piątek, 14 listopada 2014

O zaletach domowego jedzenia w pracy. Część 2


Dzisiaj zestaw częściowo podobny do tego z części 1. Jest makaron i owsianka, kanapka, ale zamiast sałatki bakłażan.
Kanapka z domowego chleba – z pastą z białego sera, wędzonej ryby (turbot – znakomity!) i pokrojonej drobno jasnej papryki.
Owsianka: płatki górskie zalane wrzątkiem, do tego 3 szt. pokrojonych śliwek suszonych, naturalny jogurt, miód, maliny i jagody zamrożone pod koniec sezonu.
Połowę średniego bakłażana wypłukałam, pokroiłam na plastry, zgrillowałam je na patelni, spryskane oliwą. W każdy plasterek zawinęłam odrobinę fety, dodałam czarne, wędzone oliwki, posypałam wszystko świeżymi ziołami (rozmaryn i tymianek) oraz prażonymi orzeszkami piniowymi (mogą być inne).
Makaron z sosem – został z dnia poprzedniego. Nic nie stracił na smaku, bo ugotowany al dente, a sos stał się jeszcze lepszy. Przepis na niego znajdziecie tutaj.
Tylko owsiankę i kanapkę przygotowałam rano, pozostałe pudełeczka zapełniły się wieczorem – dzień wcześniej.

Wróciłam do domu z pracy i wcale nie byłam głodna. Do końca dnia wystarczy jakiś lekki, mały posiłek. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz