czwartek, 23 września 2021

Szarlotka z ogonkami

 

To jedna z wielu wariacji na temat klasycznej szarlotki, z absolutnie tradycyjnym, maślanym ciastem. Tuż po upieczeniu chrupiącym, a na drugi dzień miękkim. Lubię te wystające z ciasta ogonki jabłek, a nawet śliwek. Jeśli ktoś docenia smak pieczonych jabłek – nie rezygnowałabym z tego patentu. Jakimś cudem właśnie tak smakują te kawałki owoców, otulone lekko waniliową nutą. Szarlotka pięknie się kroi i apetycznie prezentuje na talerzyku. Ale czy to aż tak ważne? Sam jej smak wystarczy.

Składniki (na tortownicę 22-23 cm):

Ciasto
2 szkl. mąki
100 g schłodzonego, pokrojonego w kostkę masła,
6 łyżek cukru pudru,
1 całe jajko,

Łyżka gęstej, kwaśnej śmietany,
Łyżeczka proszku do pieczenia,
Łyżka spirytusu albo innego, mocnego alkoholu (brandy, whisky, wódka),

Kilka kropli aromatu waniliowego, albo łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią.

Owoce

6-8 jabłek (antonówki, renety, piros) – jabłka nie powinny być za duże,

8-10 węgierek,

3 łyżki cukru trzcinowego.

Dodatkowo

1 budyń waniliowy (w proszku, bez cukru),

1,5 szkl. mleka,

3 łyżki cukru,

Łyżeczka masła,

Cukier puder, odrobina cynamonu, kilka łyżek bułki tartej,

Opcjonalnie – cukier trzcinowy do posypania.

Składniki ciasta wrzucamy do misy malaksera, krótko miksujemy, tylko do połączenia się ich w zwartą masę. Formujemy kulę, owijamy papierem do pieczenia i wkładamy do zamrażalnika.

Owoce myjemy, odcinamy ich część z ogonkiem (mniej więcej 2 cm grubości, ze śliwek ciut mniej) – odkładamy takie części ze skórką i ogonkiem. Jabłka obieramy, czyścimy z komory nasiennej, ze śliwek wyjmujemy pestki. 4-6 jabłek kroimy na kawałki, wrzucamy je do rondla, dodajemy cukier, mieszamy i dusimy pod przykryciem, aż się rozpadną. Resztę obranych jabłek trzeba zetrzeć na tarce i dodać do tych uduszonych. Mieszamy i trzymamy na niewielkim ogniu jeszcze przez kilka minut.

Jeśli śliwki są mięsiste, tak jak tylko prawdziwe, dojrzałe węgierki być mogą, nie trzeba ich wcześniej dusić. Jeśli zaś są soczystą, inna odmianą, proponuję, by je wrzucić na patelnię z łyżką cukru, by puściły sok, przez kilka minut bez mieszania powinien się zredukować.

Zestawiamy owoce z ognia. Do rondla wlewamy szklankę mleka, w pozostałym rozrabiamy proszek budyniowy. Do mleka dodajemy cukier i łyżeczkę masła, mieszamy, doprowadzamy do wrzenia i wlewamy do niego rozprowadzony budyń. Mieszamy energicznie do zgęstnienia, odstawiamy do przestudzenia.  

Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 180 stopni. Wykładamy tortownicę papierem, wyjmujemy ciasto z lodówki, kroimy część na cienkie plastry i wykładamy nimi spód tortownicy i częściowo (do wys. ok. 3 cm) jej brzegi. Nakłuwamy widelcem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 10 minut. Po ośmiu minutach można włączyć tylko górną grzałkę.

Podpieczony spód posypujemy lekko bułką tartą, wykładamy na niego jabłka, na wierzchu układamy podzielone na połówki śliwki (skórką do spodu), na nie nakładamy budyń. Będzie gęsty, więc raczej się go nie rozsmaruje, ale nie ma co się przejmować jeśli nie będzie rozłożony idealnie. Na nim układamy te części owoców z ogonkiem i przykrywamy je znów cienko pokrojonym ciastem, tak, by ogonki wystawały. Uwaga: jeśli lubicie bardziej chrupiące ciasto, można delikatnie posypać jego wierzch cukrem.

Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 35 minut.

Wyjmujemy z piekarnika, studzimy. Mieszamy cukier puder z cynamonem i posypujemy wierzch.

I jest - prawdziwie jesienna, bogata w smaku, wypasiona szarlotka. 

PS. Pewnie nie zużyjecie całego surowego ciasta do wypieku, resztkę można zamrozić. Przyda się, gdy najdzie was ochota na następną szarlotkę. ;)









środa, 21 lipca 2021

Gołąbeczki, fasolka, szpinak i maliny

 



Dwa przepisy w jednym wpisie? Czemu nie, zdarzało się ich nawet więcej. A wszystko z powodu resztki farszu. Bo, gdy już nie było co nafaszerować, pojawił się pomysł, by końcówkę wykorzystać do sałatki. I to był bardzo dobry pomysł.

Ale od początku: mam możliwość kupowania buraków ze wsi, w pęczkach, a właściwie w pękach, razem z liśćmi. I te liście bywają bardzo piękne, w sam raz na… gołąbki. Jeśli nie macie dostępu do takich liści, faszerujcie co tam można: młode cukinie, patisony, bakłażany, pomidory, paprykę, kapustę, a może liście winorośli – jak w Grecji?

Przy burakach zasada jest taka, jak przy klasycznych gołąbkach. Liście trzeba podgotować, a właściwie zanurzyć we wrzątku, czyli zblanszować. Potem zawija się w nie farsz i zapieka, albo zagotowuje. Ale ten farsz to farsz nad farszami, prawdziwy sztos. Ledwo się powstrzymałam, by nie wyjeść go wprost z patelni. I – możecie mi wierzyć – mięsne nadzienie niech się schowa.

Te malutkie cuda w liściach buraków, to może być także przekąska, najlepsze są bowiem wystudzone. Nic tylko zanurzyć je w jakimś dipie, sosie i tak na raz – siup! Niniejszym bowiem ogłaszam, że znane przysłowie czasem mija się z prawdą. TE pieczone gołąbki lecą same do gąbki. 

Najpierw więc przepis na nie.

Składniki (skromna porcja dla dwóch, albo spora dla jednej, bardzo łakomej osoby):

Kilkanaście liści buraków (im więcej tym lepiej),

2-3 pomidory średniej wielkości.

Farsz

Cebula czerwona (średniej wielkości),

Garść wiśni wydrylowanych,

10-12 suszonych owoców (wiśnie, żurawina),

Pół standardowej kostki tofu (wędzonego, albo w chili),

Woreczek (100 g) ugotowanej kaszy gryczanej palonej,

Jedna kaszanka wegańska (do kupienia w obydwu znanych dyskontach),

Przyprawy - chili w płatkach, papryka wędzona, majeranek, sól i pieprz,

Sos sojowy,

Płatki drożdżowe (opcjonalnie),

Olej albo oliwa.

Zagotowujemy w rondlu wodę, wrzucamy partiami oczyszczone z łodyg liście buraków. Po minucie wyjmujemy, przekładamy na sito (można je wyłożyć ręcznikiem papierowym).

Cebulę kroimy w kostkę, wrzucamy na patelnię z łyżką oleju, smażymy do zeszklenia, mieszając.

Dokładamy do cebuli wydrylowane wiśnie i suszone owoce. Dusimy razem, mieszamy. Po ok. 5 minutach wsypujemy kaszę i przyprawy, mieszamy do połączenia, dodajemy pokrojone drobno tofu. Doprawiamy sosem sojowym, płatkami drożdżowymi, jeśli trzeba – solą, pieprzem, chili i papryką. Próbujemy – smak powinien być mocny, wyrazisty, pikantny. Z kaszanki zdejmujemy osłonkę i dodajemy wnętrze do farszu, mieszamy. Dzięki niej farsz zrobi się bardziej spójny.

Na dłoni układamy liść, kładziemy na niego ok. łyżki farszu, zawijamy ściśle. Jeśli liście są podziurawione, można kłaść jeden na drugi i zawijać gołąbki podwójnie (po to potrzeba jak najwięcej liści). Układamy gołąbki w niedużym naczyniu żaroodpornym, powinny do siebie przylegać.

Z pomidorów odcinamy ich wierzchy, usuwamy miąższ ze środka – do miseczki, bo się przyda. Pomidory też napełniamy farszem, przykrywamy wierzchem i układamy w tym samym naczyniu. Miąższ pomidorowy siekamy nożem i oblewamy nim gołąbki i pomidory. Posypujemy całość ziołami (np. prowansalskimi albo do pizzy), skrapiamy oliwą.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temp. 190 stopni – ok. 30-35 minut.

Podajemy np. z dipem czosnkowym albo z tzatziki. Z łodyg buraczków można zrobić sos, dusząc je i przecierając, z dodatkiem czosnku. Świeże zioła, koperek, natka pietruszki - mile widziane.

Ale, zaraz – zostało jeszcze troszkę farszu. Co z nim zrobić? Zawsze można zjeść od razu, albo trochę poczekać i zjeść w postaci bardziej oryginalnej.

W „Jadłonomii po polsku” Marta Dymek proponuje przepis na fasolkę szparagową ze szpinakiem i malinami. Wszystko to miałam, a na spód miski postanowiłam wsypać resztę farszu.

Do tego:

30 sztuk fasolki szparagowej (najlepiej odmiany bez łyka, albo po prostu młodej),

2 łyżki ziaren słonecznika (w oryginalnym przepisie są pestki dyni, ale bardziej pasuje mi tu słonecznik),

Spora garść liści szpinaku,

Garść jak najświeższych malin.

Sos

2 łyżki oliwy,

Pół łyżki octu jabłkowego albo winnego,

¼ łyżeczki musztardy,

Pół łyżeczki płynnego miodu,

Pół łyżeczki wody,

sól i pieprz.

Fasolkę gotujemy w osolonej wodzie – ok. 10-12 minut (autorka sugeruje 6-8 minut gotowania, ale moja fasolka była po tym czasie zbyt twarda). Powinna być jędrna, nierozgotowana.

Ugotowaną odcedzamy i schładzamy od razu zimną wodą.

Słonecznik prażymy na patelni.

W miseczce mieszamy wszystkie składniki sosu.

Na farszu z kaszy układamy liście szpinaku, wsypujemy przestudzoną i pokrojoną na mniejsze kawałki fasolkę oraz maliny. Oblewamy sosem i posypujemy ziarnami słonecznika.

O rany, jakie to ciekawe w smaku, jakie dobre! Latem, zamiast obiadu, albo na kolację, z lampką jakiegoś delikatnego, białego wina. Można sobie zrobić prawdziwą ucztę z dwóch dań.

Wypróbujcie! Cieszcie się sezonem owocowo-warzywnym i latem!










środa, 23 czerwca 2021

Zapiekanka serowa wschodnia

 


To nie jest sernik, choć wypiek bywa nazywany sernikiem ukraińskim. Różni się zdecydowanie konsystencją, bardziej zwartą, wręcz przywodzącą na myśl sernikowy… zakalec. Ale nie jest to dyskwalifikujące, przeciwnie – to ciekawa odmiana, urozmaicenie tradycyjnych, serowych deserów. Zwany po ukraińsku „zapikanką” faktycznie nią jest. Przyrumienioną z wierzchu, mniej słodką, mającą w sobie coś takiego, że po jednym, dwóch kawałkach chce się jeść dalej. Bardzo to fajny patent, bo całoroczny. W sezonie owocowym idealny do świeżych truskawek, malin, jagód, a jesienią czy zimą świetny z przetworami słodkimi, powidłami, konfiturami.

W kuchni ukraińskiej i rosyjskiej popularne są też syrnyky/syrniki – placuszki twarogowe na słodko, smażone i podawane z cukrem pudrem i owocami. Z gotowej zapiekanki wycinałam foremką takie jakby placuszki, a ponieważ pieczone – więc zdrowsze. Przejrzałam wiele przepisów, a to było w nich za dużo cukru, a to mąki. Wybrałam, według mnie, optymalny (pochodzi ze strony realtormarina.wordpress.com), przetestowałam, podaję dalej.

Ważne jest to, by do zapiekanki użyć normalnego twarogu, a nie takiego kremowego - sernikowego. To kwaskowy ser i jego struktura czynią ten wypiek oryginalnym i wyjątkowym.

Przy okazji odgrzebałam w czeluściach pamięci jakieś mgliste wspomnienie smaku z dzieciństwa, właśnie takiego „czegoś” przygotowanego przez ciocię. A ponieważ moja rodzina pochodzi ze wschodu, bardzo możliwe, że wracam tym przepisem do korzeni, do kuchni kresowej.

Składniki (na sporą blaszkę z wyższym brzegiem, moja ma wymiary 22/32 cm, może to być szklana, żaroodporna forma do pieczenia – byle z wyższym brzegiem):

Pół kg twarogu półtłustego (wykorzystałam dwa sery typu „klinek”),

100 g cukru,

Kilka kropli esencji waniliowej, albo łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią,

2 jajka (plus żółtko do posmarowania),

Pół łyżeczki sody oczyszczonej,

Łyżka roztopionego masła,

6-7 suszonych moreli (albo garść rodzynek, czy suszonej żurawiny),

70 g mąki (mogą być w niej 2-3 łyżki mąki kukurydzianej).

Wrzucamy twaróg do misy malaksera – rozdrabniamy go. Dodajemy jajka, cukier, wanilię, roztopione masło i miksujemy – krótko, ale dokładnie.

Dodajemy mąkę, sodę i pokrojone, suszone morele – mieszamy całość łyżką, do połączenia.

Formę szklaną lekko natłuszczamy olejem, metalową wykładamy papierem do pieczenia. Masę serową przekładamy do formy, wyrównujemy delikatnie wierzch i smarujemy go przy pomocy pędzla rozbełtanym żółtkiem.

Piekarnik nagrzewamy do temp. 180 stopni, pieczemy zapiekankę w nagrzanym – ok. 30 minut. Wierzch powinien lekko się zezłocić.

Do jedzenia na ciepło i na zimno, można też odgrzewać na patelni na odrobinie masła. Dodatki: jakie kto lubi. Bita śmietana, jogurt, lody śmietankowe, świeże owoce, konfitury.

Nieskomplikowane, oryginalne, pyszne.














czwartek, 13 maja 2021

Rabarbar, truskawki i kruszonka

 


Jeszcze jedno ciasto z rabarbarem i truskawkami? Tak, bo nigdy dość tej słodyczy przełamanej kwaskowatością, tego waniliowego zapachu i delikatności konsystencji. No i zawsze jest okazja, by przetestować kolejny przepis z książki, a przy okazji zrobić coś po swojemu. Przepis znalazłam w  „Słodko” Yotama Ottolenghi`ego i Helen Goh, której to książki nie jestem zbyt wielką fanką. Proponowane w niej przepisy uginają się od cukru, tłuszczu, wiele z nich jest pracochłonnych. I w tym też pojawia się oryginalnie 280 g masła, prawie 400 g mąki pszennej i aż 370 g cukru, a ciasto jest niewielkie…

Dlatego postanowiłam zamienić ciężką kruszonkę, na jej lżejszy wariant, bez mąki pszennej w dodatku. I jest to dobra okazja, by korzystać z tego przepisu na bezglutenowe kruche ciasto na spody do serników, szarlotek i innych wypieków. Bardzo polecam, przetestowałam w wersji jasnej i ciemnej, dla urozmaicenia właśnie ciemna kruszonka w tym przepisie.  

Jeszcze jedna istotna kwestia, która mnie zawsze bardzo irytuje. Podawanie informacji, które spowodują, że ciasto się zwyczajnie nie uda. W rzeczonej książce, przy tym przepisie stoi jak wół, że trzeba to ciasto piec przez 70 minut (!!!) w temp. 200 stopni (!!!). Wierzcie mi – będzie spalone na węgiel. Piekłam 45 minut w temp. 190 stopni, a i tak spód był ciut za mocno przypieczony. Kolejny dowód na to, że przepisy książkowe są spisywane niechlujnie i puszczane tak w świat, na szczęście nie zdarza się to zbyt często.

Ale my tu mamy upiec coś pysznego, a nie irytować się. Chodźcie więc za mną, krok po kroku, a zrobimy razem ciasto, które nazwałabym roboczo „rabarbarowo-truskawkową dokładką”. Bo na jednym kawałku się nie kończy. 😉

Składniki (tortownica 20-23 cm):

Kruszonka:

120 g mąki, która powstanie po zmieszaniu mąki ryżowej, kukurydzianej i ziemniaczanej (w równych proporcjach),

2 kopiaste łyżki kakao,

70 g oleju kokosowego (ok. 3 łyżki),

50 g cukru,

1 żółtko,

Odrobina wody (1-2 łyżeczki).

Owoce

2-3 łodygi rabarbaru (średnie),

150 g truskawek (oczyszczonych, bez szypułek, pokrojonych na plasterki),

20 g cukru trzcinowego,

30 g mąki kukurydzianej,

Sok z cytryny (dwie łyżeczki),

Szczypta soli,

Ekstrakt waniliowy.

Ciasto

185 g maki pszennej,

¾ łyżeczki proszku do pieczenia,

Szczypta soli,

150 g masła o temp. pokojowej,

190 g cukru pudru (szklanka i 3 łyżki),

3 duże jajka,

Ekstrakt waniliowy (może być też aromat).

Składniki kruszonki umieszczamy w misce, palcami rozcieramy, aż zyska grudkowatą konsystencję. Odkładamy do lodówki.

Rabarbar płuczemy i oczyszczamy ze skórki (niezbyt dokładnie), kroimy na plasterki centymetrowej grubości, wrzucamy razem z truskawkami do miski, dodajemy resztę składników, mieszamy i odstawiamy.

Suche składniki mieszamy ze sobą: przesianą mąkę, proszek, sól.

Miękkie masło i cukier puder wrzucamy do misy miksera. Ucieramy na średnich obrotach przez kilka minut, aż powstanie jednolita, jasna masa. Po kolei wbijamy do masy jajka, po każdym miksujemy aż połączy się z masą. Dosypujemy suche składniki i dodajemy kilka kropli aromatu (albo łyżeczkę ekstraktu). Miksujemy tylko do momentu aż wszystkie składniki się połączą, nie dłużej.

Włączamy piekarnik by się nagrzał do 190 stopni (góra/dół, bez termoobiegu).

Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia.

Do tortownicy przekładamy ciasto, wygładzamy jego wierzch. Na nim umieszczamy owoce, posypujemy je kruszonką.

Wkładamy ciasto do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 45 minut. Po tym czasie robimy test drewnianego patyczka, jeśli nie jest oblepiony ciastem, kończymy, wyjmujemy formę z piekarnika.

Kroimy ciasto po przestudzeniu.





sobota, 10 kwietnia 2021

Łatwe ciasto bananowe z maślanką

 


I naprawdę jest łatwe. Poza tym lekkie, wilgotne i pięknie pachnie. A zapach będzie jeszcze bardziej niesamowity, jeśli do ozdoby użyjemy kwiatów – jadalnych, o wyjątkowym, silnym aromacie. To mogą być płatki róży, fiołki, aksamitki, malwy, goździki, bławatki, piwonie. Nie tylko piękne, ale i uwalniające pod wpływem ciepła nuty zapachowe, których nie odda żaden sztuczny aromat. UWAGA: zanim użyje się kwiatów do ozdoby warto sprawdzić, czy faktycznie są jadalne, bo np. konwalia – choć piękna i pachnąca, nie jest jadalna, a jej liście są silnie trujące.   

Ale i bez kwiatów to ciasto da wiele przyjemności. Różni się od chlebka bananowego, ma konsystencję dużo lżejszą, mniej zwartą. Można oczywiście oblać je po upieczeniu polewą czekoladową, jednak wiodący będzie po prostu smak czekolady. Bardzo polecam kombinowanie z innymi składnikami, przyprawami (cynamon, kardamon, fasola tonka), które ozdobią wierzch, stworzą wyjątkową harmonię i wzbogacą smak.   

Składniki:

240 g mąki (ok. 1,5 szkl.),

60 g kakao (ok. 8 łyżek),

2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,

½ łyżeczki sody oczyszczonej,

100 g cukru trzcinowego,

90-100 g cukru białego,

Ok. 280 g rozgniecionych, bardzo dojrzałych (WAŻNE!) bananów (ok. 3-4 sztuki),

160 ml maślanki,

120 ml oleju,

3 jajka (0/1, nie klatkowe!)

Ekstrakt albo aromat waniliowy,

Łyżka pokrojonej, kandyzowanej skórki pomarańczowej, albo łyżeczka startej skórki pomarańczy.

Do ozdoby: cukier puder, kakao, biała czekolada, kwiaty jadalne, przyprawy korzenne (opcjonalnie).

W jednej misce umieszczamy suche składniki: przesianą mąkę, przesiane kakao, proszek, sodę, cukier trzcinowy i biały. Mieszamy je ze sobą.

W drugiej misce umieszczamy mokre składniki: jajka, maślankę, olej, aromat waniliowy. Mieszamy je ze sobą dokładnie. Dodajemy rozgniecione banany i znów mieszamy do połączenia się składników.

Włączamy piekarnik, by się nagrzał do 180 stopni.

Przygotowujemy tortownicę o śr. 22-23 cm, wykładamy ją papierem do pieczenia. Łączymy ze sobą przy pomocy łyżki składniki suche i mokre. Trzeba to zrobić szybko, ale w miarę dokładnie, by suche składniki nie były widoczne w cieście. Dorzucamy skórkę, jeszcze parę ruchów łyżką i przelewamy ciasto do przygotowanej formy.

Wstawiamy tortownicę do nagrzanego piekarnika i pieczemy ciasto ok. 53-55 minut (sprawdzamy przy pomocy patyczka – jeśli jest suchy, ciasto się upiekło).

Wyjmujemy ciasto z piekarnika, odstawiamy na 15 min, po tym czasie wyjmujemy je z tortownicy i odkładamy do całkowitego wystudzenia na metalową kratkę.

Posypujemy cukrem pudrem, kakao, startą czekoladą, ozdabiamy kwiatkami. I czym tam jeszcze chcecie. 😊

PS. A jeśli zrobicie ciasto w sezonie fiołkowym, to można jeszcze dodatkowo zasypać pachnące kwiatki drobnym cukrem, będzie mieć ich zapach.

*Zmodyfikowany odrobinę przepis pochodzi z everydayhealthyrecipes.com










niedziela, 28 marca 2021

Pasztet z soczewicy i selera

 


Poszukując przepisu na bezmięsny pasztet idealny, kieruję się kilkoma zasadami: musi być łatwy, bez kaszy jaglanej (nie lubię) i powinien być dobry zarówno do krojenia, jak i smarowania. Ten spełnia warunki, ma zdecydowany smak i w dodatku jest w nim mój ukochany seler.

Świetny do kanapek do pracy, na śniadaniowy i świąteczny stół, będzie smakować nawet tym, którzy warzywnych pasztetów wcześniej nie poważali.

Składniki (na foremkę ok. 11/21 cm):

200 g zielonej, albo brązowej soczewicy,

Spory seler (zwykły, nie naciowy) – ok. 450 g

1 duża cebula,

4 średnie ząbki czosnku,

6 łyżek płatków owsianych plus 1 dodatkowo do posypania foremki,

Kopiasta łyżeczka musztardy (najlepiej dijon),

Łyżka mielonego siemienia lnianego,

Łyżka drożdży nieaktywnych (opcjonalnie),

Oliwa i olej rzepakowy,

Przyprawy: kurkuma (pół łyżeczki), majeranek (łyżka), oregano (łyżeczka), papryka słodka (łyżeczka), 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej, ostra papryka (ok. 1/3 łyżeczki), sól i pieprz – do smaku.

Soczewicę płuczemy dokładnie i wsypujemy do gotującej się wody (ok. 2.5 szklanki). Gotujemy do miękkości – różnie to bywa z soczewicą, czasem wystarczy jej 15 minut, a czasem potrzebuje ich 25. Odcedzamy i studzimy.

Seler obieramy, płuczemy i ścieramy na tarce z grubymi oczkami. Cebulę kroimy w kostkę i wrzucamy na rozgrzaną oliwę z olejem (ok. 2-3 łyżki), razem z pokrojonym na plasterki czosnkiem. Dusimy przez chwilę, mieszamy, dokładamy kurkumę i obie papryki, smażymy jeszcze przez ok. 2 minuty, dorzucamy starty seler, sól i pieprz – do smaku, mieszamy. Dusimy na niewielkim ogniu, przez ok. 30-40 minut, pod przykryciem, dolewając 1/3 szklanki wody, mieszając od czasu do czasu. Seler powinien zmięknąć, woda - całkiem odparować. Odstawiamy, by warzywa przestygły nieco.

Włączamy piekarnik, by się nagrzał do temp. 180 stopni (góra/dół).

Do misy blendera wrzucamy soczewicę, seler z cebulą i czosnkiem, pozostałe przyprawy, 6 łyżek płatków owsianych, musztardę, drożdże nieaktywne, siemię lniane. Miksujemy do uzyskania w miarę jednolitej masy. Próbujemy, dodajemy sól i pieprz do smaku – wg mnie po ok. pół łyżeczki. UWAGA: to ważny moment. Smak masy powinien być wyrazisty, zdecydowany, ale nie przesadzajmy z solą, bo słoność pasztetów warzywnych wzmacnia się po upieczeniu. Raczej powinniśmy czuć bardziej aromat przypraw, musztardy i pieprzu, i to, że masa nie jest bez smaku.

Foremkę smarujemy oliwą, posypujemy spód łyżką płatków owsianych. Wykładamy masę, wyrównujemy wierzch, skrapiamy go oliwą. Można przejechać po nim widelcem, który utworzy takie efektowne rowki, a przy okazji rozprowadzi oliwę.

Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 40-45 minut. Studzimy i zajadamy się.








niedziela, 7 marca 2021

Szarlotka z kajmakiem

 


Magiczne ciasto. Jeśli tylko dobrze upieczone, to - mimo skromnego składu - może konkurować z wszelkimi tortami, bezami i innymi ciastami odświętnymi. A podstawą jest oczywiście kruche ciasto, takie, które się nie rozsypuje, dobrze kroi, jest odrobinę chrupiące, a trochę też delikatne. Miejcie w pamięci ten przepis, stosujcie go, a będziecie królowymi/królami szarlotki.

Lubię takie drobne eksperymenty, poprawki – jak krawcowa, która po raz setny szyje sukienkę, a zastosuje zaszewkę, ozdobny szew, podkroi inaczej dekolt i uzyska wspaniały, nowy efekt. W tej szarlotce taką efektowną wstawką jest kajmak, a choć go nie widać, to wyczuwa się w smaku przy każdym kęsie.

Znacie to uczucie, gdy widzicie się w lustrze w ubraniu, które pasuje jak ulał? W którym czujecie się jak Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany`ego”, albo Pierce Brosnan w bondowskim smokingu?

Ta szarlotka jest emanacją dobrego samopoczucia, tym błyskiem w oku, wszystko w niej gra.

Składniki (na tortownicę o śr. 22-23 cm):

1 i ¾ szkl. mąki,

100 g masła,

4 łyżki cukru pudru,

1 spore jajko,

1 łyżka gęstej, kwaśnej śmietany,

¾ łyżeczki proszku do pieczenia,

Łyżka mocnego alkoholu,

Niecały, duży słoik musu jabłkowego,

2 jabłka (reneta, antonówka, golden),

3-4 łyżki kajmaku z puszki,

2 łyżki płatków migdałowych,

Cukier puder do posypania,

Suszone płatki kwiatów – do ozdoby (opcjonalnie),

Sok z cytryny (opcjonalnie).

 

Mąkę, pokrojone masło, cukier, jajko, śmietanę, proszek do pieczenia, alkohol – umieszczamy wszystko w misie malaksera i miksujemy. Krótko, tylko do połączenia składników. Formujemy z ciasta grubszy wałek, owijamy go papierem do pieczenia i umieszczamy w zamrażarce na ok. 15-20 min.

Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia.

Mus jabłkowy umieszczamy w rondlu, jabłka obieramy, oczyszczamy i ścieramy na tarce (najlepiej na płatki, nie na wiórki). Jabłka – jeśli są raczej słodkie, można skropić sokiem z cytryny. Łączymy starte owoce z musem, mieszamy, przesmażamy przez 2-3 minuty.

Włączamy piekarnik, by się nagrzał do temp. 190 stopni.

Wyjmujemy ciasto z zamrażalnika, kroimy trochę więcej niż połowę na cienkie plastry. Wykładamy nimi boki i dno tortownicy, dociskając palcami, staramy się zalepić wszelkie otwory. Resztę ciasta wkładamy jeszcze na chwilę do zamrażalnika.

Nakłuwamy spód widelcem i wstawiamy tortownicę do nagrzanego piekarnika na 10 minut. Można w tym momencie zastosować wariant pieczenia tylko od góry.

UWAGA: Ciasto na bokach może się w trakcie podpiekania częściowo odlepić i opaść nieco na spód – nie przejmowałabym się tym, można je potem podnieść i „przytrzymać” masą jabłkową. Unikniemy opadania ciasta układając na nim przed włożeniem do piekarnika folię aluminiową (zachodzącą także na boki), i wsypując na nią np. suchą fasolę. Ja tego – w tym przypadku – nie robię.

Na podpieczone ciasto wykładamy masę jabłkową, wyrównujemy jej powierzchnię. Na wierzch wykładamy łyżką kajmak i rozsmarowujemy go cienką warstwą na całej powierzchni jabłek. Jeśli jest twardy i ciężko go rozprowadzić, po chwili pod wpływem ciepła jabłek zmięknie.

Wyjmujemy resztę ciasta, kroimy je na cienkie plastry, układamy z nich warstwę wierzchnią, na kajmaku. Brzegi posypujemy płatkami migdałowymi.

Wkładamy do piekarnika i pieczemy w temp. 180 stopni ok. 25-30 minut, do lekkiego przyrumienienia.

Po wyjęciu z piekarnika musimy, niestety, poczekać. Szarlotka zbyt ciepła, a zawierająca sporo jabłek, może się przy krojeniu nieco rozpłynąć. Środek wierzchu można posmarować delikatnie kajmakiem i posypać go płatkami suszonych kwiatków – róży, bławatka, ślazu, bzu czarnego. Do tego – odrobina cukru pudru i gotowe.

Jeśli jemy szarlotkę tego samego dnia, gdy została upieczona, będziemy cieszyć się chrupiącym lekko wierzchem, na drugi dzień zmięknie jak spojrzenie Bonda - Daniela Craiga, patrzącego na Vesper Lynd, czyli Evę Green. 😊