poniedziałek, 27 listopada 2017

Sałatka z komosy i pomidorów


Co jakiś czas internet grzmi informacją jak to kupując komosę ryżową, czyli quinoa, szkodzimy mieszkańcom Ameryki Południowej, świata i odległych galaktyk. Doczepia do tego stosowną ideologię, obciążając winą za biedę i złe odżywianie Peruwiańczyków, klikę wegano-hipstersko-lewacką i inne ekodziwolągi, przez których nieposkromiony apetyt, modę na zamorskie smaki i związany z nią popyt, rdzenna ludność żywi się fast foodem.
I niech się sycą autorzy tych rewelacji swoją żółcią, radziłabym im, by skupili się raczej na przemyśle mięsnym, produkcji słodkich, gazowanych napojów itp. Ja będę się sycić nadal komosą, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Tym bardziej, że wystarczy doczytać informację skąd pochodzi kupowana komosa, bo uprawia się ją również w wielu innych, także europejskich krajach. Trochę więcej świadomości konsumenckiej nikomu nie zaszkodzi.

Światowy boom komosa zawdzięcza temu, że została uznana za superfood, czyli coś wyjątkowo zdrowego i wartościowego. Więcej o jej cudownych wartościach przeczytacie choćby tutaj, dodam tylko, że ja najbardziej lubię w komosie jej konsystencję i ten fajny, „robaczkowy” wygląd. Oraz to, że szybko się ją gotuje. I nie interesuje mnie specjalnie czy leczy jak Kaszpirowski telewizorem. Ale jeśli tylko ktoś tego oczekuje, dodam, że sałatka jest dobra na wszystko. A szczególnie na drugie śniadanie w pracy i na lekką przedkolację w domu.

Składniki (na 2 porcje):

½ szkl. komosy - czarnej, albo innej,
10 szt. koktajlowych pomidorków,
Ząbek czosnku,
Przyprawa z chili, ziołami i czosnkiem (np. włoska mieszanka do makaronów),
Łyżeczka octu balsamicznego,
2 łyżki posiekanej natki pietruszki, kilka listków bazylii,
Pół czerwonej cebuli, drobno posiekanej,
Oliwa,
Sól i pieprz,
Prażone płatki migdałów, słonecznika, dyni – opcjonalnie.


Komosę płuczemy na sicie, wrzucamy do garnka i zalewamy ok. szklanką wody. Solimy delikatnie i gotujemy mniej więcej 15 minut, gdyby woda zbyt szybko się wygotowała, dolewamy odrobinę. W trakcie gotowania zajmujemy się pomidorkami: wypłukane kroimy na połówki i kładziemy skórką do spodu na patelni grillowej. Posypujemy je lekko przyprawą, solą i pieprzem, skrapiamy oliwą. Grillujemy na niewielkim ogniu, po ok. 10 minutach dorzucając na patelnię pokrojony na plasterki ząbek czosnku (uwaga – szybko się rumieni i gorzknieje!). Do ciepłej, ugotowanej komosy dodajemy plasterki czosnku i posiekaną cebulę, mieszamy, wykładamy do miseczki. Dolewamy ocet balsamiczny i łyżkę oliwy, posypujemy natką pietruszki, bazylią i umieszczamy na wierzchu pomidorki. Można doprawić jeszcze solą, świeżo zmielonym pieprzem i posypać prażonymi płatkami oraz ziarnami.

Zainspirował mnie przepis z książki „Poniedziałki bez mięs” (wyd. Publicat).




2 komentarze: