sobota, 10 marca 2018

Domowe płatki drożdżowe


Bez względu na to, czy zdecydujecie się na samodzielne wykonanie płatków drożdżowych, czy też kupicie je – naprawdę warto. Te domowe ponoć są bardziej intensywne, ale jest z nimi trochę roboty, wybór należy do was.

A dlaczego je polecam? Bo jeśli, jak ja, źle znosicie przełom zimy i wiosny, nie jecie mięsa, albo chcecie ograniczyć jego jedzenie, jeśli chcecie zastąpić niezdrowe wzmacniacze smaku, czymś zdrowszym, to warto zaprzyjaźnić się z płatkami. Uwaga: nie mylcie ich z suszonymi, aktywnymi drożdżami! Niektórzy się obawiają aktywnych drożdży, unikają ich, ale w tym przypadku nie ma czego się bać. Te są nieaktywne, nie wypieka się na nich, ale to samo dobro, mnóstwo witamin z grupy B, a dzięki nim lepiej wyglądamy (skóra, włosy, paznokcie) i lepiej się czujemy. Czy wiecie, że melancholia, smutek bez powodu, stany depresyjne, związane są ściśle z niedoborami witaminy B?
Najprościej i najzdrowiej jest dostarczać ją sobie w sposób naturalny – choćby właśnie poprzez stosowanie płatków drożdżowych. Dzięki nim weganie jedzą „ser”, którego przygotowanie wymaga zastosowania płatków, a ja postanowiłam potraktować je jak przyprawę, która zastąpi kostki bulionowe (utwardzony tłuszcz palmowy – samo zło!) i przyprawę maggi – niestety niezbyt zdrową...

Na bazie płatków przygotowałam ich mieszankę ze świeżo mielonym pieprzem, zielem angielskim, solą morską zwykłą i cytrynową – bardzo to udany miks, a można oczywiście komponować też płatki z ziołami i innymi przyprawami.

Jeśli zdecydujecie się na zrobienie płatków w domu, musicie zaopatrzyć się w bardzo wysoki słój i coś, co dobrze i drobno mieli.

Przepis na domowe płatki znalazłam na wegujemy.pl.
UWAGA: TE DROŻDŻE SĄ NIEAKTYWNE. Nie służą do wypieków, ciasto na nich nie urośnie. To dodatek do innych potraw, swego rodzaju przyprawa.

Składniki:
200 g ŚWIEŻYCH drożdży,
4 łyżeczki cukru,
Ok. 1/3 szkl. ciepłej wody.


Drożdże rozkruszamy, wrzucamy do wysokiego słoja, wsypujemy łyżeczkę cukru, dolewamy wodę, mieszamy.
Wierzch słoja zakrywamy papierem do pieczenia, zakładamy gumkę recepturkę, nakłuwamy kilkakrotnie papier (np. przy pomocy wykałaczki) i zostawiamy całość w cieple.
W ciągu 40-50 minut dosypujemy cukier po łyżeczce jeszcze trzykrotnie, za każdym razem mieszamy (najlepiej drewnianą łyżką). Trzeba nadzorować słój, bo drożdże mocno wyrastają i chcą uciec z naczynia.
Odstawiamy je po tym cyklu na ok. 40 minut (po ostatnim wymieszaniu nie powinny już rosnąć intensywnie, ale cały czas mamy je na oku!), a potem wylewamy zaczyn do dużej formy do pieczenia, wyłożonej papierem, tak, by płyn pokrył dno cieniutką warstwą.
Nagrzewamy piekarnik do 180-190 stopni (z termoobiegiem) i wstawiamy formę. Pieczemy najpierw przez 10 minut, potem uchylamy drzwiczki i pieczemy ok. 20 minut, a następnie zamykamy drzwiczki i jeszcze przez godzinę, w temp. 120 stopni, suszymy drożdże.
Wyłączamy i zostawiamy przy uchylonych drzwiczkach do całkowitego wystygnięcia. Suchą, popękaną masę zdejmujemy z papieru i mielimy na drobny proszek.
Jak widać jest to dość czasochłonne, dla naprawdę wytrwałych. Dlatego może lepiej poszukać w sklepach internetowych i zwyczajnie kupić.
Moja przyprawa na bazie płatków (równe części płatków, zmielonego pieprzu, soli morskiej zwykłej i cytrynowej, odrobina mielonego ziela angielskiego) sprawdza się fantastycznie, dodaję ją do zup, past, sosów, sałatek – naprawdę działa. Samo zdrowie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz