężczyzna, uśmiechał się tylko i podawał wchodzącym olbrzymią, różową watę cukrową. Consumela odruchowo sięgnęła, spróbowała, wata zalepiła jej usta – i dopiero teraz zauważyła, że wszyscy Ci ludzie, łącznie z kobietą mieli twarz wiarołomnego Antonia.
Tego już nie wytrzymała! Słodki, ohydny smak waty i pragnienie wyrwały ją z koszmaru. Zlana potem popędziła do kuchni, nalała sobie całą szklankę soku pomidorowego, dodała tabasco, oliwy i jednym haustem wypiła. Do drugiej szklanki musiała dodać coś mocniejszego – była tylko tequila...
Do niej znów sok, lód, tabasco, sól, pieprz i kilka posiekanych listków selera naciowego i bazylii.
Ufff... Santa Rita! Co to był za sen! Dziewczyna musiała go odreagować, a nic, oprócz gotowania, jej w tym tak nie pomagało, jak oglądany i znany już na pamięć film, w którym mały i chudy okularnik, złodziej-nieudacznik, planował z kumplami skok na bank, a zyskał fortunę dzięki ciasteczkom wypiekanym przez żonę.
Ten motyw był szczególnie bliski Consumeli, bo męska część jej rodziny z pewnością nie zajmowała się uprawą kukurydzy.
„Drobne cwaniaczki” – podsumowała ich. „Myślą, że nie wiem...”. Odpędziła jednak przykre skojarzenia i już za moment zaśmiewała się z przypadków Raya i jego żony, zwanej „Frenchy”*.

Z oddali dotarła do jej uszu piosenka kibiców:


„Nic się nie stanie,
Przegracie, nic się nie stanie,
Tylko będziecie,
będziecie mieć przerąbaaane...”


Cdn. D.

*Chodzi oczywiście o znakomity film Woody’ego Allena „Drobne cwaniaczki”.

sobota, 24 maja 2014

Klasyczny chłodnik


Bogata w składniki, orzeźwiająca i sycąca zupa na upał. Czasem wystarczy ugotować jeszcze do niej młode ziemniaki, posypać je koperkiem, polać masłem i obiad gotowy!

Składniki (na dużą porcję – dla 8 osób):
1 litr kefiru,
Kubek (340 g) jogurtu greckiego,
kubek soku pomidorowego,
½ kubka wody z kiszonych ogórkow (jeśli nie macie – można dodać 2 posiekane kiszone ogórki),
2-3 łyżki oliwy,
4 średnie ogórki gruntowe,
Mały (370 ml) słoik całych buraczków w zalewie (albo 2 ugotowane),
2 łodygi selera naciowego (z listkami),
½ pęczka koperku,
8-10 rzodkiewek,
4 jajka ugotowane na twardo,
Sos chili (jeśli lubicie pikantną nutę),
1 duży, rozgnieciony ząbek czosnku,
Sól, pieprz, maggi do smaku.


Schłodzony kefir mieszamy z jogurtem, dolewamy sok pomidorowy, wodę z ogórków, oliwę, pokrojone w kostkę ogórki gruntowe, posiekane buraczki i łodygi selera, starte na tarce rzodkiewki, pokrojony drobno koperek (zostawiamy nieco do posypania). Doprawiamy czosnkiem, solą, pieprzem, maggi, ewentualnie dodajemy sos chili. Napełniamy chłodnikiem miseczki, dokładamy po połowie jajka na porcję, posypujemy koperkiem. Ja lubię jeszcze dodatek pokrojonych paluszków krabowych, choć wiem, że z krabem nie mają zbyt wiele wspólnego :).

piątek, 23 maja 2014

Consumela na FB!

Jeśli chcecie dowiadywać się wcześniej jaki przepis pojawi się na blogu, kiedy będzie kolejny odcinek opowieści o Consumeli - zapraszam na profil na facebook.com!


Przepis na sierść w talerzu :)


Co prawda wczoraj był Międzynarodowy Dzień Zwierząt, ale i tak obchodzę go codziennie. Nasi domownicy troszczą się nie tylko o rozrywkę swoich „człowieków”, również i to, by niektóre posiłki były bardziej... urozmaicone. No cóż - love happens :).

