poniedziałek, 7 grudnia 2015

„Ryby są super”


Zgadzam się, bo uwielbiam ryby, nie wyobrażam sobie (a przynajmniej na razie) mojej diety bez nich. Choć z innymi rodzajami mięsa pożegnałam się bezboleśnie, ryby jem nadal i w każdej postaci. Książka firmowana przez Dorotę Wellman i Karola Okrasę, właśnie tak zatytułowana, jest tegorocznym bonusem dla lojalnych klientów sieci Lidl.

W przeciwieństwie do ubiegłorocznej książki o wypiekach, ta nie tylko cieszy oko, ale i zachęca, by z przepisów skorzystać. Są niebanalne, z reguły niezbyt trudne, inspirujące. Zawiera też i rady – jak, co, czym i z czym.
Amatorzy owoców morza znajdą tu coś dla siebie, podobnie jak fani wędkowania - sporo jest potraw z ryb słodkowodnych. Potrawy pięknie wystylizowane, urzekają też fotografie znad Stawów Milickich, bo temu znanemu obszarowi poświęcony jest jeden z rozdziałów. No i te zachody słońca nad wodą, dziarski, sympatyczny i zadbany Karol Okrasa w nadmorskim żywiole, Dorota Wellman, którą nic tylko nakarmić i przytulić (albo na odwrót)…

Jest tylko jedno brutalne „ale”. Ryby nie są trudne do kupienia, uciążliwe w obróbce, bo i wybór ich spory i sprawiać je nauczyć się można (także dzięki tej książce). Ryby i owoce morza są drogie. W przypadku kilkuosobowej rodziny, mogą sobie na regularne ich kupowanie pozwolić naprawdę tylko ci z grubszym portfelem. Myślę, że większości z nas nie trzeba usilnie namawiać do jedzenia ryb, bo jest to i część tradycji kulinarnej, a i poziom świadomości prozdrowotnej i proekologicznej przemawia za takim menu. Co prawda trzeba zwracać uwagę na te gatunki ryb, które odławiane są ze szkodą dla świata, ale przyznaję że chętnie jadałabym nieumiarkowanie, wręcz bezwstydnie dużo - suma, sandacza, lina, łupacza, węgorza, turbota, dorady, muli, krewetek… Nie dane mi to jednak - mam w domu mięsożernych mężczyzn, którzy na brak apetytu nie narzekają… A prawda jest bolesna – jeśli chcemy się odżywiać zdrowo i w zbilansowany, mądry sposób, wydajemy na to sporą część budżetu.

Tak więc życzę wszystkim i sobie, dużo takich przyjemnych kulinarnych wydawnictw i bardzo dużo zasobów, by z rybnych przepisów jak najczęściej korzystać.

A na razie – no cóż: na homara i węgorza nie mam, za karpia grzecznie podziękuję, ale śledziem i pstrągiem nigdy nie pogardzę.

(…)
Odezwie się więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zaróbmy,
Trochę żywności kupmy!
Jest sposób, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Jan Brzechwa „Ryby, żaby i raki”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz