sobota, 28 maja 2016

Pudding z chia z musem truskawkowo-bananowym


Jedno z najłatwiejszych, najzdrowszych i najsmaczniejszych śniadań. Modne nasiona chia, czyli szałwii argentyńskiej, które ponoć mają wpływ na tak wiele zdrowotnych funkcji naszego organizmu, że aż trudno byłoby je wyliczyć. Dla wielu alergików ważne będzie to, że tego lekkiego deseru nie przygotowuje się na mleku krowim – choć oczywiście można. Dla innych istotne będzie to, że chia obniża poziom złego cholesterolu. Kobiety polubią te niepozorne nasionka za to, że mają właściwości przeciwstarzeniowe – ze względu na obecność przeciwutleniaczy. Niska kaloryczność mnóstwo błonnika i cennych minerałów – sprzyjają odchudzaniu.
W każdym razie warto – jeśli nie codziennie, to chociaż 1-2 razy w tygodniu przygotować sobie ten łatwy pudding. Ważne, by nie przesadzić z ilością – zaleca się 2-3 łyżki chia dziennie.
4-6 zł za 150 g chia to nie jest wygórowana cena, droższe jest mleko kokosowe, albo migdałowe, ale – jeśli ktoś toleruje laktozę, może wymieszać je z normalnym mlekiem. I ja właśnie tak zrobiłam.
Pudding sam się robi, nasiona pęcznieją z mlekiem przez noc, a rano – taki puchar z musem owocowym, albo z kawałkami owoców – coś fantastycznego!

Składniki (na jedną, dużą porcję):
2 łyżki nasion chia,
100 ml mleka kokosowego z puszki,
80-100 ml zwykłego mleka,
Łyżeczka miodu,
Odrobina prawdziwej wanilii, albo kilka kropli esencji waniliowej – opcjonalnie,
8 truskawek,
Banan,
Listki mięty do dekoracji.


Chia mieszamy z mlekiem kokosowym i zwykłym, wanilią oraz miodem – bardzo dokładnie, bo inaczej nasionka opadną na dno. Można to zrobić od razu w wysokim pucharku, albo w miseczce. Przykrywamy folią i odstawiamy na noc do lodówki.
Rano miksujemy wypłukane i oczyszczone truskawki z bananem, mus wlewamy na pudding, dekorujemy owocami i listkami mięty. I zajadamy się. A jest sytość po takiej porcji – choć trudno w to uwierzyć, sądząc po delikatności i lekkości.




wtorek, 24 maja 2016

Sałatka z truskawkami, grillowanym awokado, szparagami i cukinią


Od jakiegoś czasu „chodziła” za mną sałatka z truskawkami. Na słono. Na pikantnie. Elegancka, lekka i taka, której się nie zapomni.
I oto jest. Majowa igraszka, w której pobawiłam się trochę konsystencjami, smakami, kolorami. Chcecie zrobić wrażenie na zaproszonych gościach? Taka przystawka nie ujdzie ich uwagi. I jeszcze jedna kwestia, która zawsze mnie bardzo „kręci” – jeśli znajdziecie coś podobnego w menu jakiejś restauracji, bądźcie przygotowani na spory wydatek. Ze mną zaoszczędzicie czas, zabawicie się w kreatywnego szefa kuchni, uzyskacie fantastyczny efekt niewielkim kosztem.
Pora zostać domowym Master Chefem! :)

Składniki (na 4 porcje):
Filiżanka komosy ryżowej (quinoa) – jeśli nie macie to w ostateczności może być kuskus albo bulgur,
½ większej, młodej cukinii,
10 zielonych szparagów,
Awokado,
10-15 szt. truskawek,
Kawałek kiszonej cytryny (4-5 cm) – jeżeli nie macie, może być sok z cytryny (2 łyżki), ale to nie to samo...
Posiekana świeża mięta (łyżka),
Po kilka listków rukoli i bazylii na każdą porcję.

Sos
4-5 łyżek ostrego ketchupu (użyłam Salsy Chilli Heinza),
3-4 łyżki oleju lnianego (może też być oliwa z oliwek),
Łyżka koniaku albo brandy.
Sól morska, pieprz.


Komosę zalewamy gorącą wodą (trochę ponad jej poziom) i gotujemy na niewielkim ogniu aż wchłonie wodę i zmięknie. Jeśli będzie jeszcze zbyt twarda, dolewamy odrobinę wody i dogotowujemy. Powinna być jędrna i sypka.
W międzyczasie kroimy opłukaną cukinię na plastry ok. 1,5-centymetrowej grubości. Kroimy je na połowę i umieszczamy na patelni grillowej. Dorzucamy opłukane szparagi (łamiąc je wcześniej w odpowiednim miejscu i wyrzucając pozostałe,twarde łodygi). Grillujemy przez chwilę, odwracamy na drugą stronę.
Awokado (miękkie, ale zwarte) dzielimy na pół, usuwamy pestkę, obieramy, kroimy na grubsze plasterki. Dorzucamy na patelnię grillową. Wszystko spryskujemy odrobinę olejem albo oliwą. Awokado powinno się przyrumienić – gdy tak się stanie, wyłączamy.
Kiszoną cytrynę drobno siekamy i razem z miętą dodajemy do komosy. Mieszamy, ew. doprawiamy solą do smaku.
Truskawki płuczemy i kroimy na plasterki.
Ketchup umieszczamy w misce i dolewamy po odrobinie olej, mieszając energicznie trzepaczką. Gdy lekko zgęstnieje, dolewamy koniak i znów mieszamy.
Do talerzy nakładamy komosę, na nią wykładamy cukinię i cząstki awokado. Szparagi kroimy na małe kawałki, posypujemy nimi każdą porcję. Oblewamy sosem, na końcu dodajemy truskawki, dekorujemy ziołami i rukolą, posypujemy solą morską i pieprzem.

Niesamowite, rozpływające się w ustach awokado, chrupiące szparagi, jędrne cukinie, cytrynowa komosa, która ma strukturę kaszy perłowej, do tego pikantny sos i kwaskowy akcent truskawek. W tle – zioła. Coś niebywałego!



wtorek, 17 maja 2016

Ramen z rzodkiewką, szparagami i ziołami


Tak jakby zwykłego rosołu już nie było. Wymyślają jakieś rameny zagraniczne. Całkiem jak z tą latte sojową, moda i tyle.
No cóż - jednak nie całkiem. Bo osobie, która nie je mięsa, prawdziwy rosół, ugotowany zgodnie z zasadami nie jest dany. A tu chciałoby się jakąś rozgrzewającą zupę, gdy zimni ogrodnicy, zimna Zośka oraz zimny maj. Ramen, czyli japoński rosół, też oczywiście może być gotowany na wywarze mięsnym, ale i w wersji vege jest naprawdę smaczną, pokrzepiającą zupą.
Poza tym – nic złego w modzie kulinarnej, jeśli nie jest związana z marketingowym wciskaniem chemicznego, przetworzonego żarcia, tylko z twórczą, domową i zdrową kuchnią.
A ramen to zupa dla osób z wyobraźnią. Składa się z bazy, czyli wywaru i makaronu (najlepiej takiego typu ramen, można go kupić bez problemu i nie jest drogi) i z mnóstwa wariantów smakowych uzyskiwanych poprzez dodawanie przypraw, warzyw, ziół, jajek...
Nie musicie robić tej zupy zgodnie z japońskimi przepisami i z japońskich składników. Zróbcie ją po swojemu, bez ograniczania się regułami. Na mięsie, albo bez niego. Na rozgrzewkę.

Składniki (na ok. 3-4 porcje):
850-1000 ml wywaru (może być na mięsie, może być na wegetariańskiej kostce bulionowej),
Warzywa: młoda marchewka (2-3), kalarepka (1/2), seler (1/3 niedużego), seler naciowy (2-3 gałązki), biała część pora, zielone szparagi (5-6 szt), rzodkiewka (pół pęczka), cukinia (1/3 średniej wielkości), pieczarki (2-3 szt) albo boczniaki.
Zioła: szczypiorek (2-3 łyżki posiekanego), garść natki pietruszki, świeży majeranek, szałwia. Kto lubi – może dodać świeżą kolendrę.
Czarna, najdrobniejsza soczewica – 1/3 szklanki,
Sos sojowy,
Czerwona, tajska pasta curry (albo inna pikantna mieszanka orientalnych przypraw),
Makaron ramen (albo inny – np. chiński).
Jajko w koszulce, albo na parze – byle na miękko (po jednym na porcję),
Sól, pieprz.


Kroimy warzywa w słomkę, albo wąskie paski (marchewka, seler, kalarepka, por, cukinia, rzodkiewka, seler naciowy, pieczarki). Do gotującego się wywaru wrzucamy najpierw te twardsze, a na końcu delikatniejsze (cukinia, por, rzodkiewka) oraz pieczarki. Gotujemy na średnim ogniu przez ok. 10 minut, dosypujemy przepłukaną soczewicę. Po kolejnych 10 minutach dorzucamy pokrojone na kawałki, wypłukane szparagi. Dolewamy sos sojowy - do smaku, bo może być w różnym stopniu skoncentrowany - ale raczej więcej, bo to on tworzy charakter ramenu. Dodajemy też pastę curry (też do smaku, może być mniej albo bardziej ostra), mieszamy i wrzucamy dużą garść suchego makaronu. Gotujemy aż makaron nieco zmięknie – generalnie i warzywa i makaron powinny być raczej twardsze. Gdyby bulion zbytnio się wygotowywał, dolewamy wodę.
Na sam koniec dorzucamy zioła, doprawiamy solą i pieprzem. Osobno przygotowujemy jajko na miękko (w koszulce, na parze, sadzone), rozlewamy zupę do misek i na wierzchu każdej porcji kładziemy jajko. Można posypać dodatkowo ulubioną zieleniną.


czwartek, 12 maja 2016

Czekoladki z bakaliami


„A czekoladki też robisz?” – usłyszałam ostatnio. No, aż tak to nie. Zrobienie czekolady i czekoladek to nie lada umiejętność. Ale już zamienić w coś gotową czekoladę potrafię – czemu nie.

Łatwiej być nie może: kupiłam dwie 100-gramowe tabliczki czekolady – obydwie gorzkie, zawierające ponad 70 procent kakao, ale jedną z dodatkiem chili i skórki pomarańczowej. Przygotowałam też różne bakalie: kandyzowaną papaję, suszone czarne porzeczki, owoce goji, rodzynki, żurawinę, migdały, orzechy, pestki dyni, sezam... Roztopiłam czekoladę na parze, wyłożyłam blachę pergaminem. Nabierałam po łyżeczce czekolady i umieszczałam te porcje na pergaminie, lekko je spłaszczając i układając na każdej z nich owoce i orzechy. I odstawiłam do zastudzenia.
Powstało ponad 40 cienkich, chrupiących, zjawiskowo ładnych czekoladek, każda o średnicy ok. 4-5 cm. Leciutko pikantne od chili, z cytrusowym akcentem, niesamowicie aromatyczne i jak to czekolada - uzależniające.
Włożyłam je do metalowej puszki, przekładając każdą warstwę pergaminem, nie trzeba ich przechowywać w lodówce, chyba, że jest bardzo ciepło.

Z mlecznej czekolady raczej nie wyjdą, więc to jednak propozycja dla fanów gorzkiej, albo deserowej.
Świetne na prezent, można przygotowywać je z dziećmi, przekonując najmłodszych jednocześnie w ten sposób do zjadania takich, chyba ciut zdrowszych, słodyczy.

PS. Zainspirował mnie przepis z bloga www.theviewfromgreatisland.com.




sobota, 7 maja 2016

Balkon Bistro 2/1. Tarta z rabarbarem i bezą


Kilka metrów kwadratowych na zewnątrz. Własny kawałek nieba, z koronami drzew i dachami budynków, z ptakami, gwiazdami, zapachem kwiatów. Jest stolik, krzesła, okno z kuchni... Takie małe bistro na balkonie.

Jak zaczynać sezon balkonowy, to czymś tak cudownym! Klasyka, której nigdy dość. I to jest chyba moje ulubione ciasto z rabarbarem. Cieniutka warstwa kruchego spodu, na nim aromatyczne kawałki kwaskowego rabarbaru przetykane jagodami goji, a na wierzchu słodka beza – chrupiąca i rozpływająca się w ustach...

Słonecznie, wietrznie, ze śmigającymi w przestworzach, pierwszymi jerzykami. Niestety z akompaniamentem kosiarek i to jedyny zgrzyt w moim majowym, balkonowym bistro.

Składniki (na tartę o średnicy 20-23 cm):

Ciasto kruche przygotowane wg tego przepisu,
4-5 dużych łodyg rabarbaru,
2 łyżki suszonych owoców goji,
Białka z 3 jajek (wolny wybieg!),
100 g drobnego cukru (nie pudru!),
½ łyżeczki octu winnego,
Płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej,
Marcepan cukierniczy – ok. 100 g (opcjonalnie),
Kilka łyżek płatków migdałowych,
2-3 łyżki bitej śmietany – do posmarowania brzegów (może być taka w sprayu).


Piekarnik włączamy, by się nagrzał do temp. 180 stopni.
Kruchym, schłodzonym przez ok. godzinę ciastem wykładamy formę z papierem do pieczenia – również jej brzegi. Pozostałe ciasto zamrażamy.
Formę z ciastem wkładamy do nagrzanego piekarnika i podpiekamy spód ok. 10-12 minut (ostatnich kilka minut tylko przy pomocy górnej grzałki).
Rabarbar obieramy, płuczemy i kroimy na ok.2-centymetrowe kawałki. Można posypać go cukrem (1-2 łyżki). Mieszamy rabarbar z owocami goji.
Ubijamy pianę z białek, gdy będzie sztywna dosypujemy – po łyżce – cukier. Ubijamy do momentu aż cukier pod palcami prawie nie będzie wyczuwalny. Pod koniec dodajemy ocet i mąkę.
Na podpieczony spód można zetrzeć marcepan, ew. zamiast niego posypujemy ciasto rozdrobnionymi płatkami migdałowymi i odrobiną bułki tartej. Wykładamy na to rabarbar, a na niego – ubitą pianę. Wygładzamy delikatnie wierzch i wkładamy forme do gorącego piekarnika. Po 5 minutach zmniejszamy temperaturę do 160 stopni i pieczemy jeszcze przez ok. 30 minut. Pozostawiamy po upieczeniu ciasto w uchylonym piekarniku – na ok. 20 minut.
Płatki migdałów prażymy przez chwilę na suchej patelni – do zezłocenia.
Przestudzone ciasto wyjmujemy delikatnie z formy (ułatwi nam to pergamin wystający nieco ponad brzeg – trzeba odpowiednio wyłożyć papierem formę), umieszczamy na paterze. Smarujemy brzegi ciasta odrobiną bitej śmietany i posypujemy je uprażonymi płatkami migdałowymi.
Wynosimy na balkon, razem z talerzykami, widelczykami, kawą, herbatą... Gościmy siebie i innych. :)





czwartek, 5 maja 2016

Rolada ze szpinakiem i łososiem


Spodoba się gościom, byłym i obecnym facetom,
wygłodniałym dzieciom i dawnym miłościom.
Przyjemna, bo choć z rybą, to nie stanie w gardle ością,
a kto raz sięgnie, ten i drugi raz się skusi – z dużą przyjemnością.
Rymy te zbyt proste i niewyszukane – powie ktoś i rację mieć będzie.
Czy jednak życie brać poważnie trzeba nawet i w tak błahym względzie?
;)

Rolada. Nic nadzwyczajnego. Przepis z kartki kalendarza. Ale – nieskomplikowana, efektowna, smaczna. Na piknik, do pracy, na stół imieninowy i na śniadanie „balkonowe”. Do zrobienia nie raz.

Składniki:
6 jajek,
20 dag dobrego, żółtego sera (cheddar, gouda itp.),
2 garście świeżych liści szpinaku (mogą być też z mrożonki – przygotowane zgodnie z przepisem z opakowania, dobrze odciśnięte z płynu),
20 dag serka twarogowego do smarowania pieczywa (może być naturalny, może być też np. chrzanowy),
100 g łososia wędzonego, w plastrach,
Sól, pieprz,
Świeży koperek, pietruszka, szczypiorek...


Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 170 stopni.
Jajka wbijamy do miski, dodajemy szczyptę soli i pieprzu i ubijamy je. Żółty ser ścieramy na tarce z dużymi otworami, dokładamy do masy jajecznej i mieszamy. Blachę o wymiarach ok. 30/20 cm wykładamy papierem do pieczenia i wylewamy na nią masę. Układamy na wierzchu listki szpinaku. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 15-20 minut. Studzimy i smarujemy serkiem, na nim rozkładamy plastry łososia, posypujemy lekko pieprzem. Zwijamy roladę. Siekamy zieleninę i obtaczamy w niej roladę. Zawijamy ją w folię spożywczą i wkładamy na 2-3 godziny do lodówki.
Kroimy w plastry, dodatkiem może być sos musztardowy, żurawinowy, ziołowy...




niedziela, 1 maja 2016

Mój Tort Marigold


Pamiętacie „Monsunowe wesele”? Bardzo lubię ten film, a w nim najbardziej – oprócz przepięknej muzyki - motyw zakochanego P.K. Dubeya jedzącego aksamitki. Zresztą od czasu filmu zupełnie inaczej patrzę na te pospolite i chyba niedoceniane kwiatki, zwane potocznie i niesłusznie „śmierdziuszkami”. Do momentu obejrzenia tego filmu nie wiedziałam, że są jadalne, a ja mam fioła (a raczej fiołka ;)), na punkcie jadalnych kwiatów.
W każdym razie: zamarzył mi się tort trochę orientalny, trochę jak z baśni 1000 i jednej nocy, zmysłowy, z płatkami kwiatów i kolorami Indii, taki, który mógłby pojawić się na weselu Dubeya i Alicji... Oczywiście - kto jadł hinduskie słodycze, ten wie, że są... specyficzne. Nie ma tu ich smaku, jest moja wariacja na temat bezowego deseru, jak się okazało – naprawdę udana, inna niż wszystkie, wyjątkowa.
Oprócz „Monsunowego wesela” polecam też „Hotel Marigold” z Judy Dench w głównej roli i zachęcam do posadzenia aksamitek w ogródku albo na balkonie. Ich płatki urozmaicą smak i wygląd sałatek, deserów, potraw z ryżu i kasz. Choć aż szkoda je zrywać i jeść...

Składniki (na spory tort dla 8-10 osób):
Blaty bezowe upieczone tak jak tutaj.
500 ml śmietanki 30 proc,
500 g mascarpone,
3 łyżki kremu kajmakowego z puszki,
Cukier z prawdziwą wanilią,
Płatki 1-2 aksamitek,
1 owoc mango,
Pestki granatu,
Suszone owoce goji (2 łyżki)
2 owoce marakui,
8-10 daktyli,
Migdały albo orzechy w karmelu,
Odrobina kurkumy i cynamonu (opcjonalnie).


Oprócz dwóch blatów bezowych upiekłam też jeszcze jeden – malutki, na samą górę. Ale nie jest to konieczne.
Owoce goji trzeba namoczyć we wrzątku, gdy napęcznieją odcedzamy je i osuszmy na ręczniku papierowym.
Owoc mango obieramy, oddzielamy od pestki i miksujemy w malakserze, aż powstanie lekki mus.
Z owoców marakui wyjmujemy miąższ.
Do lekko ubitej śmietany dodajemy mascarpone, łyżeczkę cukru z prawdziwą wanilią i masę kajmakową. Mieszamy aż powstanie jednolita, gęsta masa (nie dłużej!). Pierwszy blat umieszczamy na paterze, wykładamy na niego masę, posypujemy ją pokruszonymi migdałami albo orzechami w karmelu i pokrojonymi daktylami (wystarczą 2-3 sztuki, reszta daktyli jest w upieczonej bezie). Zostawiamy kopiastą łyżkę kremu.
Układamy na tym drugi blat, bardzo delikatnie go dociskamy i na środek dajemy pozostawiony krem. Wkładamy w niego kwiat aksamitki. Na brzegach kremu układamy owoce goji, kawałki orzechów, część pestek granatu. Oblewamy delikatnie wierzch i brzegi kremu częścią musu z mango i miąższem marakui. Posypujemy pestkami granatu i płatkami aksamitki.
Mieszamy łyżeczkę cukru z wanilią, z odrobiną kurkumy albo cynamonu i taka mieszankę przesiewamy przez sitko na tort.
Pozostały mus, owoce, goji i pestki granatu dodajemy do każdej porcji tortu.

Czy ktoś z was widział i jadł kiedyś coś podobnego?