Kanapka „Croque madame”


Pewnie kojarzycie detektywa Monka z telewizyjnego serialu – byłego policjanta z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, rozwiązującego zagadki morderstw w San Francisco (i nie tylko). Jest także bohaterem świetnych książek napisanych przez scenarzystę serialu – Lee Goldberga. Bardzo dobrze przetłumaczony tekst czyta się jednym tchem, śmiejąc się często do rozpuku. W jednej z części Monk wybrał się do Paryża, który z całym swoim bałaganem, wydał mu się najstraszniejszym miejscem na ziemi. Choćby dlatego, że w witrynach piekarni widział ciągle słowo „Pain” (ang. – ból, fr. – chleb :))... Dał się tam namówić na zjedzenie kanapki croque monsieur – idealnie kwadratowej, z odciętą skórką chleba tostowego,opieczonej z szynką i serem Gruyere wewnątrz.
To, co dziś zaproponuję wzbudziłoby jego ogromny sprzeciw. Nierówna, ze skórką i jajkiem, tworzącym totalny chaos. W dodatku nazywa się croque madame*, a więc przeznaczona jest dla kobiet :).

Składniki (na jedną kanapkę):
2 kromki pełnoziarnistego pieczywa tostowego,
Musztarda Dijon,
Ok. 50 g startego sera – w oryginale Gruyere, ale ja zamieniłam go na mój ulubiony ser dojrzewający – litewski Dziugas (można spróbować w ostateczności z pokrojoną mozarellą, albo zwykłym żółtym serem),
1 jajko,
Masło.


Smarujemy obydwie kromki musztardą Dijon, na jedną wykładamy ser, przykrywamy drugą. Na patelni grillowej roztapiamy masło, obsmażamy na nim kromki. Na tej samej patelni możemy usmażyć jednocześnie jajko sadzone. Wykładamy grzankę na talerz, dajemy na wierzch jajko, posypujemy zieleniną. Można kanapkę opiec w opiekaczu, ale – sprawdziłam – nie jest tak chrupiąca jak ta z patelni. Idealnie byłoby opiec ją lekko na patelni i na chwilę dać do piekarnika z włączoną opcją grillowania – może w przypadku większej ilości kanapek będzie wam się chciało tak zrobić.
Bon appétit!

*Przepis pochodzi z książki „Poniedziałki bez mięs” (wyd. Publicat).


środa, 21 maja 2014

Angielskie paszteciki, czyli sausage rolls


Widzieliście już film „Locke”? Jeśli nie, a chcecie zobaczyć go w kinie, to śpieszcie się, bo lada moment zniknie z repertuarów. Zna-ko-mi-ty! Jeden aktor, kilka głosów innych osób, akcja całego filmu toczy się w czasie podróży samochodem i jest napięcie od początku do końca. Tylko nie sugerujcie się recenzją, którą znalazłam na profilu FB jednego z wrocławskich kin: „Bohaterem dramatu jest Ivan Locke (Tom Hardy), który po odebraniu tajemniczego telefonu ma 90 minut na ocalenie życia”. To żenujące, ale chyba nie oglądają filmów, które wyświetlają, bo to nie jest film sensacyjny, nic tam nie wybuchnie i nie ma żadnego tajemniczego telefonu! Zresztą zobaczcie sami :).

Ale tak jak są filmy drogi, tak też jest i jedzenie drogi. Coś tam sobie kupujemy na stacjach i w przydrożnych barach, a gdy trasa długa, podjadamy i w czasie jazdy. Smaczne, sycące i nie kruszy się, bo jest takie na raz - coś do przegryzienia. Może bardzo angielskie paszteciki zwane sausage rolls?

Składniki (na ok. 25-28 szt.):
250-275 g gotowego ciasta francuskiego,
150-180 g surowego boczku (może być taki w plastrach, jeśli w kawałku – kroimy go w kostkę),
Ok. 100-150 g resztek wędlin (szynka, kiełbasa itp.),
2 kopiaste łyżki bułki tartej,
1 cebula,
1 jajko,
1 łyżka koncentratu pomidorowego,
Łyżka sosu Worcestershire,
Ziele angielskie rozgniecione,
Gałka muszkatołowa w proszku,
Sól, pieprz.
Śmietana do posmarowania ciasta.


Podsmażamy pokrojoną drobno cebulę na niewielkiej ilości oliwy. Włączamy piekarnik, by się nagrzał do temp. 200 st. Do blendera wrzucamy boczek, pokrojone wędliny – rozdrabniamy. Dosypujemy bułkę tartą, dokładamy podsmażoną (może być gorąca) cebulę, koncentrat pomidorowy, sos, jajko, ziele i szczyptę gałki, pieprz (z solą ostrożnie – do smaku!). Wszystko mieszamy do uzyskania zwartej, jednolitej masy.
Rulon ciasta francuskiego rozwijamy – mój miał ok. 41-42/25 cm. Pocięłam go na 4 pasy o szer. ok. 10 cm. Na środku każdego ułożyłam farsz, zakryłam go z jednej strony ciastem, a potem z drugiej i powstały rulon ułożyłam brzegiem ciasta do spodu.Pocięłam każdy na 6-7 części.








Gdy ciasto się lepi podczas zwijania i krojenia, można zwilżyć je odrobinę wodą. Nie przejmujcie się jeśli kawałki wydadzą wam się nieforemne – podczas pieczenia wyładnieją :). Smarujemy paszteciki odrobiną gęstej śmietany i wkładamy do gorącego piekarnika na ok. 25-27 minut (do lekkiego zrumienienia).










Zawijamy paszteciki w papier i w drogę! Na podróż, piknik, wycieczkę. A w domu – do zup, sałatek, dipów...

wtorek, 20 maja 2014

Sałatka z mango i mozarelli


Podobno mango smakuje prawdziwie jedynie jedzone w całości i po zdarciu zeń skóry, a nie obraniu przy pomocy noża. Chcecie się męczyć? Wasza sprawa, ja - obiorę, potnę w plastry, połączę z mozarellą, obleję smakowitym sosem i zjem. Sałatka w sam raz na ciepły wieczór po upalnym dniu. Zimą – słońce na talerzu. Pierwszy raz jadłam ją na tzw. „babskiej imprezie”, wydaje mi się, że szczególnie przypadnie do gustu właśnie dziewczynom, otwartym na łączenie smaku ekstremalnie słodkiego z pikantnym.
Dojrzałe mango nie musi być żółto-czerwonawe, może być zielono-żółte. Powinno miło pachnieć i lekko uginać się pod naciskiem palca. Gdy jest bardzo dojrzałe ciężko je się kroi, ale i na to jest patent – kroję w plastry tak długo, jak się da, a resztę obskrobuję łyżką i robię mus przy pomocy blendera.
Jeśli dodacie do sałatki szynkę parmeńską powstanie naprawdę szykowna przystawka.
I jeszcze jedno: trzeba ją zjeść od razu! Nie nadaje się na szczęście do przechowywania :).

Składniki:
1 dojrzałe mango,
Opakowanie sera mozarella (125 g),
Garść świeżej zieleniny (rukola/roszponka, porwane listki bazylii),
5-6 łyżek oliwy,
Posiekana drobno papryczka chili, albo 2 łyżki pikantnego sosu chili (ilość zależy od jego mocy!),
Łyżka soku z limonki albo cytryny,
Krem balsamiczny,
Sól, pieprz, ew. chili w proszku.


Mango obieramy, kroimy w plastry. Odsączoną mozarellę również kroimy na cienkie plastry. Układamy owoc i ser na przemian na listkach zieleniny. Z pozostałego miąższu mango przy pomocy blendera robimy mus. Oliwę łączymy z sokiem, papryczką albo sosem chili – próbujcie przygotowując sos. Powinien być mocno pikantny, ale nie przesadnie! Owoce i ser posypujemy solą, pieprzem, jeśli lubicie – również sproszkowanym chili. Oblewamy całość 2-3 łyżkami musu z mango, sosem, a na koniec – kremem balsamicznym.

poniedziałek, 19 maja 2014

Zupa kremowa z selera


Ta zupa jest dla mnie z kategorii „Harvey Keitel” – urody nienachalnej, za to pierwsza liga. Niezawodna jak Winston Wolfe - czyściciel w „Pulp Fiction”, zmysłowa niczym George Baines w „Fortepianie” i zaskakująca jak decyzja Harveya o udziale w filmie „Skarb Narodów”...

Składniki (na porządną, kilkuosobową porcję):
2 łyżki oliwy,
1 drobno pokrojona cebula,
1 seler obrany i pokrojony w kostkę,
2-3 obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki,
1 łyżeczka kminu rzymskiego (może być też kminek),
600-800 ml bulionu warzywnego,
300 ml mleka,
150 ml slodkiej śmietanki ,
Pokruszony ser gorgonzola (w książce* - Stilton),
2-3 łyżki pokrojonego szczypiorku,
sól i pieprz.


Oliwę rozgrzewamy w sporym rondlu. Wrzucamy cebulę, seler, ziemniaki, kminek – smażymy mieszając ok. 5 minut. Dodajemy bulion warzywny i mleko, gotujemy pod przykryciem ok. 30-40 min (aż warzywa zmiękną). Miksujemy całość przy pomocy blendera, doprawiamy do smaku. Dodajemy śmietankę i wlewamy kremową zupę do miseczek. Posypujemy wierzch pokruszonym serem i posypujemy szczypiorkiem. Jeśli ktoś nie lubi gorgonzoli można z niej zrezygnować (np. na rzecz grzanek), ale szczypiorek jest konieczny!

*Na podstawie przepisu z książki „Poniedziałki bez mięs” (Wyd. Publicat).


niedziela, 18 maja 2014

Owocowy cobbler


Deser całoroczny - smakuje, gdy można sobie usiąść z talerzykiem w ogrodzie, czy na balkonie, ale i jesienią i zimą sprawi wielką przyjemność. Skorzystałam z przepisu Jamiego Olivera, tylko mąkę samorosnącą zamieniłam na zwykłą, z dodatkiem proszku do pieczenia i zmniejszyłam nieco ilość masła. Owoce można dobrać w zależności od sezonu – najbardziej lubię korzystać z rabarbaru w połączeniu z jabłkiem, ale i z porzeczkami czy śliwkami jest pysznie. Nie polecam jedynie truskawek, bo wg mnie nie nadają się do pieczenia. Jamie pisze (w książce „Happy Days with the Naked Chef”, wyd. Penguin Books), że cobbler to amerykański odpowiednik angielskiego crumble’a – jak zwał, tak zwał, deser jest przepyszny, a poradzi sobie z nim nawet osoba kompletnie niedoświadczona w kucharzeniu.

A tu bonus - „The Crumble Song” Lorraine Bowen w wersji hinduskiej :). „Everybody's good at cooking something and I'm good at cooking crumble. In fact, I've got one in the oven - would you like some?”

Składniki:
2 jabłka,
2 łodygi rabarbaru,
2 kubki mrożonych (albo świeżych) owoców leśnych,
5 łyżek ciemnego cukru,
Solidny „chlust” octu balsamicznego (tak chyba można przetłumaczyć „good lug” :)).
Na wierzch:
150 g pokrojonego, schłodzonego masła,
225 g mąki pszennej (albo orkiszowej),
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
70 g ciemnego cukru (plus odrobina do posypania),
Szczypta soli,
130 ml maślanki (albo jogurtu naturalnego),
2-3 łyżki płatków migdałowych do posypania.


Owoce wkładamy do rondla (jabłka i rabarbar oczywiście obieramy i kroimy, mrożonych owoców nie trzeba rozmrażać), zasypujemy cukrem, dodajemy ocet balsamiczny i gotujemy aż puszczą soki i nieco zmiękną (ok. 8-10 minut). W międzyczasie włączamy piekarnik, by się nagrzał do 190 st. W misie malaksera umieszczamy masło, mąkę, proszek, cukier, maślankę i sól. Miksujemy wszystko do połączenia. Powstanie dość maziste ciasto – nie przejmujcie się, że nie jest to klasyczna kruszonka. Tak ma być :). Gorące owoce wlewamy do żaroodpornego naczynia – w moim przypadku ma ono wymiary 24/19 cm (nie może być zbyt płytkie!). Zwilżamy ręce wodą, nabieramy ciasto, skubiemy je i układamy takie kawałki na wierzchu. Posypujemy całość płatkami migdałowymi i cukrem, wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy do zrumienienia – ok. 30 min. Cobbler najlepszy jest na ciepło, z dodatkiem lodów waniliowych, albo bitej śmietany.




sobota, 17 maja 2014

Sałatka z surowych szparagów


Dziś obiecana, bardzo zielona sałatka z majowych szparagów. Insalata di asparagi crudi con parmigiano – tak się nazywa po włosku, a wyczytałam to w genialnej książce „Dwaj łakomi Włosi” (wyd. Muza SA). Czasem pada gdzieś takie pytanie: a z kim chciałabyś/chciałbyś wylądować na bezludnej wyspie? Panów - Gennaro Contaldo i Antonia Carluccio wymieniam bez wahania.
Sałatka ma taki bardzo organiczny smak. Jak to mówi jeden z domowych fanów mojej kuchni – zbyt naturalny :). Dla mnie – świeży, rześki, energetyczny, doskonale przełamujący nudę mięsa, podkreślający smak jajek, makaronów, ryżu. Nie wiem, czy można ją przygotować z białych szparagów – nie przepadam za nimi, więc nie sprawdzę.

Składniki (na 2-3 porcje):
10 zielonych szparagów,
2 łyżki octu balsamicznego,
Łyżka soku z limonki (bardzo polecam!) albo cytryny,
3-4 łyżki oliwy z oliwek,
Kilka łyżek startego na wiórki parmezanu (albo innego dojrzewającego, żółtego sera),
2 łyżki posiekanej natki pietruszki,
Sól i pieprz.


Wypłukane szparagi, przełamujemy – każdy z osobna – ujmując je w palce blisko końcówek. Końce wyrzucamy (albo dorzucamy do zupy jarzynowej), pozostałe części kroimy ukośnie i bardzo cienko. Nie obieram ich dodatkowo – jeśli podczas jedzenia pojawi się jakieś twardsze włókno, nie przeszkadza mi to w przypadku zielonych szparagów. Szparagi polewamy octem, oliwą, sokiem z limonki/cytryny, doprawiamy do smaku, posypujemy natką pietruszki i serem. Sałatka może postać – nic się nie dzieje z jej konsystencją i smakiem, poza tym, że jest jeszcze lepszy :).


piątek, 16 maja 2014

Omlet z ryżem na Noc Muzeów

Albo też na inne wydarzenie, które wymaga, by się przed nim posilić. Jakie to fajne słowo – „posilić”, czyli nabrać siły, wzmocnić się. Bardzo zachęcam do sobotniego (17 maja) wieczornego wyjścia – wrocławskie instytucje kulturalne będą otwarte na oścież! A jeśli nie jesteście z Wrocławia, to przecież też wyjść można, choćby na długi, wieczorny spacer.
Ale co tu zrobić, żeby w brzuchu nie burczało przez tych kilka godzin? Szczególnie w kinie jest to uciążliwe... W dodatku w lodówce „rzewnie” : są jajka, kawałek sera żółtego (ooo – nawet parmezan się uchował!), resztka ryżu z warzywami z obiadu, jakaś zielenina i niewiele więcej...
I właśnie tyle potrzeba do zrobienia omletu z ryżem (albo makaronem spaghetti – jeśli został wam z obiadu). Patent włoski oczywiście :).


Składniki (na 2 porcje, albo jedną – z opcją zabrania ze sobą w pudełku reszty na później):
3 jajka,
3-4 kopiaste łyżki ryżu z warzywami (lub makaronu z sosem),
2-3 łyżki startego sera (parmezan, albo dojrzewający żółty ser będzie najlepszy),
2 łyżki posiekanej zieleniny (pietruszka, bazylia, szczypiorek...),
Sól i pieprz,
Oliwa.

Dobra, teflonowa patelnia się przyda. Rozgrzewamy na niej niewielką ilość oliwy. W międzyczasie w misce roztrzepujemy całe jajka, dorzucamy do nich ryż, ser, zieleninę, doprawiamy. Na gorącą oliwę wlewamy masę jajeczno-ryżową. Zmniejszamy gaz i smażymy ok. 6 minut. Bierzemy duży talerz, przykładamy go do patelni i odwracamy, by przełożyć następnie omlet na drugą stronę na patelnię. Dopiekamy ok. 5 minut. Wykładamy na deskę, kroimy na pół, składamy obydwie połowy (do środka – jeśli lubicie – można dać odrobinę keczupu), kroimy na trójkąty i gotowe! Bardzo wskazana do tego sałatka – np. z zielonych szparagów (przepis już jutro!).
Moja jutrzejsza trasa – jeszcze nie wiem jak będzie wyglądać, ale na pewno zjawię się w Muzeum Współczesnym i na Dworcu Głównym. Gdyby nie to, że widziałam już wszystkie filmy jakie będą prezentowane, wybrałabym się do kina Nowe Horyzonty. Bardzo polecam też wystawę „Złoty Wiek. Kolekcja Vinylcanvas” w Galerii Dizajn – BWA Wrocław. Dla fanów Designer Toys w każdym wieku!














To mój Munny jako Wenus w futrze z piany (bardzo spocony i naburmuszony, bo nie lubi naturalnych futer ;) – prace prawdziwych artystów zobaczcie na wystawie, którą do północy można zwiedzać w Noc Muzeów z jej kuratorem!



czwartek, 15 maja 2014

Pasta z awokado i „Koniec miłości do pizzy”...

.... który obwieściła ostatnio jedna z codziennych gazet. Badanie „Polska na talerzu” przeprowadzone na zalecenie Makro Cash & Carry wskazuje, że bywalcy restauracji wybierają polskie dania, a rzadziej niż kiedyś - kuchnię włoską, czy sushi. Jeśli już wydajemy pieniądze na jedzenie poza domem to chcemy jeść albo bardzo drogo, albo bardzo tanio. Wybieram opcję… domową. Uczciwie i z sercem, bez wydatku, który zazwyczaj nijak się ma do jakości jedzenia. Czasu brak? Tania wymówka! Pyszny makaron można przygotować w 10 minut, sałatkę – w 5 minut. I jeszcze jedno – pizzerii jest mnóstwo – ile znacie takich, które mają klimat i oferują prawdziwą, włoską pizzę, a nie jej odgrzewane, tłuste podróbki? A co do restauracji – gdyby nie narzucały kosmicznej marży za samą włoską nazwę potrawy, to moglibyśmy – jak Włosi, cieszyć się miłym towarzystwem i jedzeniem poza domem. Zresztą kuchnia włoska jest dla mnie absolutnym wzorem połączenia prostoty jedzenia ze smakiem i radości życia, której – jak wykazuje inne badanie przeprowadzone ostatnio – Polakom bardzo brakuje. Podobnie jak europejskich zarobków, a od nich chyba należałoby zacząć...

Dziś błyskawiczna pasta z awokado – może i banał, ale zdrowy, łatwy. Wystarczy kilka minut, by ją zrobić, świetna na śniadanie, jako przystawka i dip, dodatek do chudego mięsa z grilla.


Składniki:
1 awokado,
Łyżeczka soku z limonki, albo cytryny,
Łyżeczka zielonego pesto,
Mała cebula szalotka drobno posiekana,
Kilka kropli oliwy,
Rozgnieciony ząbek czosnku (niekoniecznie),
Sól, pieprz.


Miąższ z awokado rozdrabniamy przy pomocy widelca, dodajemy resztę składników, doprawiamy.