czwartek, 31 marca 2016

Key Lime Pie, czyli tarta limonkowa


Amerykańska klasyka rodem z Key West na Florydzie. Podobno wyspa o tej nazwie, na której znajduje się słynące z huraganów, domu Ernesta Hemingwaya i limonkowego smakołyku miasto, została obłożona indiańską klątwą. Kto raz tam dotrze, ten będzie tęsknić za tym miejscem do końca życia.
Podobnie jest ze smakiem orzeźwiającej Key Lime Pie*. Bywa w wersji bez pieczenia, bywa też barwiona sztucznie na zielony kolor, ale podobno mówi się o niej: „If it’s green, don’t touch it!”.

Ta jest inna niż - obecna także na blogu - tarta cytrynowo-limonkowa. Równie efektowna, ale bardziej kwaskowa i o konsystencji przypominającej niezwykle delikatny sernik. Jej rześki smak kojarzy mi się ze świeżością wczesnej wiosny, dlatego tak pięknie wkomponowała się w minioną, słoneczną Wielkanoc...

Składniki (na formę o średnicy 26 cm):

Spód
300-350 g herbatników owsianych (typu digestive),
120 g masła.

Masa
4 duże jajka (osobno białka i żółtka),
400 ml skondensowanego, słodkiego mleka w puszce,
Sok i skórka z czterech limonek,
50 g cukru.

Na wierzch
250 ml śmietany kremówki (30 proc.),
Cukier puder,
Świeża mięta do dekoracji.


Ciastka wrzucamy do malaksera z pokrojonym na kawałki, schłodzonym masłem i miksujemy krótko do rozdrobnienia i utworzenia konsystencji mokrego piasku.
Wsypujemy do formy (najlepiej takiej z wyjmowanym dnem) wyłożonej papierem do pieczenia, równomiernie pokrywamy ciastem boki i dno, lekko dociskamy i odkładamy na ok. 40 minut do lodówki, albo w inne chłodne miejsce.

Piekarnik włączamy, by się nagrzał do temp. 180 stopni.

Wkładamy formę do gorącego piekarnika i pieczemy ok. 13-16 minut. Wyjmujemy i odstawiamy do przestudzenia.
W misie miksera umieszczamy żółtka i przez chwilę ucieramy je, następnie wlewamy cienkim strumyczkiem mleko skondensowane – przez cały czas miksujemy. Gdy wlejemy całość, dodajemy również startą skórkę i sok z limonek. W drugiej misce ubijamy na sztywno pianę z białek, pod koniec dosypując cukier. Będzie gotowa, gdy rozcierając w palcach odrobinę piany nie poczujemy grudek cukru. Dodajemy po trochu pianę do masy jajecznej, delikatnie mieszając metalową łyżką.

W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do temp. 180 stopni.

Masę wylewamy na przestudzony spód i umieszczamy formę w nagrzanym piekarniku. Pieczemy ok. 23-25 minut – brzegi masy powinny leciutko się przyrumienić. No i niestety tarta pięknie urośnie, a potem, gdy już wyłączymy piekarnik – opadnie... Ale bez obaw – nie ma to wpływu na jej niebiański smak. :)

Studzimy w piekarniku, przy lekko uchylonych drzwiczkach.
Wyjmujemy całkiem wystudzoną tartę na paterę. Śmietanę ubijamy (można dodać podczas ubijania łyżeczkę cukru pudru) i wykładamy ją na wierzch. Dekorujemy listkami mięty i odrobiną startej skórki limonki, posypujemy oszczędnie i przez sitko cukrem pudrem.

*Przepis Erica Lanlarda z książki „Home Bake” (wyd. Mitchell Beazley)






wtorek, 29 marca 2016

Leniwe na słono


Leniwych na słodko nie lubię - takich z cukrem, masłem i bułką tartą. Niestety w dodatku bywają one czasami gumowate i ciężkie. To efekt zbyt dużego dodatku mąki – bo wtedy dużo łatwiej się je przygotowuje. A tu nie ma drogi na skróty – albo trzeba włożyć trochę więcej pracy i będą delikatne jak puch, wręcz rozpływające się w ustach, albo przypomną najczarniejsze karty przedszkolnego menu... Chylę czoła przed wszystkimi babciami i mamami, które ot tak, w kwadrans, wyczarowują od pokoleń leniwe i posypują je cukrem, ale bardzo namawiam, by spróbować przygotować to pyszne, popularne danie w stylu włoskim – na słono. W Italii podobne kluski (choć u nas są to nie wiedzieć czemu pierogi...) powstają z sera ricotta. Ja wykorzystuję do nich domowy twaróg, ale oczywiście będą dobre i z takiego ze sklepu.
Trzeba tylko trzymać się jednej zasady: mąki w sam raz, nie za dużo.

Moja ulubiona wersja to ta ze zdjęcia – leniwe podane na szpinaku, posypane serem dojrzewającym (polecam parmezan albo litewski dziugas!), polane masłem szałwiowym i olejem z pestek dyni. Ale pasuje do nich też klasyczny sos pomidorowy z bazylią. Za takie danie oddam wszystkie makarony...

Składniki (na ok. 40 szt.):
½ kg twarogu (w miarę zwartego),
1 duże jajko (wolny wybieg),
120-150 g mąki,
Sól.

Dodatki: szpinak przygotowany w ulubiony sposób, świeże listki szałwii, masło, parmezan albo inny ser dojrzewający, olej z pestek dyni albo olej lniany czy też konopny.

Ser wrzucamy do dużej miski, dodajemy do niego żółtko, szczyptę soli i ucieramy na w miarę jednolitą masę. Ubijamy sztywną pianę z białka. Dosypujemy do sera mąkę, mieszamy, dokładamy pianę i delikatnie łączymy z masą. Stolnicę posypujemy mąką, umieszczamy na niej ciasto serowe. Dzielimy na cztery części. Każdą bardzo delikatnie rozwałkowujemy dłońmi, tworząc wałeczki o średnicy ok. 2,5-3 cm. Gdyby ciasto się kleiło można podsypać mąką, ale bardzo niewielką jej ilością, tylko tyle, by ciasto dawało się uformować. Spłaszczamy odrobinę wałeczki i kroimy je ukośnie na ok. 3 cm romby.
Gotujemy w dużym garnku wodę (ok. 3 l) i wrzucamy na wrzątek leniwe. Gdy wypłyną, gotujemy je jeszcze ok. 2 minut i odcedzamy. Wkładamy do głębokiego talerza ze szpinakiem, oblewamy masłem szławiowym (do rozpuszczonego, gorącego masła wrzucamy listki szałwii, chwilkę trzymamy na ogniu, uważając, by masło się nie przypaliło), skrapiamy olejem z pestek dyni i posypujemy serem.
A jak cudownie jest wygarniać ostatnią sztuką z dna talerza, to, co tam pozostanie...


PS. Można później odgrzać pozostałe leniwe na maśle, podlewając je w trakcie odgrzewania odrobiną wody.





niedziela, 27 marca 2016

Wielkanocnie...

...pozdrawiam i życzę nadzwyczajnej zwyczajności.
Pogody, czasu dla wszystkich, których kochacie i - oczywiście - smacznych i miłych spotkań przy świątecznym stole. :)

środa, 23 marca 2016

Pasztet selerowo-grzybowy


Najpierw dostałam przepis na świetny pasztet z selera, a potem go zgubiłam i odtwarzałam z pamięci. Na szczęście efekty bywają czasami całkiem zadowalające.
Seler jest jednym z moich ukochanych warzyw. Ma wygląd chyba najbardziej nieadekwatny do interesującego, lekko orzechowego smaku, choć znam i zapiekłych jego wrogów, wydłubujących kawałeczki selera z sałatki warzywnej... Pasztet powinien ich nieco udobruchać i zjednać brzydkiej bulwie nowych sprzymierzeńców. Przepis do wykorzystania przy okazji świąt i bez okazji.
Smak jest mocny, jakby skoncentrowany, głęboki, z wyczuwalnym selerem, ale i z tym jedynym w swoim rodzaju grzybowym niuansem, nie pozostawiającym wątpliwości: tu są prawdziwe grzyby.
Bardzo polecam – dla odmiany, na zmianę, na dobre. :)

Składniki (proporcja na spore naczynie żaroodporne – 21/25 cm, albo na dwa mniejsze):
2 spore selery,
Cała główka czosnku,
125 g ryżu pełnoziarnistego (albo kaszy bulgur),
Duża garść grzybów suszonych,
2 cebule,
Por (biała część),
20-30 dag pieczarek,
1 jabłko (reneta, antonówka),
Filiżanka soczewicy (czarnej, drobnej, albo zielonej),
Średniej wielkości marchewka,
2 jajka,
Oliwa (olej rzepakowy).
Przyprawy: sos sojowy, sos worcester, pieprz cayenne, tandoori masala albo garam masala (opcjonalnie), majeranek, sól i pieprz.
Można dodać świeże liście szpinaku (ok. 250 g).


Dzień wcześniej zalewamy suszone grzyby wodą i gotujemy na małym ogniu ok. 45 minut(dolewając wodę, gdy trzeba).
Włączamy piekarnik, by nagrzał się do 190 stopni.
Seler płuczemy, oczyszczamy, nie obieramy – kroimy na spore kawałki podobnej wielkości. Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, skrapiamy oliwą i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy go aż zmięknie – może to potrwać ok. godzinę. Na 20 minut przed upływem czasu, dokładamy do selera całą główkę czosnku podzieloną na ząbki (skropione oliwą).
W międzyczasie przepłukujemy na sicie soczewicę, zalewamy ją wodą (na ok. 2 palce nad poziomem ziaren)i gotujemy aż zmięknie (ale nie rozgotuje się!). Gotujemy ryż pełnoziarnisty – zgodnie z przepisem z jego opakowania.
Cebulę kroimy w kostkę, smażymy na oleju aż się zeszkli. Pieczarki oczyszczamy, kroimy je i dorzucamy do cebuli. Mieszamy i dusimy razem ok. 10-12 min. Por kroimy na plasterki, marchewkę obieramy i ścieramy na tarce z większymi otworami. Wrzucamy warzywa na patelnię z odrobiną oleju i dusimy aż zmiękną (ok. 15 min).
Jabłko płuczemy, obieramy, oczyszczamy z komory nasiennej, kroimy na kawałki.
Do misy malaksera (blendera) wrzucamy:
- upieczony, pozbawiony skóry seler i wyciśnięte z łupin ząbki czosnku,
- pokrojone jabłko,
- pieczarki z cebulą,
- por z marchewką,
- ryż,
- odcedzoną soczewicę,
- grzyby z wodą z gotowania.
Wszystko rozdrabniamy na w miarę jednolitą masę. Doprawiamy do smaku przyprawami (po łyżce sosu sojowego i worcester) – powinien być zdecydowany, lekko pikantny. Wbijamy jajka, mieszamy dokładnie. Jeśli masa wyda się wam za rzadka – można dosypać płatki owsiane, kaszę mannę albo bułkę tartą.
Naczynie żaroodporne nasmarowane oliwą posypujemy bułką tartą. Nakładamy do niego masę, wyrównujemy powierzchnię, spryskujemy oliwą i umieszczamy w większej i wyższej blaszce, albo formie, do której wlewamy wodę. Powinna sięgać mniej więcej do połowy wysokości formy z masą. Dzięki temu pasztet będzie delikatniejszy i nie będzie zbyt suchy.
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i pieczemy ok. 80 minut.
Kroimy po całkowitym wystudzeniu.
PS. Dodatek liści szpinaku do masy, urozmaici smak i wygląd pasztetu.






środa, 16 marca 2016

Ziemniaczane placki żmudzkie


Lubię nie marnować jedzenia. A ile razy zdarza się resztka puree ziemniaczanego, z którą nie wiadomo co zrobić? Pewnie: mogą być kopytka, albo kluski śląskie. Ale mogą też i placki żmudzkie. Ktoś powie, że to kotlety ziemniaczane - chyba nie do końca, poza tym pod taką nazwą znalazłam przepis w wydanej 30 lat temu „Kuchni litewskiej” Nijole i Macieja Druto.
Ważna jest proporcja – wg mnie tym razem idealna, bo placki nie rozłażą się, nie lepią, przygotowuje się je nader przyjemnie.
Farsz – jaki tylko chcecie, byle był w miarę zwarty. Może być mięsny, warzywny, grzybowy. Przetestowałam farsz z jarmużu i szpinaku z fetą, a także z pieczarek z cebulką. Przypuszczam, że pyszny będzie farsz twarogowy – z kminkiem, albo z ziołami. Można poeksperymentować też z bryndzą czy kozim serem.

Składniki (na ok. 13-15 placków):
Ok. 600 g puree ziemniaczanego (najlepiej z mączystych ziemniaków),
Kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej,
1 całe jajko,
Sól i pieprz,
Odrobina mąki,
Tłuszcz do smażenia (olej rzepakowy, słonecznikowy).


Farsz
Pieczarkowy
Ok. 25-30 dag pieczarek – płuczemy, czyścimy, kroimy drobno (można też zetrzeć na tarce z większymi otworami). Sporą cebulę kroimy w kostkę, rozgrzewamy odrobinę oleju na patelni. Wrzucamy cebulę – smażymy do zeszklenia, dodajemy pieczarki. Dusimy razem, aż zredukuje się płyn, doprawiamy solą i pieprzem.

Szpinakowy
250g świeżego, wypłukanego szpinaku wrzucamy na patelnię z niewielką ilością oleju. Gdy zmieni się konsystencja, a płyn się zredukuje, dodajemy zmiażdżony ząbek czosnku i pokruszoną fetę (ok. 100 g). Mieszamy, doprawiamy do smaku. Można dodać też do szpinaku kilka pokrojonych drobno, podgotowanych różyczek brokułowych.

Mięsny z przepisu w „Kuchni litewskiej”
Łączymy 20 dag gotowanego, posiekanego mięsa z łyżką nasion kminku (spory jego dodatek jest charakterystyczny dla kulinarnej tradycji Litwy).

Do przestudzonego puree dodajemy mąkę – mieszamy dokładnie. Następnie wbijamy jajko i doprawiamy solą oraz pieprzem – wyrabiamy. Przy pomocy łyżki nakładamy na zwilżoną wodą dłoń ciasto ziemniaczane – mniej więcej łyżkę, dość cienką warstwą. Na środku umieszczamy farsz i zawijamy ciasto na niego, zalepiając powstały placek w miarę dokładnie (również zwilżoną dłonią). Może być okrągły, może być owalny. Nie za duży i nie za gruby. Tak samo postępujemy z resztą – do wyczerpania ciasta. Każdy placek obtaczamy w mące i umieszczamy na arkuszu papieru do pieczenia, posypanym leciutko mąką.
Rozgrzewamy olej na patelni, układamy na nim placki i smażymy do zrumienienia z obydwu stron. Można posypać je podczas smażenia listkami świeżej szałwi, zyskują miły, ziołowy zapach.
Podajemy z kefirem, greckim jogurtem albo śmietaną wymieszaną z podsmażoną cebulką, posypane zieleniną (szczypiorek, natka pietruszki) i z dodatkiem surówek. Albo z mięsem w sosie.
Od razu po usmażeniu są bardzo delikatne, mięciutkie. Najbardziej lubię je prawie zupełnie przestudzone, gdy lekko stwardnieją.





niedziela, 13 marca 2016

Mufinki ze szpinakiem i brokułami


Marcowy przedsmak wiosny. Leciutko pikantne ciasto otula zielony, rześki farsz, którego ważnym składnikiem są twardawe, wyczuwalne różyczki i łodygi brokułów. W duecie z aromatycznym, gęstym żurkiem, te babeczki przypomniały mi, że już niedługo Wielkanoc... Zawsze można, a nawet trzeba powtórzyć.

Składniki (na 14-16 sztuk):
Na ciasto - takie jak tutaj.
Farsz
Ok. 300 g mrożonego szpinaku w sosie śmietanowym (najlepszy – ten w kostce, z Lidla),
Ok. pół średniej wielkości brokułu,
100 g pokruszonej fety,
Sól i pieprz.


Ciasto przygotowujemy dokładnie według tego przepisu, dodając jedynie odrobinę pieprzu cayenne (1/4 łyżeczki) i – opcjonalnie - 2 łyżki suszonych, pokrojonych drobno pomidorów (nie ze słoiczka!).
Szpinak przygotowujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu. To, co zostanie, przyda się jako dodatek do omletu, tosta, jajek na twardo itp.
Wypłukane różyczki brokułowe (razem z łodygami) wrzucamy do osolonego wrzątku i gotujemy tylko do momentu, gdy łodygi odrobinę zmiękną (ok. 3-4 minuty). Ważne by ich nie rozgotować!
Odcedzamy i przepłukujemy od razu zimną wodą. Siekamy – dość drobno, ale tak, by kawałki brokułów były wyczuwalne podczas jedzenia. Mieszamy ze szpiankiem, dodajemy fetę, doprawiamy solą i pieprzem.
Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 180 stopni.
Otwory blaszki „mufinkowej” albo silikonowe, pojedyncze foremki, wykładamy papierowymi papilotkami. Nakładamy do nich połowę ciasta, następnie – farsz, na koniec – resztę ciasta.
Na wierzchu każdej babeczki można umieścić malutką, brokułową różyczkę.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 25-30 min. Wyjmujemy z piekarnika, czekamy 5 minut i wykładamy mufinki do wystudzenia na metalową kratkę.
Najlepsze są lekko ciepłe, na drugi dzień można przekroić je na pół i podsmażyć delikatnie na patelni muśniętej masłem. Mmmmmm...... przepycha!



wtorek, 8 marca 2016

Krem sułtański „Si Bon”


Już zawsze ten deser rodem z PRL-u będę kojarzyć z filmem Janusza Kondratiuka „Dziewczyny do wzięcia”. Chociaż powinien on właściwie przypominać moją pierwszą, nastoletnią pracę – w jedynym w moim rodzinnym mieście „Coctail-Barze” (już nie istnieje, powódź go zmyła). Jeśli komuś się wydaje, że to była fajna praca, to jest w błędzie – już po kilku dniach widok deserów budził we mnie taki odruch jak u jednej z dziewczyn z filmu, w słynnej scenie z kremem sułtańskim...
Tym niemniej polecam film i deser na tzw. „babskie wieczory”, z rozmowami o wszystkim i niczym, dużą ilością śmiechu, a czasem też i alkoholu... Byle nie przesadzić.

Składniki (na 4-5 porcji):
500 g śmietany kremówki 30 proc.
250 g mascarpone,
2 łyżki cukru pudru,
2 kopiaste łyżki kakao, albo 1 łyżka kakao i 1 łyżka nutelli,
Ajerkoniak,
Rodzynki sułtanki albo inne suszone owoce (garść),
Starta gorzka czekolada (ok. 2 łyżki),
Wiśnie (z mrożonki) – ok. 200 g,
2 łyżki cukru do wiśni,
Rurki waflowe – do dekoracji.


Wiśnie wrzucamy do rondelka, dodajemy cukier i podgrzewamy aż puszczą sok. Studzimy.
Rodzynki zalewamy wrzątkiem – odsączamy.
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem, dodajemy do niej mascarpone i mieszamy aż masa stanie się jednolita. Dzielimy ją na połowę, do jednej części dodajemy kakao (i nutellę) – mieszamy.
Do pucharka nakładamy najpierw masę ciemną, robimy w niej zagłębienie, do niego wrzucamy po kilka wiśni, wlewamy odrobinę ajerkoniaku. Nakładamy jasną część (można przy pomocy szprycy, żeby było ładniej), posypujemy rodzynkami i czekoladą. Wkładamy w krem rurki waflowe i podajemy.
Jeśli kusi was, żeby polać jeszcze ajerkoniakiem – nie opierajcie się tej pokusie. ;)

Pieski małe dwa poszły więc na łąkę
I znalazły tam czerwoną biedronkę
A biedronka ta dużo czarnych kropek ma.
Si bon, si bon tralalalala,
Si bon, si bon tralalalala.




niedziela, 6 marca 2016

Mufinki bananowe z makiem i czekoladą


Mufinki mają szansę zrobienia śniadaniowej kariery niczym francuskie croissanty lub brioszki. Jeśli tylko nie są zbyt słodkie, a lekkość ciasta idzie w parze z delikatnym, przyjemnym zapachem. Wtedy można je po przekrojeniu na pół umieścić na muśniętej masłem patelni, podgrzać aż zyskają złocistą obwódkę, posmarować kremowym serkiem wymieszanym z konfiturami albo miodem, posypać cynamonem i zjeść, popijając aromatyczną kawą... Miła perspektywa, szczególnie niedzielna, gdy poranek nie śpieszy się tak bardzo.
Poradzą sobie z upieczeniem ich i starsze dzieci, chcące zrobić domownikom kulinarną niespodziankę. Trzeba mieć tylko dwa dojrzałe banany, formę do mufinek i kilka produktów, które zazwyczaj są pod ręką.

Składniki (na 12-14 szt.):
2 nieduże banany i sok z cytryny (2-3 łyżki),
200 g mąki (może być sama orkiszowa typ 700 albo wymieszana pół na pół ze zwykłą),
5 łyżek maku,
50 g drobinek czekoladowych (może być też posiekana gorzka czekolada),
Większa łyżeczka proszku do pieczenia,
Pół łyżeczki sody oczyszczonej,
Szczypta soli,
2 jajka (0/1),
Filiżanka cukru pudru,
5-6 łyżek oleju,
½ filiżanki jogurtu greckiego,
1/3 łyżeczki aromatu rumowego lub migdałowego,
4 łyżki suszonych owoców wymieszanych z posiekanymi orzechami włoskimi, lub słupkami migdałów.

Do posmarowania
6-7 łyżek kremowego serka (np. waniliowego czy też mascarpone),
2-3 łyżki konfitury (najlepsza jest cytrusowa – np. pomarańczowa z imbirem),
Cynamon.


Formę do mufinek wykładamy papierowymi papilotkami.
Banany obieramy i rozgniatamy widelcem na papkę, skrapiając ją sokiem cytrynowym.
Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 180 stopni.
Mąkę z proszkiem, sodą i solą przesiewamy, dodajemy do niej czekoladę, suszone owoce, orzechy i mak – mieszamy.
Jajka roztrzepujemy z cukrem, olejem i jogurtem greckim, dolewamy aromat. Banany łączymy z suchymi i mokrymi składnikami – mieszamy łyżką dokładnie, ale jak najkrócej! Masę umieszczamy w otworach formy (do ¾ ich wysokości)), można posypać ich wierzchy płatkami migdałowymi.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 25-27 minut. Po wyjęciu z piekarnika odstawiamy je na 5 minut, wyciągamy z formy i umieszczamy na kratce do przestudzenia.
Mieszamy serek z konfiturami, nakładamy go na babeczki, posypujemy delikatnie cynamonem. Gdy mufinki zostaną nam na kolejny dzień, podgrzewamy je, smarujemy i zajadamy się.
PS. Na zdjęciach są mufinki, na wierzchu których umieściłam przed pieczeniem po plasterku banana. Gdy się upiekły, jeszcze ciepłe posmarowałam konfiturami.




piątek, 4 marca 2016

Tort warzywno-rybny


Jeden z lepszych moich ostatnich, kulinarnych pomysłów.
Tort dla tych, którzy za słodyczami nie przepadają. Fantastycznie sprawdził się w roli prezentu urodzinowego, wzbudził żywe zainteresowanie i – co najważniejsze – bardzo smakował. W wersji wegetariańskiej można oczywiście pominąć warstwę rybną, przygotowując większą ilość jednej z pozostałych warstw. Dodatkiem może być jakaś kolorowa, pyszna sałata, albo ulubiony dip. Kawałek tego tortu, razem z miseczką zupy, stanie się całym, bogatym w błonnik i białko, posiłkiem.
A jak ktoś się uprze to i świeczki można na nim umieścić.;)

Składniki (tortownica o śr. 21-23 cm):
Ciasto
1,5 szklanki mąki (może być orkiszowa - typ 700),
3 duże jajka (wolny wybieg),
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
100 ml mleka,
100 ml oliwy,
100 g sera żółtego startego na tarce z grubszymi otworami,
2 łyżeczki aromatycznych suszonych ziół (np. mieszanki prowansalskiej),
Sól i pieprz.

I warstwa
Opakowanie opłukanego i rozdrobnionego jarmużu ( 350-400 g),
Twaróg zmieszany z fetą – razem ok. 150 g,
Świeże zioła (mięta, natka pietruszki, bazylia, oregano),
2 średnie ząbki czosnku,
Garść czarnych oliwek – bez pestek, pokrojonych.
Sól i pieprz – do smaku.

II warstwa
Filiżanka soczewicy czerwonej,
8-10 suszonych pomidorów (ze słoiczka, w oleju),
Chili – kawałeczek świeżej, posiekanej papryczki albo pieprz cayenne (na czubku noża),
Łyżeczka słodkiej, wędzonej papryki,
Sól i pieprz.

III warstwa
250-300 g świeżej ryby (łosoś, pstrąg łososiowy, dorsz), oczyszczonej dokładnie z ości,
Oliwa i mały kawałeczek masła – do smażenia,
Sok z cytryny,
Kapary (kopiasta łyżka),
Ser gorgonzola (albo inny pleśniowy) – kawałek wielkości pudełka zapałek,
150-200 g mozarelli,
Sól i pieprz – do smaku.

Na wierzch
7-8 pomidorków koktajlowych,
Pęczek szczypiorku.


Soczewicę zalewamy wodą (nieco wyżej niż jej poziom), gotujemy aż się rozpadnie (ok. 15 minut) – mieszając i w razie potrzeby dolewając po odrobinie wody. Musi mieć gęstą konsystencję, bez płynu. Dodajemy do niej pokrojone dość drobno pomidory, doprawiamy pozostałymi składnikami.

Na patelni rozgrzewamy tłuszcz, kładziemy osuszoną rybę (jeśli ma skórę, to skórą do dołu), po chwili odwracamy ją na drugą stronę, powinna się tylko ściąć, a nie wysmażyć. Spryskujemy sokiem z cytryny, posypujemy lekko solą i pieprzem i odkładamy do przestudzenia. Gdy wystygnie dzielimy rybę przy pomocy widelca na mniejsze kawałki (pozbawiając ją wcześniej skóry), łączymy z posiekanymi kaparami i kawałeczkami serów. Doprawiamy do smaku.

Jarmuż wysypujemy z opakowania do rondla, podlewamy odrobiną wody i gotujemy aż zmięknie (ok. 15 minut). Odciskamy go z płynu i siekamy drobno, pozbywając się przy okazji zbyt grubych kawałków łodyg. Łączymy z serami, ziołami, czosnkiem, oliwkami. Wyrabiamy w miarę jednolitą masę, doprawiamy.

W jednej misce mieszamy ze sobą suche składniki (mąka, proszek, zioła, ser, szczypta soli, świeżo zmielony pieprz), w drugiej roztrzepujemy jajka z mlekiem i oliwą. Łączymy ze sobą zawartość obydwu misek – dokładnie, ale krótko!
Włączamy piekarnik – powinien się nagrzać do temp. 180 stopni.

Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia. Na spód dajemy cienką warstwę ciasta – by lepiej się rozprowadzało, robimy to przy pomocy zwilżonej wodą łyżki. To ma być naprawdę cienka warstwa – ciasta musi wystarczyć na jeszcze trzy podobne warstwy, a podczas pieczenia i tak bardzo ładnie wyrasta. Na to wykładamy warstwę „jarmużową”, następnie znów ciasto, potem warstwa ryby, znowu ciasto, warstwa soczewicy i na koniec ciasto. Na wierzchu układamy przekrojone na pół pomidorki i posypujemy go posiekanym szczypiorkiem.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 40 minut – aż wierzch ładnie się zezłoci.

Podajemy lekko przestudzony, odgrzewany na drugi dzień nie traci nic a nic ze smaku.