piątek, 6 czerwca 2014

Bizantyjski „fiś”


Nie da się ukryć – czasem mam takie bizantyjskie zapędy. Żeby było dużo, kolorowo, kiczowato. No i przede wszystkim: nie wiadomo po co. To lubię najbardziej :). Kto ma czas rano na takie tam „cudowanie”... A tu nie trzeba mieć czasu, tylko trzeba mieć „fisia” (szmergla, kuku na muniu, fiksum dyrdum – czy jak tam ktoś chce, byle w miarę elegancko, ten stan nazwać). Po to, by posiekać drobno ogórka i paprykę, ugotować jajko na twardo, ser biały wymieszać z pokrojonym, wędzonym łososiem, szczypiorkiem i białkiem jajka, doprawić papryką słodką, solą, pieprzem. Ułożyć coś na kształt jarskiego tatara, z żółtkiem umoszczonym na listkach bazylii. Grzanki, herbata z cytryną. 6 rano, cisza, spokój.Tylko ja i mój „fiś”. Bosko... :)

2 komentarze:

  1. nie zrobilam tego o 6 rano, bo chociaz mam fisia, to nie mam jednak fisia na ranne wstawanie i cudowanie w kuchni, przesunelam to sniadanie na 12 w poludnie i to byl boski poczatek dnia dla Bozki

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam, że nikt nie zauważy tego mojego fisia, o przetestowaniu już nie wspominając... A tu taka niespodzianka! Dziękuję :):)

    OdpowiedzUsuń