poniedziałek, 4 maja 2015

Na razie spokojny i Bardzo Dobry Poniedziałek. Część 19*


Po majówce spędzonej z dala od kuchni i gotowania (ale nie od jedzenia), ciężko wrócić do rzeczywistości porannej, szykowania kanapek, gotowania obiadu itp. Na szczęście matura ułatwiła mi ten powrót, mój licealista został w domu, a pierogi mamine wystarczą na dwa obiady**.
Zawartość lodówki nie wróżyła wczoraj niczego dobrego, w tej awaryjnej sytuacji zdążyłam jedynie ugotować soczewicę z grzybami. Dziś dodałam do niej kilka pomidorów suszonych, odrobinę sera gorgonzola, natkę pietruszki i bazylię. Taka całkiem niezła sałatka, a właściwie wariant tej znakomitej sałatki. No i jeszcze tosty z tartym serem i pieczarkami, posmarowane musztardą – prawie jak od Witka (wrocławianie wiedzą, że mam na myśli słynący tostami bar Witek). Owoc jakiś też się znalazł.

Pomyślałam o omlecie, który już trafiał do moich pudełeczek i bardzo sprawdzał się w roli lunchu. Ale tym razem wykorzystałam patelnię do gotowania jaj na parze. Do patelni wlewam wodę, a w specjalnej nakładce z otworami umieszczam silikonowe foremki do babeczek. Do każdej nakładam troszkę masła, nieco masy jajecznej rozbełtanej z wodą (jajka zerówki, albo jedynki!), i po ok. łyżeczce pieczarki startej na tarce oraz pokrojony szczypiorek. Sól, pieprz i przykrywam patelnię pokrywką. Po kilku minutach jajko się ścina i powstają takie mini omleciki. Jeszcze troszkę ziół i kropla keczupu i wkładam je razem z foremkami do pudełka. Lekkie, mało kaloryczne, sycące. Do zjedzenia na zimno i na ciepło. A jeśli nie macie takiej patelni, to i w klasycznej wersji omlet z dodatkami wart jest, by poświęcić mu rano kilka minut. Polecam!

Wierzcie mi, za rok z nerwów nie tknę niczego… :)

*Nie wiem, czy konieczne jest to przypominanie, ale cykl dotyczy jedzenia zabieranego do pracy.
** Najlepsze na świecie, małe, zgrabne. Tak wyglądają:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz