niedziela, 14 września 2014

Consumela. Opowieść kulinarna cz.7

Consumela długo będzie wspominać ten dzień.
Zaczął się wspaniale. Antonio zjawił się w domu dziewczyny skoro świt, skradł jej kilka pocałunków (bez specjalnego oporu zresztą) i zaglądając z czułością w oczy zapytał, czy nie przygotowałaby czegoś pysznego dla jego matki, która właśnie obchodzi urodziny.
Consumelę zastanowiło odrobinę to, że Assunta świętuje we wrześniu, skoro urodziła się na początku sierpnia (była kiedyś świadkiem zamawiania przez Antonia w kwiaciarni bukietu z tej okazji), ale nie dała niczego poznać po sobie.
– Wiesz, to powinno być coś prostego i niezwykłego jednocześnie - tłumaczył pokrętnie. - Taki smakowity drobiazg, który załagodzi napięcia, przełamie opór i pobudzi zmysły... Eeee, to znaczy w takim sensie, że „mamaíta” tak mało przyjemności ma w życiu – dodał pośpiesznie, widząc minę Consumeli. „Cóż to za czuły syneczek z tego Antonia!”. - No, dobrze, coś wymyślę. - Moja piękna, najlepsza, cudowna! Dziękuję! I znów deszcz pocałunków zrosił dłonie i usta czarnowłosej… - Muszę pędzić do zakładu, będę wieczorem! Wybiegł w takim pośpiechu, jakby czekało na niego dwudziestu kawalerzystów, by przyciął im wąsy i bokobrody. Gdyby Consumela wyjrzała przez okno spostrzegłaby, że wcale nie udał się w stronę głównego placu miasteczka, przy którym mieścił się jego salon fryzjerski, noszący nazwę „Assunta”...

Tymczasem dziewczyna wybrała się na targ. Większość składników miała w domu, ale musiała kupić najsmaczniejsze pod słońcem, nabrzmiałe od słodyczy figi. Wiedziała, że matka Antonia bardzo je lubi, postanowiła więc przygotować małe tarty ze świeżymi figami. Wśród straganów panowało jakieś zamieszanie, ludzie z mikrofonami, lampami i kamerami krążyli wokół bardzo wysokiego, szczupłego mężczyzny w skórzanej marynarce. Przechadzał się, brał do ręki warzywa, rozmawiał ze sprzedawcami i… klął w taki sposób, jakiego nie powstydziłby się tutejszy szewc – Juan, słynący z niewybrednego języka. Przybysz miał przy tym w sobie jakiś magnetyczny wdzięk, ale Consumela aż się wzdrygnęła, gdy przechodząc usłyszała: - Ja pi..lę, o w mordę, jaki za… sty melon! W całym moim pi…nym, nędznym życiu nie widziałem nic piękniejszego! Biust Dolly Parton to przy nim agrest miniaturka! Co wy tu k…a macie za klimat, że takie owoce rosną! Jestem chyba k…a, w jakimś pieprzonym warzywno-owocowym raju!
Consumela przemknęła szybko obok i skupiła się na tym, by wybrać idealne, kształtne, dojrzałe figi. „Powinny być takie pomiędzy Cameron Diaz a Penelope Cruz… Santa Clara! Cóż za niedorzeczne skojarzenia!”. Zirytowana nachyliła się nad straganem, gdy nagle, tuż przy sobie usłyszała: - O do diaska! A kogóż my tu mamy…?!

Kim był mężczyzna o tak soczystej wymowie? Jakich rad udzielił Consumeli? Czy prezent smakował obdarowanej osobie?
Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz