Tak za mną chodziły śledzie w curry, że zrobiłam w ciągu roku ze dwa podejścia do kompozycji rybno-korzennej.
Dopiero tym razem się udało
– sos jest fantastycznie żółty, słodko-kwaśno-ostry, bogaty w odcienie jak słoneczniki
van Gogha. Nic dziwnego, że szczególnie Skandynawowie tak gustują w mięsistej
rybie zanurzonej w gęstym, aromatycznym sosie. Taki śledzik na kromce
chrupiącego chleba jest jak uśmiech słońca w ponurej, ciemnej rzeczywistości, z
krótkim, zimowym dniem. Pyszne są szwedzkie śledzie ze słoiczków, które można
kupić czasem w znanym dyskoncie, albo w IKEA, ale moje też są niczego sobie. 😊
A wszystko zaczęło się od śledzi a la matjas, również z tego
dyskontu na „L”, które okazały się potwornie słone. Jakoś nie miałam do nich
serca, ale podjęłam wyzwanie, wymoczyłam w mleku, opłukałam, pokroiłam i
czekały na sos.
Składniki:
6-8 pokrojonych filetów śledziowych (jeśli trzeba - wymoczonych
wcześniej przez noc w mleku),
2 łyżki przyprawy curry wymieszanej z kurkumą (sama curry
nie da takiego żółtego koloru),
3 kopiaste łyżki majonezu,
6 kopiastych łyżek gęstej śmietany 18 proc.,
2 łyżeczki octu winnego, albo jabłkowego,
Łyżeczka musztardy dijon,
Łyżeczka musztardy ziarnistej,
2 łyżeczki miodu,
Pół łyżeczki przyprawy piri-piri ( w płynie), może być zamiennie
pieprz cayenne – do smaku,
Pół dużej cebuli, bardzo cienko pokrojonej w piórka i
sparzonej wrzątkiem,
Małe jabłko, albo mus z mango, albo zmiksowany ananas (jeśli
z puszki, to 2 krążki)
Sól – opcjonalnie (jeśli śledzie będą bardzo słone można nie
dodawać),
Liście kaffiru – opcjonalnie.
W miseczce łączymy ze sobą śmietanę, majonez, curry z
kurkumą, ocet, musztardy, ostrą przyprawę – mieszamy. Miód rozpuszczamy z
odrobiną wody, tak by miał płynną konsystencję (jeśli jej nie ma) i dodajemy do
sosu. Próbujemy i dodajemy czegoś, czego nam brakuje – ostrości, słodyczy,
kwasku? To indywidualna sprawa – ja wole bardziej kwaskowo, niż pikantnie. Element
owocowy jest bardzo potrzebny w tym sosie, bo harmonizuje, wyrównuje jego smak.
Jeśli nie macie mango (3-4 łyżki musu), to można po prostu zetrzeć na drobnej
tarce winne jabłko, dodając je do sosu po trochu, do smaku. Lekko dosalamy i na
koniec dorzucamy cebulę. Znów mieszamy i takim sosem przekładamy w słoiku
kolejne warstwy śledzia. Liście limonki kaffir dorzucane do warstw, to taki
dodatkowy bonus, podkreślający orientalny charakter przystawki.
Najlepiej smakują na drugi dzień po przygotowaniu.
Nie ma takiego śledzia w całych internetach, w krainach
północnych, ani południowych. Wierzcie mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz