niedziela, 1 czerwca 2014

Sorrentino, czyli truskawki, wino i rozmaryn


Gdybym nazwała ten napój „Wino truskawkowe”, to pewnie kojarzyłby się z tanim napojem alkoholopodobnym, ewentualnie ze świetnym filmem (2008, reż. Dariusz Jabłoński). A to nie te klimaty zupełnie, nie prowincja galicyjska, tylko raczej śródziemnomorskie południe.
Wiedziałam, że rozmaryn dobrze komponuje się z truskawką – również w drinkach. Postanowiłam jednak wykorzystać nie tylko jego aromat, ale także twardość gałązek. Wino powinno być schłodzone, truskawki raczej nieduże, mocno dojrzałe, gałązki długością dopasowane do szklanki, czy kieliszka.

Składniki:
3-4 truskawki na jeden, spory kieliszek,
Wino różowe ( np. owocowy Zinfandel),
Wino musujące różowe, albo czerwone ( Prosecco, Lambrusco).
Gałązka rozmarynu oczyszczona z listków – z pozostawioną górną ich częścią.


Wino schładzamy. Truskawki kroimy na połówki, nabijamy kilka z nich na gałązkę rozmarynu. Wrzucamy truskawki do kieliszka (szklaneczki), wkładamy gałązkę z nabitymi owocami – powinna wystawać ponad krawędź. Wlewamy ¾ wina różowego i ¼ wina musującego. Mieszamy lekko gałązką, by uwolnić zapach truskawek i rozmarynu, czekamy chwilkę (jeśli się uda ;)). Przyjemne jest to, że gdy przykładamy kieliszek do ust, rozmaryn naturalnie przesuwa się i czujemy jego żywiczną, miłą nutę. Podczas picia wyjmujemy delikatnie gałązkę i zjadamy nabite na nią truskawki, a na koniec z jej pomocą „wyławiamy” z napoju pozostałe.
Przydałoby się może kilka poziomek... A skąd nazwa? Od nazwiska reżysera filmu „Wielkie piękno”, w którym jest i uroda życia i melancholia i gorycz.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz