czwartek, 13 listopada 2014

O zaletach domowego jedzenia w pracy. Część 1


Kojarzycie bento? Te japońskie, cudne pudełeczka, zabierane do pracy, wypełnione pysznymi drobiazgami do zjedzenia? Nie mam czasu i talentu do tworzenia takich kulinarnych dzieł sztuki, ale idea przygotowywania dla siebie albo bliskich, czegoś, co zabrane do szkoły, lub pracy ucieszy wszelkie zmysły, jest mi bliska. To jednak ekstrawagancja dla wielu z nas – na tyle zabieganych, że czasem nie jedzących od rana żadnego normalnego posiłku, aż do wieczora...

Nie ja jedna pewnie „na głodniaka” kiepsko funkcjonuję, a być głodnym w pracy jest fatalnie. W pośpiechu jemy byle co i byle jak, odbija się to na samopoczuciu, na zdrowiu i na portfelu. Postanowiłam już jakiś czas temu powalczyć trochę ze sobą i o siebie – jeść zdrowiej, mądrzej i taniej. Nie zarzekam się, że nie tknę drożdżówki, czy sałatki z majonezem, ale postaram się, żeby to była domowa bułka i domowa sałatka.

Zdaję też sobie sprawę, że to nie dla każdego – dla mnie wstawanie o kilkanaście minut wcześniej to nie problem, ale jak mało kto rozumiem mamy wstające w nocy „bo płacze”, „bo się boi”, „bo nie może spać”... Rozumiem też osoby, które po prostu lubią sobie pospać. Niestety – zawsze jest coś za coś. Jestem teraz na takim etapie życia, że mogę już zadbać trochę bardziej o siebie. Jedzenie sprawia mi przyjemność – tak więc jest to jeden z elementów troski o fajną codzienność i komfort w pracy. Nie jem mięsa (poza rybą), tym rozsądniej muszę komponować posiłki.

Ale do rzeczy
Wystarczy 10-15 minut rano na przygotowanie smacznego posiłku na większą część dnia. Wiem, to niektórym z was wyda się nierealne. Może jednak będzie prościej, gdy myślenie o jedzeniu włączy się już poprzedniego dnia. Wieczorem zastanawiam się, co mogę wykorzystać z „resztek”. W moim przypadku są to zupy, makarony, kasze, ziemniaki, soczewica, cieciorka, pasty do chleba.
Resztki
Pakuję więc takie pozostałe „dobra” do pudełeczek już wieczorem, a rano dodaję do nich warzywa, sosy, pieczywo. Wystarczy kilka ziemniaków i ugotowane rano jajko, by powstała sałatka z odrobiną majonezu z jogurtem, czy z octem balsamicznym z oliwą. I z czymś zielonym – ziołami, natką pietruszki, szczypiorkiem, ugotowanym brokułem, fasolką. Przydają się dobre, warzywne mrożonki – wrzucam je rano na patelnię grillową z dodatkiem oliwy, doprawiam i mam gotowy, smaczny i świeży dodatek do wszystkiego.
Owsianka
Bardzo lubię owsiankę – nigdy mi się nie znudzi. Wstaję rano i zalewam płatki górskie wrzątkiem, dodaję do nich 2-3 pokrojone, suszone śliwki. Potem wystarczy dołożyć kilka łyżeczek naturalnego jogurtu, odrobinę miodu, cynamonu i owoce – mandarynki, jabłka, banany, truskawki albo leśne (poza sezonem te ostatnie mam zamrożone). I znów – owsianka do pudełka!
Kanapka
Piekę sama chleb – idealny do pysznych kanapek. Cienkie kromki przekładam serem, łososiem, jakąś pastą z poprzedniego dnia, hummusem, kiełkami itp. A czasem po prostu zabieram taki chleb bez niczego – smakuje i tak świetnie. Nie pieczecie chleba? OK. To nie musi być domowy wypiek, ale kanapka jest podstawą odpędzenia głodu. Nie batonik i nie słodki serek.
Sałatka
Jeśli mam dobrą sałatę, rukolę, roszponkę – wrzucam listki do pudełka, dodaję kilka oliwek, pomidora, ogórka, trochę sera – fety, dojrzewającego, mozarelli. W malutkim słoiczku mieszam oliwę z musztardą, albo sokiem cytryny, czy octem balsamicznym. Doprawiam sałatkę tuż przed zjedzeniem jej w pracy.
Transport
Bardzo ważne są dobre pojemniki na jedzenie. Po wyrzuceniu różnych nieszczelnych, niewygodnych pudełek, znalazłam swój ideał. Na wyprzedaży w sklepie turystycznym. Pomyślałam, że Szwedzi mają dobre wzornictwo i doświadczenie „outdoorowe” – i to był najlepszy wybór. Ale nie chcę nikomu nic narzucać – w sieci znaleźć można mnóstwo różnych pojemników. Warto wybrać te z gwarancją szczelności i takie, w których jedzenie można podgrzać w mikrofalówce. Nie używam mikrofali w domu i nie mam oporów, by korzystać z niej sporadycznie.
Moje pudełka nadają się, by z nich jeść i to sprawdziło się bardzo, gdy okazało się, że w pracy zabrakło talerzy i miseczek do zupy... Bywa i tak.
Mam też przygotowaną wygodną torbę, w której zabieram pojemniki do pracy. Jest tylko po to i zawsze pod ręką, bym nie frustrowała się rano, szukając jakiejś reklamówki.

Chciałabym, żeby moje doświadczenia były pomocne, będę więc od czasu do czasu zamieszczać na blogu przykłady swoich – naprawdę czasem w biegu przygotowywanych – posiłków.
Warto myśleć o sobie dobrze i być dla siebie dobrym :). No i nie muszę chyba udowadniać o ile taniej i zdrowiej jest korzystać z domowego jedzenia...



Na zdjęciu:
- makaron pełnoziarnisty z poprzedniego dnia – z czosnkiem, kaparami i kilkoma filecikami anchois wrzuconymi na oliwę, z oliwkami, kawałeczkiem kiszonej cytryny i z ziołami,
- owsianka z jogurtem naturalnym, miodem, mandarynką i cynamonem,
- sałatka z rukoli z serem dojrzewającym, fetą, pomidorami, oliwkami i bazylią,
- 2 kromeczki domowego chleba pszenno-żytniego z pestkami dyni i suszoną cebulką.
Do tego był jeszcze sos z oliwy, musztardy, octu balsamicznego i soli – w malutkim słoiczku.
Wystarczyło i było pyszne. :)



4 komentarze:

  1. marzenie, zeby mi ktos przyszykowal taka wyprawke raz w zyciu do pracy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dana, ja lubię spać. Jem w pośpiechu, często byle co, ale...trafia do mnie zdanie :
    Warto myśleć o sobie dobrze i być dla siebie dobrym :) i powalczyć ze sobą i o siebie
    To jest tak, że jeżeli nie zadbamy o siebie same, to nikt tego za nas nie zrobi.
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano tak to już jest... :) A ja naprawdę lepiej się czuję, gdy po latach gotowania - fajnego, satysfakcjonującego, ale jednak głównie dla innych, przygotowuję coś tylko dla siebie, uwzględniam swoje potrzeby i smaki. Dzięki Aniu :)

    OdpowiedzUsuń