piątek, 6 września 2019

Domowe batony mocy


To były moje pierwsze wakacje z własnoręcznie zrobionymi batonami mocy, czy jak uroczo je nazwano: z „Ułan Batonami”.
I już raczej nie wrócę do tych ze sklepu, bo nie tylko wiem, co jem, ale też jem lepiej i taniej.
Do tej pory było tak, że gdy wyjeżdżałam gdzieś w podróż, gdy szłam w góry, to zawsze były pod ręką, z reguły takie zdrowsze, bez syropu glukozowo-fruktozowego, bez cukru i oleju palmowego. A one kosztują. Płaci się nie tylko za lepsze składniki, ale i za opakowanie, za promowanie produktu, za jego miejsce na sklepowej półce.
Zaczęłam więc eksperymentować z recepturą, szukać idealnego smaku i konsystencji. Od początku domowe batony bardzo mi smakowały, ale bywały – jak dla mnie – za suche. Zależało mi na pewnej ich wilgotności, ale bez przesady, bez „mokrego” efektu. I wreszcie udało się. Są idealne. A przepis na tyle fajny, że możecie dostosować go łatwo do swoich upodobań. Jeśli wolicie bardziej zwartą i suchą konsystencję wystarczy dodać mniej surowych owoców, jeśli lubicie szczególnie smak np. suszonych fig, albo moreli, czy też śliwek, wystarczy zwiększyć ich proporcje. Albo dodatek skórek cytrusowych – jeden uwielbia, inny nie – wszystko da się tu dostosować do upodobań. Bez straty na odpowiedniej teksturze.
Co do ilości składników – może wydać się wam zbyt duża, szczególnie, gdy ktoś jest żywieniowym minimalistą. Pewnie uda się ją zmniejszyć, ale nie gwarantuję, czy wtedy da się zachować ten głęboki, wielowymiarowy smak i optymalną konsystencję. W każdym razie – warto eksperymentować, próbować, bawić się. A propos zabawy: jeśli uda się włączyć do niej dziecko, albo dzieci, to nie tylko będziecie mieć pomocników, ale i – to gwarantuję – wielbicieli końcowego produktu. A taki batonik w szkole to fantastyczna dawka energii, tak przydatnej uczniom spędzającym w szkole mnóstwo czasu i jedzącym tam czasami byle co, czyli kupione naprędce słodycze. Woda w bidonie, kanapka i zawinięte własnoręcznie w papier batoniki zaspokoją głód i zmienią fatalne nawyki żywieniowe. Dzieci i dorosłych.

A wszystko zaczyna się od trzech kubeczków.

Składniki (na 16 batoników):

Kubek (poj. 250 ml) płatków (owsiane, gryczane, jaglane, orkiszowe...),
Kubek suszonych owoców (śliwki, morele, figi, żurawina, rodzynki, wiśnie...),
Kubek ziaren i orzechów (pestki dyni, ziarna słonecznika, sezam, wiórki kokosowe, mak, migdały, orzechy...),
5-6 daktyli,
Świeże owoce: jeden banan, gruszka i kilka małych śliwek, lub banan i mango (to mój ulubiony zestaw, ale może to być też każdy inny owoc, byle nie przesadnie soczysty i byle nie za dużo),
2 kopiaste łyżki masła orzechowego,
2 łyżki mąki (kokosowa, ryżowa),
2 rządki gorzkiej czekolady,
3 pełne łyżeczki syropu daktylowego,
Łyżka chia,
Szczypta przyprawy piernikowej, albo pół łyżeczki cynamonu,
Szczypta soli.


Przygotowujemy:
- dużą miskę, w której swobodnie będzie można wymieszać masę,
- malakser,
- formę (metalową, żaroodporną ze szkła) o wymiarach ok. 18/25 cm, wyłożoną papierem do pieczenia.
Do misy malaksera wrzucamy płatki – miksujemy, aż nieco się rozdrobnią (ale nie na proszek!) i wsypujemy je do miski. Podobnie rozdrabniamy owoce (również daktyle) i ziarna – po kolei, wrzucając je do miski. To samo robimy ze świeżymi owocami (gruszek i jabłek nie trzeba obierać ze skórki) – dorzucając je po zmiksowaniu do innych składników. Czekoladę można drobno pokroić nożem, ale wrzucam ją też do malaksera – to powinny być nie wiórki czekolady, tylko kawałki wyczuwalne potem w batoniku. Dokładamy resztę do miski: przyprawy, chia, masło orzechowe, syrop daktylowy, mąkę. Mieszamy wszystko ręcznie, tak, by dokładnie rozprowadzić wszystkie składniki i połączyć je ze sobą. Taką lepką i zwartą masę umieszczamy w formie, wygładzamy ją, wyrównujemy, by grubość była jednakowa.
Włączamy piekarnik, by się nagrzał do temp. 180 stopni. Wkładamy formę do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 25 minut.
Po wyciągnięciu z piekarnika, czekamy ok. 8-10 minut i przekładamy gotowy wypiek na stolnicę, odwracając formę spodem do góry. Usuwamy papier i po kilku minutach kroimy masę na 16 równych części.
Zawijamy w kawałki papieru – najlepiej takiego do pieczenia, bo śniadaniowy jest zbyt cienki. Przechowujemy w lodówce wersję bardziej wilgotną, a bardziej suchą można do tygodnia przechowywać w metalowej puszce albo innym pojemniku, bez konieczności schładzania.

PS. Zamiast czekolady można dodać np. łyżkę mielonej kawy i łyżeczkę kakao.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz