sobota, 30 stycznia 2016

Drożdżówki cynamonowe


Nie milkną głosy nazywające drożdżówki śmieciowym jedzeniem, którego dzieci w szkołach nie powinny jeść. Przerzucają się argumentami z głosami przeciwników z innej opcji politycznej, byle przeciw sobie.
A ja wiem jedno: to jest polityka, a nie prawdziwa troska.
Bo gdyby rzeczywiście ktoś przyjrzał się „zdrowej” ofercie sklepików szkolnych i poczytał informacje na „zdrowych” batonach, przekąskach, to zobaczyłby tam olej palmowy, syrop glukozowo-fruktozowy, kaloryczne i konserwowane siarką bakalie. Czyli składniki, które obwiniane są na świecie – oprócz braku ruchu – za plagę otyłości wśród dzieci i dorosłych. Te dwa pierwsze są wszędzie: w płatkach śniadaniowych i mieszankach muesli, jogurtach, herbatnikach, napojach gazowanych, mrożonkach, sokach, keczupach, pieczywie chrupkim, przetworach... I z jednej strony – nie można dać się zwariować, nie uciekniemy od nich, a z drugiej strony – trzeba kierować się rozsądkiem, czytać etykiety na produktach, gotować i piec w domu!
Nie twierdzę, że kupowane drożdżówki są zdrowe – zbyt dużo w nich mąki, cukru, lepią się od lukru. Nie wolno też nimi zastępować normalnych posiłków. Ale w moim dzieciństwie, pełnym słodkich bułek, wśród dużej grupy dzieci w podstawówce prawie nie było dzieci z nadwagą, a co dopiero z otyłością! Więc jak to jest?

Oglądałam film dokumentalny o zwyczajach kulinarnych rodziny estońskiej, mieszkającej w odległym od sklepów miejscu, w głuszy wiejskiej. Byli zdrowi, szczupli, zadowoleni z życia. Jedli proste potrawy mączne, kasze, piekli chleb, ciasto drożdżowe, w menu mieli własny nabiał, bardzo dużo łowionych przez siebie ryb, inne mięso z rzadka. Zupełnie nie korzystali z przetworzonej żywności, ciężko pracowali, byli ciągle w ruchu. Oczywiście trudno brać z nich przykład żyjąc w pośpiechu, w dużych miastach, ale to chyba jest najprostsze wytłumaczenie dlaczego otyłość jest nazywana chorobą cywilizacyjną.

Rozpisałam się, to chyba jednak jakaś moja idée fixe...

A tymczasem chodzi po prostu o przepis na drożdżówki. Ze zmniejszoną ilością mąki – w dodatku orkiszowej, z cukrem i tłuszczem ograniczonymi do minimum. Ulubione cynamonowe bułeczki Skandynawów – także przecież szczupłych ludzi. Ale przepis mój, do przetestowania i częstego stosowania. Koniecznie z dodatkiem ruchu. Na zdrowie!

Składniki (na 10-11 bułek):
30 dag mąki orkiszowej (typ 700),
4 łyżki cukru trzcinowego (2 do ciasta i 2 do środka),
2 łyżeczki suchych drożdży,
Szczypta soli,
3 jajka,
50 g masła,
½ szkl. mleka o zaw. Tłuszczu 0%,
2 łyżki płatków migdałowych,
1 łyżka cynamonu.
Opcjonalnie na lukier: 2 łyżki cukru pudru, naturalny sok cytrynowy albo pomarańczowy.


Przyda się mikser tzw. planetarny – bardzo ułatwia wyrabianie ciasta drożdżowego, pozwala zaoszczędzić czas.

Mąkę przesiewany do miski, wyspujemy do niej drożdże i sól, mieszamy.
Masło roztapiamy w rondelku z dodatkiem mleka. Do misy wbijamy dwa żółtka, dodajemy 2 łyżki cukru i ucieramy na puszystą masę przy pomocy miksera. Do przestudzonego tłuszczu z mlekiem wbijamy całe jajo, mieszamy – całość powinna być lekko ciepła. Do żółtek wsypujemy powoli mąkę z drożdżami, dolewamy stopniowo płyn. Miksujemy do momentu aż ciasto zacznie odchodzić od ścianek miski (ok. 8 minut).
Wykładamy je następnie na stolnicę i wyrabiamy (można odrobinę podsypać mąką) – w efekcie nie powinno lepić się do dłoni. Formujemy kulę i odkładamy do ciepłego miejsca, w misce przykrytej folią spożywczą. Gdy podwoi swoją objętość (po ok. 45-50 minutach), wykładamy je na stolnicę, formujemy przy pomocy wałka prostokąt o wym. ok. 30/40 cm. Posypujemy go resztą cukru, rozdrobnionymi płatkami migdałowymi i cynamonem. Można skropić też masłem, albo olejem (ale nie jest to konieczne).
Zwijamy ciasto w wałek o długości ok. 40-44 cm, kroimy go na 10-11 kawałków. Okrągłą formę o średnicy 23-25 cm wykładamy papierem do pieczenia. Umieszczamy w niej kawałki ciasta przecięciem do góry, lekko je rozpłaszczamy. Odstawiamy do ciepłego miejsca na ok. 20-30 min., by „ruszyły”.
Gdy to się stanie, włączamy piekarnik - powinien nagrzać się do 200 stopni.

Do pozostałych białek dolewamy 1-2 łyżki mleka i roztrzepujemy dokładnie. Pokrywamy nimi wierzch bułeczek. Wstawiamy do gorącego piekarnika. Pieczemy 23-25 minut, mniej więcej na 8 minut przed końcem dopiekając tylko od spodu.

Składniki na lukier rozcieramy energicznie (powinien być gładki i lać się ciągłą strużką), pokrywamy nim, dość symbolicznie, jeszcze ciepłe (ale nie gorące!) drożdżówki.
Gotowe. Na śniadanie, podwieczorek, do pracy, do szkoły. Z domowym dżemem, powidłami, masłem, ze szklanką mleka i filiżanką kawy.

Uwaga: A dlaczego niektóre „kupne” drożdżówki są gumowate, a inne lekkie jak puch? Bo do jednych, by szybko się wyrabiały dosypuje się za dużo mąki, a do drugich daje się zbyt dużo drożdży i dodatkowych spulchniaczy. Poza tym jajka zazwyczaj bywają w proszku... Oczywiście nie wszędzie tak się dzieje, ale pewność dobrej jakości macie tylko wtedy, gdy pieczecie sami. :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz