poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zwykła grzanka z niezwykłym serem


To nie jest typowy przepis. Raczej pochwała prostoty i dobrej jakości, lokalnych produktów. A wszystko zaczyna się od nielegalnego procederu kupowania przeze mnie mniej więcej od 3 lat produktów wiejskich niewiadomego pochodzenia, wyprodukowanych w warunkach domowych, a więc z pewnością nie spełniających standardów sanepidu, w dodatku sprzedawanych w miejscu, które straż miejska upodobała sobie kiedyś do wlepiania mandatów za handel uliczny. A jednak jakoś się udaje grać organom władzy na nosie i zjadać dzięki temu jajka, sery i masło nieporównywalne z produktami ze sklepu. Owszem – droższe, ale niewiele. Bardzo doceniam to, że ktoś wstaje o 4-tej rano, żeby przejechać kilkadziesiąt kilometrów i dotrzeć z koszami dóbr do Wrocławia, ale przede wszystkim to, że nadal chce się ludziom wkładać naprawdę dużo pracy i serca, by takie produkty powstały.

Zwykła grzanka francuska z ciemnej bułki, czyli kromka zanurzona w rozbełtanym z mlekiem jajku i podsmażona na patelni grillowej, z plastrem sera solankowego wędzonego w beczce, jest dla mnie królewskim śniadaniem. Z odrobiną żurawiny, powideł czy z pomidorem i bazylią. Nigdy nie jadłam lepszego sera wędzonego, niech się schowają gumowate oscypki, nawet te kupowane u źródła, czyli w wysokich górach, wytłaczane w „góralskie” wzorki. Pachnie pięknie dymem, smak ma zrównoważony, nie za słony, konsystencję zwartą, ale miękką, cudowną wilgotność i sprężystość. Trudno mi nawet opisać wszystkie jego niuanse, ale kojarzy mi się z sudeckimi górami po deszczu, słońcem wychodzącym zza mokrej mgły, zapachem drzew, z których kapią krople i zacienionych polan pełnych krzaków jagód. Komu zdarza się wędrować po Sudetach, ten wie o co mi chodzi...

Czasem mówię do moich chłopaków, że nawet królowa angielska nie ma dziś takiego śniadania jak my i to jest dla mnie jedno z tych właśnie śniadań. :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz