poniedziałek, 15 czerwca 2015

Very Good Monday. Part 22 *


Zacznę od cytatu z piosenki The Mamas and The Papas:

Monday, Monday, so good to me,
Monday morning, it was all I hoped it would be.
Oh Monday morning, Monday morning couldn't guarantee
That Monday evening you would still be here with me.


Czyli w skrócie: poniedziałkowy wieczór może nie być tak dobry jak poranek.

Jak już ktoś raz przypiął łatkę poniedziałkowi, tak wlecze się za nim zła sława. Te wszystkie „ajdontlajkmondejs” i inne „blumondeje”. Tak jakby wtorek był w czymś lepszy.
A ja lubię ten dzień. Każdy wieczór może być gorszy niż początek dnia, jeśli zjemy byle co, byle jak, byle gdzie i z byle kim.
Tymczasem dziś jeden z moich najbardziej „wypasionych” zestawów pudełek, takie menu – rzekłabym – afirmacyjne. Bo czy może być źle, gdy mam w pracy świeżą sałatę i zioła, ogrodowe warzywa i jedno z ulubionych dań „ever” (gołąbki!), nie jem w pośpiechu, a i wszelkie inne okoliczności są przyjazne?

Zjedzone:
- sałata masłowa, chrupiąca rukola, mięsista rukiew wodna, bazylia (wszystko z ogrodu, nie z supermarketu!), z pomidorkami, twarogiem wędzonym i winegretem na bazie pesto;
- keks orkiszowy ze szczypiorkiem, przekładany bobem, porami i mozarellą (tu przydał się kubek do napojów, wykorzystany jako dodatkowe pudełeczko ;)),
- kalarepka duszona z młodym groszkiem, korzeniem pietruszki, kurkumą i bobem,
- gołąbki z młodej kapusty z pieczarkami i cebulą, przyprawione rozmarynem,
- brzoskwinia z melisą.

Wszystko przygotowałam wczoraj wieczorem, poza sałatą, której składniki dzień wcześniej tylko wypłukałam.

Poniedziałeczek. :)

*Po angielsku opuszczam już nieco cykl o jedzeniu zabieranym do pracy. W końcu niedługo wakacje, urlopy. Komu będzie się chciało o tym czytać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz