poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nikt nie jest doskonały, czyli BDP* cz. 17


Większość jedzenia z wczoraj, więc rano było błyskawicznie. Do mniejszych pudełeczek trafiły: soczewica z ziołami i marchewką, kapusta włoska ugotowana i panierowana w bułce tartej (na oliwie), pieczone bataty z solą morską i rozmarynem, do tego sos jogurtowy z pesto. W dużym pudełku wylądowały kanapki z żytniego chleba z pastą jajeczno-paprykową z oliwkami. Fajny patent: listki bazylii na kromkach – bardzo miło chleb później pachnie.
Na deser - mandarynka luzem.
Ujawniła się dziś pierwsza słabość mojego zestawu pudełek – gumowa uprząż zwana przeze mnie „stringami”, przytrzymująca pudełka, nie wytrzymała. Po pół roku wcale nie codziennej i niezbyt intensywnej eksploatacji. Trochę krótko… A szkoda, bo to przydatny element.
Przy takiej ilości kanapek – spacer wskazany. I choć bardzo chciałam sobie poczytać w tramwaju, to może przynajmniej część drogi powrotnej wypadałoby przejść w kwietniowym słońcu i wietrze. No, ale cóż... Ja też pękłam, nie dałam rady, odpuściłam sobie. „Jeszcze się nachodzisz, jeszcze się napłaczesz” – mówiła moja Babcia. Święte słowa :)

*Tak, tak właśnie minął kolejny Bardzo Dobry Poniedziałek w pracy.

2 komentarze:

  1. A u mnie pierwsze szparagi w tym roku, zielone, więc nie trzeba obierać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie :). Już czekam na szparagi...

    OdpowiedzUsuń