czwartek, 18 sierpnia 2016

Przyprawa Al Pachino, czyli Mała Sycylia we Wrocławiu


W październiku ubiegłego roku pisałam na blogu, że marzę o własnej uprawie pomidorków z Pachino, pochodzących z Sycylii. Marzenie się spełniło, balkon zapełnił gąszcz dwunastu krzaków wyhodowanych z nasionek.
Ale – tak bywa – gdy gałęzie uginały się od zielonych pomidorów, przyszło jakieś choróbsko i z dwunastu krzaków pozostały mi trzy... Zebrałam ostatnio pierwszy plon – zbyt mało, żeby naprawdę poczuć ich smak, ale na tyle dużo, by spróbować zachować go na dłużej.
Przekrojone na pół pomidorki wysuszyłam w piekarniku, obsypane lekko gruboziarnistą solą. Suche stały się nadzwyczaj kruche i tak pyszne, jakby aromat zwielokrotnił się, wspomagany dodatkowo słonawą nutą. Wymieszałam je z czosnkiem w płatkach, suszonym czosnkiem niedźwiedzim i gotową przyprawą toskańską i zmieliłam przy pomocy malaksera.
Mam teraz fantastyczną, własnej produkcji przyprawę do dań kuchni śródziemnomorskiej. Wsypię ją do szklanego słoiczka z młynkiem i przez długi czas będę cieszyć się tym skromnym bo skromnym, ale jednak darem natury.
A z kilku pomidorków znów zostawię nasiona i za rok spróbuję raz jeszcze.
Bo nie wolno się poddawać – taka jest dewiza wrocławskiego klanu Sycylijczyków. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz