wtorek, 29 kwietnia 2014

Consumela. Opowieść kulinarna cz.1

Consumelę wymyśliłam dawno temu. Znalazłam ostatnio zapomniane pliki, szkoda mi się zrobiło tych tekstów i postanowiłam wykorzystać je na blogu, tym bardziej, że wplecione w treść przepisy są wypróbowane - można na ich podstawie piec i gotować. Tylko trzy pierwsze odcinki są sprzed wielu lat, kolejne będą dopiero powstawać. Jeszcze tylko muszę oczywiście dodać, że wszelka zbieżność z postaciami autentycznymi jest przypadkowa…

Antonio nie przyszedł. Consumela czekała do zmroku wyłamując nerwowo palce. “Drań przeklęty” pomyślała i ze złością zasłoniła okno.”To na pewno przez Rosalię: - Przyjdź Antonio, przygotuję ci takie placki kukurydziane jakich jeszcze nie jadłeś. Obiecywała mu pularda jedna, słodkie oczy robiła do niego, a placki to potrafi tylko jeść - ma przynajmniej 20 kg nadwagi” – złorzeczyła rywalce Consumela.
Kuchnia ją zawsze uspokajała. Sięgnęła po makaron, zagrzechotał w puszce niczym bransoletka z kamyczków, którą Antonio nosi na ręce. Wsypała rurki do wrzątku, przywarły do dna jak jej twarz do szyby, gdy z tęsknotą wypatrywała czarnookiego ukochanego.
Mieszała makaron, mieszała, aż ugotował się zupełnie. Na patelni zaskwierczała cebula, zezłociła się jak kolejne, samotne wschody słońca.Consumela wsypała do niej ugotowaną, drobną soczewicę - każde ziarno wyglądało jak napęczniała łza. Ostry zapach czosnku przypomniał jej o późnej porze. Wymieszała cebulę z soczewicą i z czosnkiem, dodała soli, pieprzu, a na koniec dużą łyżkę pomidorowego pesto... Odruchowo odcedziła makaron. Zimna woda ostudziła i makaron i gorące myśli Consumeli. Przesypała sprężyste rurki do kamiennego naczynia wysmarowanego tłuszczem, na wierzch nałożyła cebulę z soczewicą. Posypała całość ziołami, posiekaną natką pietruszki i wstawiła do piecyka.
“Gdy zjawią się Juan, Pedro, Alberto, Manuel, Pablo i Raul, będzie jeszcze ciepłe. Ech, nakarmić tę bandę raz, a dobrze...” - pomyślała smutna dziewczyna. Ręką pachnącą czosnkiem przesunęła po zatroskanym czole i wsłuchała się w piosenkę, która dobiegała chrapliwie z mroku:
“Na cóż gra moja gitarra,
Kogo wabi pieśnią swą?
Skoro pieśni nie usłyszy,
ta co nie chce zostać mą...
Aj, jaj, jaj, jaj - miłością mą
Aj, jaj, jaj, jaj - na wieki bądź nią!”
Cdn.D.











Na zdjęciu: Juan, Pedro, Alberto, Manuel, Pablo i Raul

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz